Białostocki radny PiS Paweł Myszkowski wyjechał podczas ferii zimowych na tydzień w góry z rodziną. Swoim wyjazdem pochwalił się w mediach społecznościowych. "Mimo obostrzeń i wszelkich utrudnień udało się znaleźć kwaterę, dojechać, spędzić miło i intensywnie czas i wrócić cało i zdrowo" - napisał. Uważa, że nie naruszył rządowych wytycznych, ale pod wpisem pojawiły się głosy oburzenia.
Zgodnie z decyzjami ogłoszonymi przez ministra zdrowia Adama Niedzielskiego od 28 grudnia ubiegłego roku zostały wprowadzone dodatkowe obostrzenia w związku z pandemią COVID-19, między innymi zamknięcie hoteli, ograniczenie działania galerii handlowych i stoków narciarskich. Obostrzenia, mające początkowo obowiązywać do 17 stycznia 2021 roku, zostały później przedłużone do 31 stycznia.
Radny PiS pochwalił się wyjazdem w góry
W piątek 15 stycznia białostocki radny Prawa i Sprawiedliwości Paweł Myszkowski pochwalił się na Facebooku swoim wyjazdem w góry.
"Podczas ferii zimowych spędziliśmy tydzień w górach, w Beskidzie Małym. Mimo obostrzeń i wszelkich utrudnień udało się znaleźć kwaterę, dojechać, spędzić miło i intensywnie czas i wrócić cało i zdrowo. Akumulatory naładowane, można wracać do pracy" - napisał.
Głosy oburzenia
Pod wpisem pojawiły się komentarze, niektóre zacytował portal wyborcza.pl.
"A to nie jest łamanie prawa? Ja muszę mieć swój pensjonat zamknięty w imię solidarności narodowej, bo tak zarządził rząd, nie dając w zamian żadnej pomocy właścicielom pensjonatów" - napisał jeden z użytkowników Facebooka.
"Państwo PiS może nocować, gdzie chce, jeździć na nartach, zwiedzać Kubę w imię prawa, tfu, w imię własnego pępka... A gorszy sort ma siedzieć w domach", "Jakim cudem kwatera funkcjonuje i przyjmuje gości?" - nie kryli oburzenia inni internauci.
Obecnie wpis ten jest już niedostępny.
Radny PiS: mieszkaliśmy w domu wolnostojącym
Radny w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" potwierdził, że wyjechał na ferie w góry. Zapewnił, że nie mieszkał w hotelu. - Mieszkaliśmy w domu wolnostojącym, który mieliśmy dla siebie. Byliśmy w nim tylko ja z rodziną i psem - powiedział Paweł Myszkowski.
- Nie korzystaliśmy z restauracji, nie złamaliśmy zakazu przemieszczania się. Myślę, że nie naruszyliśmy wytycznych. Zachowywaliśmy dystans i maseczki - tłumaczył.
"Od osób piastujących funkcje publiczne należy wręcz wymagać więcej"
Białostocki radny Marcin Moskwa z Koalicji Obywatelskiej ocenił w rozmowie z "GW", iż "sytuacja ta pokazuje, że wprowadzone przez rząd PiS-u obostrzenia są tak głupie, że nieprzestrzegane są nawet przez polityków PiS-u".
- Wobec prawa wszyscy powinniśmy być równi. A od osób piastujących funkcje publiczne należy wręcz wymagać więcej - dodał.
Synowie byłej wicepremier na nartach, wiceminister na meczu
Kilka dni temu portal tvn24.pl ujawnił, że synowie byłej wicepremier Jadwigi Emilewicz, posłanki z klubu PiS, wzięli udział w zgrupowaniu narciarskim jako zawodowi sportowcy, choć nie mieli licencji, które uprawniałyby ich do korzystania ze stoków narciarskich, zamkniętych w związku z epidemią. Licencje pojawiły się w wykazie Polskiego Związku Narciarskiego dopiero po tym, gdy dziennikarz tvn24.pl zapytał o nie. Do grupy osób uprawnionych do korzystania ze stoku została dopisana też sama Emilewicz.
Wiceminister aktywów państwowych, poseł Prawa i Sprawiedliwości Artur Soboń w zeszłym tygodniu, pomimo obowiązujących obostrzeń, oglądał z trybun mecz siatkarskiej ekstraklasy. Soboń przeprosił i tłumaczył, że przyjechał na mecz, by przekazać władzom klubu informację o uruchomionym tego dnia sponsoringu ze strony państwowej Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Zaproszenie miał dostać od prezesa tej spółki Włodzimierza Hereźniaka.
Źródło: tvn24.pl, wyborcza.pl