Rodzice porwanego Ramana Pratasiewicza ze łzami w oczach apelują do świata o uwolnienie syna. Nie wiedzą, gdzie i w jakim stanie jest. O uwolnienie białoruskiego dziennikarza apeluje również Jana Shostak, od lat mieszkająca w Polsce białoruska aktywistka. Materiał magazynu "Polska i Świat".
- Jak zobaczyłam i poczułam te emocje wszystkich ludzi, z którymi się kontaktowałam, poczułam, że muszę zrobić tę minutę krzyku - mówi aktywistka i artystka Jana Shostak. Z nagrania z udziałem Ramana Pratasiewicza, w którym mówi, że "zachowanie funkcjonariuszy jest maksymalnie prawidłowe i zgodne z prawem" była w stanie obejrzeć tylko kilka pierwszych sekund. - Kwestia tego, że ja jestem teraz tutaj, a on tam, to jest kwestia przypadku - uważa.
- To jest jedna, wielka loteria, bo osoby, które na przykład tutaj przyjeżdżają po torturach, nie wszyscy są zawodowymi opozycjonistami, takimi z krwi i kości, którzy chcieli zmiany. Są też ci, którzy wyszli w klapkach do sklepu po piwo - dodaje.
"Używam sztuki do nagłośnienia rzeczy, które są istotne"
Jana pomaga tym, którzy uciekli do Polski. Dziennikarze spotykają się z nią w tymczasowym magazynie na warszawskim Żoliborzu, do którego trafiają rzeczy dla uciekinierów z Białorusi. - Jestem pośredniczką, reprezentantką osób z różnych oddolnych inicjatyw - wyjaśnia.
Jana Shostak pochodzi z Grodna. Ma polskie korzenie. W Polsce mieszka od 11 lat. Tłumaczy, że przyjechała w celach edukacyjnych. Najpierw były studia licencjackie na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, później magisterskie na ASP w Warszawie i teraz studia doktoranckie na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu.
O sobie mówi, że jest "realistką, która żąda niemożliwego". - Używam sztuki, jako elementu do nagłośnienia rzeczy, które są istotne, ważne - mówi. Kilka lat temu Jana Shostak zaproponowała i promowała z grupą osób zmianę słowa "uchodźca" na słowo "nowak".
Jest też znana z akcji podczas Światowych Dni Młodzieży. Zarówno w Polsce, jak i w Panamie pojawiała się z transparentem, na którym było napisane "Papa call me" oraz jej numer telefonu. Papież nie zadzwonił. Ale zadzwonili inni ludzie. - Czuć było w tych ludziach potrzebę wygadania się przypadkowej osobie - twierdzi.
"Każdy i każda ma prawo do wszystkiego"
Jana ma za sobą udział w konkurach piękności. Została nawet wicemiss województwa zachodniopomorskiego. - Na podstawie tej historii współtworzę pełnometrażową komedię dokumentalną pod tytułem "Miss Polonia" - zdradza.
Jak mówi, konkursy to też możliwość przekazania jeszcze jednej ważnej dla niej kwestii. - Chodzi o feminizm. O to, że każdy i każda ma prawo do wszystkiego. Niezależnie czy to jest kobieta, czy mężczyzna, może chodzić ze stanikiem lub bez stanika - mówi. - Może chodzić na obcasach lub nie, wolność dla wszystkich, taka realna - dodaje.
Minuta Krzyku odbywa się teraz codziennie o godzinie 18 przed siedzibą przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Warszawie. Razem z krzykiem idzie apel o pomoc dla uciekających z Białorusi.
Źródło: TVN24