Kradzieże zawsze zaskakują i sprawiają przykrość okradzionym. Ale jak nazwać kradzież, której ofiarą pada ktoś, kto czyni dobro?
Szpital Powiatowy w Drezdenku (woj. lubuskie), izba przyjęć. 12 grudnia wcześnie rano do tamtejszych medyków zgłosił się 38-latek, który potrzebował pomocy chirurga. - Udzielana była mu pomoc. Na moment pielęgniarka się odwróciła lub wyszła do innego pomieszczenia, a on w tym czasie zdążył nam coś ukraść i uciekł - opowiada Maciej Bak, prezes szpitala.
- Mężczyzna dokonał kradzieży sprzętu medycznego i lekarstw. 38-latek spakował łup do torby i zaczął uciekać. Nie reagował na krzyki medyków, którzy próbowali go zatrzymać - informował aspirant Tomasz Bartos, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Strzelcach Krajeńskich.
Wartość skradzionych przedmiotów oszacowano na 1200 złotych. Policjanci szybko namierzyli 38-latka w pobliżu dworca kolejowego w Drezdenku. Udało się też odzyskać sprzęt, który mężczyzna miał przy sobie. - Nie kwota, a sam fakt, że pacjent zamiast być wdzięczny za pomoc, pokusił się na sprzęt i leki, które przecież mają służyć innym potrzebującym, nie wymaga komentarza. Na takie zachowanie nie może być zgody - podkreśla aspirant Bartos.
Prezes szpitala cieszy się, że skradziony sprzęt udało się odzyskać. - Takie sytuacje są rzadkie, ale się zdarzają. Niestety ludzie są różni i, jak widać, różnie potrafią się zachować. Nie oszczędzają nawet takich placówek medycznych jak nasza, gdzie staramy się z wszystkich sił mobilizować i pomagać pacjentom w naprawdę ciężkich stanach, a gdzieś się pojedyncze osoby znajdą, które niewątpliwie utrudniają nam życie - zaznacza Maciej Bak.
38-latek usłyszał zarzut kradzieży. Teraz grozi mu do 5 lat pozbawienia wolności.
Z podobną sytuacją przyszło się zmierzyć załodze pogotowia w powiecie żagańskim (woj. lubuskie). 5 kwietnia 2020 roku dyspozytor wysłał medyków na stację paliw w Szprotawie. Powód: pomocy potrzebował 37-latek, który źle się poczuł. "Ratownicy zastali na stacji oczekującego pacjenta, po jego przebadaniu podjęli decyzję o przewiezieniu mężczyzny do szpitala w Żaganiu. Kiedy zatrzymali się pod szpitalem, mężczyzna cudownie ozdrowiał i uciekł z karetki" - informowało biuro prasowe żagańskiej policji.
Chwilę później okazało się, że zanim doszło do tej nagłej poprawy stanu zdrowia, 37-latek ukradł ratownikowi medycznemu telefon komórkowy oraz dokumenty, z których szybko zrobił użytek. "Sprawca udał się na pobliską stację paliw i dokonał zakupu cukierków, za które zapłacił skradzioną kartą bankomatową. Dyżurny żagańskiej jednostki po otrzymaniu zgłoszenia niezwłocznie skierował na miejsce patrol. Funkcjonariusze ustalili personalia sprawcy i zatrzymali 37-latka, który przyznał się kradzieży" - przekazali policjanci.
Gasili pożar, stracili sprzęt
Złodzieje nie oszczędzają też straży pożarnej. W grudniu ubiegłego roku druhowie z Ochotniczej Straży Pożarnej z Rudnika nad Sanem stracili nową pilarkę spalinową. A stało się to w chwili, gdy walczyli z pożarem w jednym z warsztatów w Rudniku.
"Ostatnie dni były dla nas dość intensywne po codziennych akcjach ratowniczo-gaśniczych. Straciliśmy sprzęt potrzebny do działań przy pożarach oraz powalonych drzewach. Jesteśmy bardzo zawiedzeni i rozgoryczeni, albowiem nawet nie przyszło nam na myśl, że taka sytuacja może się zdarzyć podczas ratowania czyjegoś mienia" - poinformowali strażacy na swoim profilu w mediach społecznościowych.
W połowie stycznia skradziony sprzęt szczęśliwie wrócił do właścicieli. "(…) serdeczne podziękowania z wyrazami szacunku za szeroki odzew na apel. Dzięki Wam wszystkim udało się nagłośnić sprawę i odnaleźć skradziony sprzęt przez funkcjonariuszy Komisariatu Policji w Rudniku nad Sanem. Teraz nie pozostaje nam nic innego jak dać od siebie nie 100, a 200 procent podczas działań ratowniczo-gaśniczych. Kiedy pomagamy innym, pomagamy sobie, ponieważ wszelkie dobro, które dajemy, zatacza koło i wraca do nas" - napisali druhowie.
Ale to niejedyna jednostka, która znalazła się na celowniku złodziei. Boleśnie przekonali się o tym strażacy ze Strzelec Krajeńskich (woj. lubuskie). Podobnie jak koledzy z innych części Polski zaangażowali się w walkę z COVID-19. Dlatego w listopadzie 2020 roku udostępnili i rozstawili przez Szpitalem Powiatowym w Drezdenku swój namiot kwatermistrzowski.
Miał służyć jako miejsce, w którym medycy mogli segregować pacjentów lub pobierać od nich wymazy. Tymczasem złodzieje wykorzystali moment, w którym nikogo nie było w pobliżu i wynieśli z namiotu nagrzewnicę i halogeny oświetleniowe.
- Zwykle używaliśmy tego namiotu jako zabezpieczenia logistycznego podczas akcji, w których na przykład konieczna była ewakuacja ludności lub jako punkt triage [ocena stanu poszkodowanych - red.] - mówił tuż po kradzieży tvn24.pl kapitan Paweł Kaczmarczyk, rzecznik Komendy Powiatowej Straży Pożarnej w Strzelcach Krajeńskich.
Wartość skradzionego sprzętu oszacowano na kilka tysięcy złotych. - Bulwersujące jest to, że złodzieje połasili się na rzeczy pomagające personelowi szpitala w obsłudze chorych, między innymi tych zakażonych koronawirusem - podkreśla aspirant Tomasz Bartos, rzecznik strzeleckiej policji.
Na miejscu wykonano oględziny, zabezpieczono monitoring i przesłuchano świadków. Kilka tygodni później funkcjonariusze wytypowali dwóch podejrzanych mężczyzn. Okazało się, że odpowiadają oni za kradzież, a sprzęt ukryli u kolegi. Policjantom udało się odzyskać zarówno nagrzewnicę, jak i halogeny.
Z nakrętkami stracił szansę na rehabilitację
24-letni Damian, jego rodzina oraz przyjaciele i sąsiedzi z Gniezna zbierają plastikowe nakrętki. Dzięki nim sparaliżowany od 10 lat Damian ma szansę na kosztowną rehabilitację. Powinien z niej korzystać codziennie, ale z Narodowego Funduszu Zdrowia przysługują mu niecałe dwie godziny ćwiczeń tygodniowo. Worki z nakrętkami gromadzono w piwnicy w jednym z bloków. Do czasu. We wrześniu 2021 roku 25 worków pełnych nakrętek po prostu zniknęło.
W ten sposób złodziej pozbawił Damiana kilkunastu godzin rehabilitacji. Poruszeni widzowie i internauci postanowili pomóc. Jedni zaczęli zbierać dla niego nakrętki, inni wsparli prowadzoną od dłuższego czasu zbiórkę na leczenie komórkami macierzystymi.
W ciągu jednego dnia uzbierano brakujące 75 tysięcy złotych. - Dzisiaj jest niewyobrażalne szczęście. Nie wiem, co mam powiedzieć. Nie spodziewałem się takiego obrotu spraw, że ludzie się tak zjednoczą i zintegrują wokół zbiórki pieniędzy. Nie do końca jeszcze do mnie dociera to, co się stało. Chcę bardzo podziękować wszystkim tym, którzy mi pomogli - powiedział wtedy Damian.
Zabrali mu okno na świat
Z niezwykle trudną sytuacją przyszło też zmierzyć się Markowi, niepełnosprawnemu studentowi z Poznania, który porusza się na wózku inwalidzkim i niedowidzi. 5 grudnia 2018 roku złodzieje weszli w nocy do jego mieszkania. Pojawili się, gdy Marek leżał już w łóżku. Kiedy usłyszał dźwięk przekręcanego w zamku klucza, zrobił szybki rachunek sumienia: drzwi do mieszkania muszą być zamknięte. Na dolny zamek. Tego był pewien.
- Pomyślałem, że to u sąsiadki. Chociaż dziwiło mnie, że tak głośno to słyszę w swoim mieszkaniu - opowiadał TVN24 tuż po zdarzeniu. Po chwili usłyszał rozmowę: "Tutaj mieszka jakaś bogata osoba. Zobacz, jaka fajna pralka. Przydałaby się nam taka".
Szybko okazało się, że to nie był hałas u sąsiadki. Do jego pokoju weszło dwóch mężczyzn. Zapalili światło, ale wcale nie przeszkadzało im to, że Marek się obudził. Niewykluczone, że zdawali sobie sprawę, że włamują się do osoby niepełnosprawnej. - Powiedziałem im, że to mieszkanie jest zajęte i spytałem, czego szukają. Wtedy jeden z nich podszedł do krzesła i zabrał małego laptopa, który na nim leżał. A drugi, ten, który zachwycał się pralką, powiedział: "Tej, ziomek! Cicho bądź, bo będzie bolało" - relacjonował w rozmowie z reporterką TVN24.
Student zamilkł i czekał na to, co się stanie. Złodzieje pokręcili się jeszcze po mieszkaniu. Zabrali dwa laptopy, w tym ten ze specjalnym oprogramowaniem dla osób niedowidzących. Marek stracił swoje narzędzie pracy i okno na świat. - Jeden z nich spytał mnie jeszcze, czy go poznaję. Powiedziałem, że znam tutaj mało osób, a jego nie kojarzę. Podszedł do mnie bliżej, pochylił się i splunął mi na głowę. Potem usłyszałem: "Dobra, wycofujemy się" - mówił Marek.
Poznaniaków oburzyła bezczelność złodziei. Fundacja Jeden Uniwersytet zorganizowała zbiórkę na rzecz studenta, a youtuber znany jako Reżyser Życia przekazał Markowi laptop z potrzebnym oprogramowaniem. Sprzęt ufundował sponsor.
Weszli do szkoły i zabrali specjalistyczny sprzęt
Tuż przed ostatnimi świętami Bożego Narodzenia włamano się do budynku przy ulicy Ignuta we Wrocławiu, gdzie znajduje się Szkoła Podstawowa Specjalna nr 116. To placówka, w której uczą się dzieci z porażeniem mózgowym. Zniknęły nie tylko specjalne urządzenia logopedyczne, urządzenia do nauki alternatywnej, ale też telewizor, komputery ze specjalistycznym oprogramowaniem, sprzęt grający i całe pudło klocków przez lata zbieranych przez dzieci. Złodzieje zdewastowali też sale i świetlicę, którą wspólnie stworzyły Rady Rodziców dla swoich dzieci. Zniszczono również drzwi i okna z framugami.
Straty oszacowano na około 60 tysięcy złotych.
- Ten sprzęt to albo ktoś sobie postawi, albo zniszczy. Trzeba po prostu znać program, wiedzieć, jak to obsługiwać. Kto nie zna tej terapii, temu sprzęt nie będzie do niczego potrzebny. To jest czysty wandalizm w tym momencie. Niszczenie dobra i zabieranie dzieciom tego, co zdobyliśmy własnymi środkami. Staraliśmy się, aby wzbogacić ofertę szkoły, żeby dzieciom było lepiej, żeby miały większe możliwości rozwoju - mówiła tuż po kradzieży Lidia Kuźniar, dyrektorka Zespołu Szkół nr 21 we Wrocławiu.
Rodzice uczniów są zbulwersowani i jak mówią, nie potrafią sobie wytłumaczyć, dlaczego ktoś postanowił zniszczyć miejsce, które do tej pory było azylem dla ich dzieci. - Ja nie mogę zrozumieć, po co to komuś jest. Tak naprawdę nie da tego sprzedać, trzeba się znać na tym sprzęcie. On nadaje się tak naprawdę tylko dla dzieci, które tego potrzebują, tych dzieci nie jest dużo. Wolałabym nie używać takich słów, ale są to po prostu świnie - powiedziała Agnieszka Matkowska, matka jednego z uczniów.
- Został skradziony sprzęt specjalistyczny, którego nie można kupić. Nie mogę pójść do sklepu i dostać go od ręki. To jest sprzęt na zamówienie i czeka się na niego miesiącami. Dzieci zostały tak naprawdę bez pełnowartościowej terapii - tłumaczyła Izabela Mandys, matka jednej z uczennic.
Wrocławska policja od początku zapewniała, że ustalenie sprawców jest sprawą priorytetową. 30 grudnia poinformowano o zatrzymaniu dwóch mężczyzn. To 26- i 31-latek z Wrocławia. - Podczas przeszukań prowadzonych w mieszkaniach podejrzanych odnaleziono część skradzionego mienia, a także kilkaset porcji narkotyków. Obaj mężczyźni usłyszeli zarzuty za kradzież z włamaniem, a jeden z mężczyzn - dodatkowo za posiadanie środków odurzających. O dalszych losach, jak widać niemających żadnych skrupułów przestępców, zadecyduje sąd - informował aspirant sztabowy Łukasz Dutkowiak z Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu.
Podejrzanym grozi nawet do 10 lat więzienia.
"Etykieta 'tego złego' nie zawsze jest właściwa"
Według Słownika Języka Polskiego PWN kradzież to "potajemne zabranie cudzej własności". Z Kodeksu karnego dowiemy się jeszcze, że "kto zabiera w celu przywłaszczenia rzecz ruchomą, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat". A jeśli kradnie "z włamaniem", to nawet do 10 lat.
Kradną kobiety i mężczyźni, starzy i młodzi. O tym, czy powody, dla których ktoś kradnie, można zrozumieć i dlaczego jedni decydują się na taki krok, rozmawialiśmy z Joanną Gutral, psycholożką i certyfikowaną psychoterapeutką poznawczo-behawioralną, członkiem Polskiego Towarzystwa Terapii Poznawczej i Behawioralnej oraz European Association for Behavioural and Cognitive Therapies oraz wykładowczynią Uniwersytetu Humanistycznego SWPS.
Joanna Gutral: Jestem daleka od generalizowania, bo każda sytuacja jest inna i zasługuje na rozpatrzenie indywidualnie, na poziomie kontekstowym, do którego nie mamy zazwyczaj dostępu z poziomu doniesień medialnych. Jestem w stanie sobie wyobrazić, że gdybyśmy zapytali każdą z tych wspomnianych wcześniej osób, dlaczego to zrobiła, to pewnie miałaby jakąś odpowiedź. Jakąś swoją historię: bo było mi zimno, bo uważałem, że bardziej tego potrzebuję, bo nie myślałem racjonalnie, działałem pod wpływem chwili/impulsu. Może być też tak, że ktoś nie przewidział negatywnych konsekwencji albo z jego punktu widzenia to nie była kradzież, bo planował daną rzecz zwrócić. Więc mamy różnego rodzaju uzasadnienia poznawcze. Nie zważając na to, czy one są prawdziwe, czy nie, osoba może w takiej chwili, sytuacji w nie wierzyć. Może też mieć jakąś inną regułę, dotyczącą tego, co powinno lub nie powinno się robić w danej sytuacji.
Aleksandra Arendt-Czekała: Opisywaliśmy sytuację z początku pandemii, gdy z punktu triage zginęła między innymi nagrzewnica, która miała służyć chorym. Do tego miejsca mógł trafić każdy. Mimo to ktoś ją zabrał. Czy w takiej sytuacji to, że jest to co najmniej niewłaściwe, nie wydaje się oczywiste?
Niektóre osoby mogą nie mieć tej perspektywy, że to jest dla ogólnego, wspólnego dobra. Mogą się fokusować na swojej perspektywie jednostkowej. Czyli na przykład: ja teraz jestem w trudnej sytuacji, a te przyrządy do ogrzewania będą na złomie warte tyle i tyle albo przydadzą się w moim domu. Dobrze to widać na piramidzie potrzeb Maslowa. Najpierw mamy potrzeby fizjologiczne, a dopiero kawałek wyżej są potrzeby przynależności. Jeżeli ktoś czuje, że jego potrzeby fizjologiczne są zagrożone, to jakby nie ma dostępu do tego, by analizować świat z perspektywy chęci przynależności do grupy społecznej, w której te różne sprzęty mogą pomóc wspierać inne osoby.
Co zatem sprawia, że jedni żyją uczciwie, a do innych ten schemat życia zgodny z normami społecznymi nie przemawia?
Są różnego rodzaju predyspozycje i konteksty sytuacyjne czy biologiczne zmienne, które mogą sprawiać, że jednym z nas będzie prościej to prawo i normy społeczne złamać. Człowiek rodzi się jako ta przysłowiowa czysta karta, a wraz z wiekiem nabiera przekonań o sobie, świecie i innych ludziach. Pierwszym takim wzorcem są nasi opiekunowie, nasi najbliżsi, którzy mówią nam, co jest dobre, a co jest złe. Tłumaczą, co mieści się w normach zachowania, a na co nie ma zupełnie zgody. Analogicznie w sytuacji, w której ktoś żyje w środowisku, w którym różnego rodzaju zachowania o charakterze przestępczym nie będą spotykały się z karą lub będą często eksponowane, mogą dochodzić do takich przekonań, że jest to w pewnym stopniu akceptowalne. Może też to wynikać z braku innych, alternatywnych wzorców, z którymi zwykle zaznajamiamy się w czasie socjalizacji. Istotny wpływ mogą też mieć zmiany biologiczne.
A jakie są te biologiczne czynniki, które mogą również wpływać na zachowanie?
Mowa tu na przykład o hamowaniu impulsu, czyli opieraniu się pokusie zrobienia czegoś. Każdy człowiek jest inny, zmienia się na przestrzeni lat, może też ulegać różnym dolegliwościom fizycznym, które mogą sprawić, że ten poziom hamowania impulsu u niektórych osób może być mniejszy, a to może przyczynić się do mniejszego poziomu przestrzegania norm społecznych albo takiej większej impulsywności w podążaniu za różnymi bodźcami i to bez zważania na to, w jaki sposób to zagraża normom społecznym czy normom zachowania.
Wspomniane historie kradzieży, które przypomnieliśmy wyżej, wydają się dość jasne. Mówiąc kolokwialnie, jest ten dobry, czyli uczciwy obywatel i ten zły, czyli złodziej. Pani zwraca uwagę, że nie zawsze wszystko jest takim, jakim się wydaje. Że poza czernią i bielą jest wiele odcieni szarości.
Psychologowie często odpowiadają na wiele pytań: to zależy. Nie ma jednego mianownika, do którego moglibyśmy sprowadzić wszystkie historie i który mógłby nam wskazać, kto jest dobry, a kto jest zły. Musimy uwzględnić tysiące różnych zmiennych i to, dlaczego dana osoba podjęła taką, a nie inną decyzję. I to jest niesamowicie trudne. Bo taka etykieta "zły" nie zawsze jest właściwa. Być może ktoś postąpił źle z naszego punktu widzenia, ale to nie oznacza, że po drugiej stronie były tylko nieczyste pobudki, złość i chęć zrobienia złego uczynku wobec kogoś. Tam czasami kryją się różne trudne historie. Ale bywa i tak, że powodem przestępczej działalności jest brak wyobraźni, brak szerszej perspektywy, zrozumienia konsekwencji pewnego zachowania.
Autorka/Autor: Aleksandra Arendt-Czekała
Źródło: Magazyn TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock