Zostaliśmy zaskoczeni jawną prowokacją rosyjsko-białoruską - powiedział w "Faktach po Faktach" w TVN24 były szef BBN generał Stanisław Koziej, komentując incydent z udziałem białoruskich śmigłowców w rejonie Białowieży. Ocenił, że "zareagowaliśmy po MON-owsku, czyli w ogóle nie zareagowaliśmy". Anna Maria Dyner, analityczka z PISM, zaznaczyła, że to było "celowe i świadome" naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej.
We wtorek doszło do naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez dwa śmigłowce białoruskie w czasie ich szkolenia niedaleko naszej granicy - poinformowało Ministerstwo Obrony Narodowej. Szef resortu Mariusz Błaszczak polecił zwiększyć liczbę żołnierzy na granicy i wydzielić dodatkowe siły i środki, w tym śmigłowce bojowe.
CZYTAJ WIĘCEJ: Białoruskie śmigłowce w rejonie Białowieży. Komunikat MON
Generał Koziej: zostaliśmy zaskoczeni jawną prowokacją rosyjsko-białoruską
Sprawę komentowali w "Faktach po Faktach" w TVN24 Anna Maria Dyner z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, analityczka ds. Białorusi i polityki bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej oraz generał Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego i były wiceszef MON.
- Dla mnie największą zagadką jest właśnie to, że w odpowiedzi na ćwiczenia przy naszej granicy białoruskiej my nie zorganizowaliśmy - nazwijmy to - kontrćwiczeń, czyli pewnej podwyższonej gotowości szkoleniowej tych wojsk, które tam są, środków, które by obserwowały, monitorowały, śledziły, jak ćwiczą Białorusini - komentował generał Koziej.
- Zostaliśmy zaskoczeni jawną, jasną, oczywistą prowokacją rosyjsko-białoruską - dodał.
Koziej: zareagowaliśmy po MON-owsku, czyli w ogóle nie zareagowaliśmy
Były szef BBN oceniał także komunikację ze strony wojskowych i resortu obrony. - Zareagowaliśmy, że tak powiem, po MON-owsku, czyli w ogóle nie zareagowaliśmy - powiedział.
- Bo jeżeli na początku zaprzeczaliśmy, że takie naruszenie nastąpiło i w świat poszedł komunikat, że nie (nastąpiło) i po iluś godzinach okazało się, że jednak było to naruszenie, to znaczy, że jest ogromny bałagan w systemie reagowania, przede wszystkim w systemie komunikacji strategicznej, ze strony Ministerstwa Obrony Narodowej, komunikacji strategicznej w stosunku do własnej opinii publicznej, w stosunku do sojuszników - mówił dalej generał Koziej.
- Wyobrażam sobie, że w Mińsku i w Moskwie zacierali ręce z radości, co się dzieje, co wyprawia polskie Ministerstwo Obrony Narodowej - dodał.
Dyner: to nie pierwsza tego rodzaju prowokacja
Także Anna Maria Dyner zgodziła się, że w tej sytuacji mieliśmy do czynienia z prowokacją. - Mamy cały kontekst tego, co się dzieje na granicy, ostrzeżeń zarówno Władimira Putina, jak i Aleksandra Łukaszenki, związanych z granicą, trwającego od dwóch lat kryzysu granicznego - zwróciła uwagę.
- Zdecydowanie było to naruszenie celowe i świadome (...), ze strony pilotów białoruskich - stwierdziła.
Analityczka z PISM powiedziała, że celem tej prowokacji jest sprawdzanie reakcji Polski i NATO. Dodała, że "nie jest to pierwsza tego rodzaju prowokacja czy test".
- Sama granica w ogóle jako taka od dwóch lat w zasadzie jest jednym wielkim testem dla zdolności obronnych Sojuszu, dla tego, jaka będzie reakcja polityczna, jaki będzie komunikat polityczny i co zrobią państwa członkowskie, w tym wypadku Polska jako państwo graniczne, jeśli chodzi o zadbanie o bezpieczeństwo granicy zewnętrznej czy to NATO, czy to Unii Europejskiej - wyjaśniła.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24