Władysław Szpilman nie mógł być policjantem w warszawskim getcie - wynika z zeznań Władysława Bartoszewskiego. Były szef MSZ zeznaje w procesie, który rodzina kompozytora wytoczyła autorce i wydawcy książki o Wierze Gran.
W poniedziałek Sąd Okręgowy w Warszawie przesłuchał 91-letniego Bartoszewskiego jako świadka. Ten żołnierz AK i badacz czasów II wojny był wezwany na wniosek powodów w procesie wytoczonym przez wdowę po Władysławie Szpilmanie i jego syna - za przytoczenie w książce o piosenkarce z warszawskiego getta Wierze Gran jej opinii, jakoby pianista służył w żydowskiej policji. Pozwani - autorka książki pt. "Oskarżona Wiera Gran" Agata Tuszyńska oraz Wydawnictwo Literackie - wnoszą o oddalenie pozwu Haliny Grzecznarowskiej-Szpilman i Andrzeja Szpilmana.
"Szpilman nie był w policji"
- Nie miałem wtedy informacji, że Szpilman był w policji; nie wiedziałem w ogóle, że jest on w getcie - zeznał Bartoszewski. - Uważam, że gdyby człowiek tej rangi był policjantem w getcie, to jest wykluczone, aby nie rozniosło się to wtedy w środowisku żydowskim - oświadczył. Dodał, że Rada Pomocy Żydom (której jest ostatnim żyjącym aktywistą) miała informacje nt. konfidentów gestapo wśród mieszkańców getta. - Mieliśmy informatorów w żydowskiej policji - dodał. Zeznał, że Szpilman, którego poznał w latach 60. (a po śmierci przemawiał nad jego grobem), nie mówił nigdy o Wierze Gran. Świadek dodał, że jeszcze w PRL dostał od badacza z Izraela prośbę o materiały AK "wskazujące na współpracę Wiery Gran z gestapo". - Odpowiedziałem, że ludzie o moim życiorysie nie mają dostępu do archiwów AK - powiedział. - Dodałem, że to nazwisko, w kontekście współpracy z wrogiem, nigdy do mnie nie doszło - zeznał.
"Pochopne sądy"
Bartoszewski zadeklarował, że książka Tuszyńskiej nie zrobiła na nim dobrego wrażenia, bo zawierała "pochopne sądy" od kogoś, "kto zdradzał objawy pomieszania". - Podanie w tym kontekście przez Tuszyńską słów Gran o Szpilmanie nie odpowiada standardom, którym hołduję - dodał. W książce z 2010 r. pt. "Oskarżona Wiera Gran" Tuszyńska opisała losy piosenkarki, która występowała w czasie wojny m.in. w kawiarni Sztuka w warszawskim getcie, a po wojnie została oskarżona o współpracę z gestapo. W publikacji przytoczyła słowa nieżyjącej już Gran, że Szpilman był w getcie policjantem, który uczestniczył w doprowadzaniu Żydów na Umschlagplatz, skąd Niemcy wywozili ich do obozu zagłady w Treblince.
Rodzina chce przeprosin
Powodowie uznali, że było to naruszenie ich dóbr osobistych w postaci prawa do kultu po zmarłym. Żądają, by sąd nakazał pozwanym przeprosiny w kilku tytułach prasowych oraz na stronie internetowej wydawnictwa. Innym żądaniem pozwu jest usunięcie kilku stron inkryminowanych fragmentów z ewentualnych dalszych wydań książki oraz zakazanie pozwanym naruszania dóbr powodów w przyszłości.
Pozwani wnoszą o oddalenie powództwa. Dowodzą, że nie doszło do bezprawnego naruszenia dóbr powodów, gdyż autorka przytaczała wierne cytaty Gran; podkreślała też w książce, że nikt nigdy nie potwierdził jej zarzutów wobec Szpilmana; ponadto nie ukrywała choroby, podeszłego wieku i stanu psychicznego swej rozmówczyni.
Tuszyńska mówiła w sądzie, że nie może powiedzieć ani czy Szpilman był policjantem, ani czy nim nie był. Podkreśliła, że w pamiętnikach Szpilman "wyciął" Gran ze swego wojennego losu, bo nie napisał, kto śpiewał w getcie jego popularną piosenkę.
- Nie chciałam zrobić podobnej manipulacji - oświadczyła. - Mam nagrania i zapisy rozmów z Gran - dodała. W odsłuchanych wcześniej przez sąd taśmach Gran mówiła, że widziała Szpilmana w czapce policjanta w getcie. - Niech on wie, że ja wiem - dodawała. Podkreślała, że "musiała mu się czymś narazić", skoro mówił o jej związkach z gestapo. Wdowa po Szpilmanie mówiła sądowi, że zarzuty z książki nie są poparte żadnymi faktami czy dokumentami, a w spisach policjantów z getta nie ma jej męża. Przyznała, że Szpilman grywał w "Sztuce" na fortepianie, ale nie akompaniował Gran. Pierwszy raz Gran wysunęła oskarżenia wobec Szpilmana w książce wydanej przez nią w 1980 r. w Paryżu. Nie chciał jej wydać Jerzy Giedroyć, obawiając się procesu. - Zbagatelizowałam to ostrzeżenie o tym, co może się rozpętać po próbie poruszenia tematu Wiery Gran. Ale gdybym wiedziała o tym wcześniej i tak nie zrezygnowałabym z napisania tej książki. Ta historia domagała się opowiedzenia - mówiła Tuszyńska. Na 8 lipca sąd planuje końcowe przesłuchanie stron. Powodowie domagali się, by na czas procesu sąd zakazał rozpowszechniania książki w drodze tzw. zabezpieczenia powództwa. Sąd oddalił ten wniosek.
Inne procesy
W warszawskim sądzie trwają inne procesy o książki - o biografię Ryszarda Kapuścińskiego, wytoczony przez wdowę po pisarzu Alicję autorowi Arturowi Domosławskiemu i wydawcy. Toczy się proces wytoczony przez aktorkę Weronikę Rosati znanemu reżyserowi Andrzejowi Żuławskiemu za jego książkę pt. "Nocnik" - sąd zakazał jej rozpowszechniania. Oddalono zaś wniosek o zakazanie publikacji książki o Kapuścińskim.
Autor: db/jaś / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24