Chciałbym zaapelować do ministra sprawiedliwości, żeby na podstawie Prawa o prokuraturze ujawnił, co pan Dudzicz zeznał w postępowaniu przygotowawczym. Opinia publiczna ma prawo wiedzieć, czy pan Dudzicz się przyznał do tego, że umieścił w internecie te wpisy - mówił we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 rzecznik Stowarzyszenia Sędziów "Iustitia" sędzia Bartłomiej Przymusiński. Odniósł się do sprawy członka nowej Krajowej Rady Sądownictwa sędziego Jarosława Dudzicza, któremu przypisywane jest umieszczanie w internecie antysemickich treści.
Prezydium nowej Krajowej Rady Sądownictwa zleciło w poniedziałek wewnętrzne postępowanie dotyczące umieszczanych w internecie antysemickich treści przypisywanych sędziemu Jarosławowi Dudziczowi.
Sam Dudzicz poinformował, że "do czasu wyjaśnienia sprawy" zawiesza aktywność w charakterze zastępcy rzecznika prasowego KRS. Dodał, że zamierza "podjąć kroki prawne zmierzające do ochrony dóbr osobistych, naruszonych przez informacje medialne".
Rzecznik dyscyplinarny sędziów sądów powszechnych Piotr Schab zarządził podjęcie wstępnych czynności wyjaśniających zmierzających do ustalenia, czy "zachowanie sędziego stanowiło o wyczerpaniu znamion przewinienia dyscyplinarnego z art. 107 par. 1 Prawa o ustroju sądów powszechnych, polegającego na uchybieniu godności urzędu o znamionach występku z art. 257 Kk".
"Wszystkie sznurki skupiają się w rękach ministra sprawiedliwości"
O tej sprawie mówił we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 rzecznik Stowarzyszenia Sędziów "Iustitia" sędzia Bartłomiej Przymusiński.
- Powinniśmy stworzyć takie rozwiązania systemowe, żeby osoby, na których ciążą tego rodzaju zarzuty, nie zajmowały tak eksponowanych stanowisk jak w przypadku pana Dudzicza - prezesa sądu (Sądu Okręgowego w Gorzowie Wielkopolskim - red.), członka Krajowej Rady Sądownictwa czy zastępcy rzecznika prasowego Krajowej Rady Sądownictwa. I oczywiście sędziego, bo to również jest prestiżowe stanowisko - mówił.
Stwierdził, że "dzisiaj mamy stworzony system polegający na tym, że to ten, który umieścił pana Dudzicza na tych stanowiskach, czyli minister sprawiedliwości, to tylko on ma pełną kontrolę nad tym, czy pan Dudzicz będzie to stanowisko zajmował".
- My jako sędziowie nie możemy odwołać nawet pana Dudzicza ze stanowiska prezesa sądu. Tak to wszystko zostało stworzone, że wszystkie sznurki skupiają się w rękach ministra sprawiedliwości bądź też jego nominatów, jakimi są rzecznicy dyscyplinarni. Jak wiemy, postępowanie w prokuraturze trwa od czterech lat, a pan Dudzicz nawet nie ma postawionych zarzutów - przypominał rzecznik Iustitii.
- Chciałbym zaapelować do ministra sprawiedliwości, żeby na podstawie artykułu 12 prawa o prokuraturze ujawnił, co pan Dudzicz zeznał w postępowaniu przygotowawczym. Postępowanie trwa już cztery lata i myślę, że opinia publiczna ma prawo wiedzieć, czy Dudzicz się przyznał do tego, że umieścił w internecie te wpisy szkalujące naród żydowski, czy też może się nie przyznał - mówił sędzia Przymusiński.
Prokurator Generalny, Prokurator Krajowy lub inni upoważnieni przez nich prokuratorzy mogą przedstawić organom władzy publicznej, a w szczególnie uzasadnionych przypadkach także innym osobom, informacje dotyczące działalności prokuratury, w tym także informacje dotyczące konkretnych spraw, jeżeli informacje takie mogą być istotne dla bezpieczeństwa państwa lub jego prawidłowego funkcjonowania. Art.12 ust.1 Prawo o prokuraturze
"Nie może być takiej sytuacji, żeby niezależny sędzia tłumaczył się przed politycznym nominatem"
Gość "Wstajesz i wiesz" odniósł się także do faktu, iż kilkoro sędziów odmówiło stawienia się na wezwanie rzeczników dyscyplinarnych sędziów sądów powszechnych. Pierwszy uczynił tak prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia" Krystian Markiewicz, do niego dołączyli kolejni.
Sędzia Przymusiński podkreślił, że "to była bardzo trudna decyzja i dla sędziego Markiewicza, i dla sędziów z Iustitii, którzy wsparli go w tej decyzji".
- To jest kwestia honoru i zasad, dlatego, że rzecznicy dyscyplinarni nie oczyścili się wiarygodnie w żaden sposób z tego, że uczestniczyli w grupie, która zajmowała się hejtowaniem sędziów przy pomocy materiałów wyciekających najprawdopodobniej z Ministerstwa Sprawiedliwości - stwierdził.
Przekonywał, że sędziowie "nie uchylają się od odpowiedzialności'. - Ci sędziowie, którzy powiedzieli, że nie stawią się przed rzecznikiem, jednocześnie powiedzieli, że stawią się na każde wezwanie sądu i stawią się przed zastępcami rzeczników przy sądach okręgowych. Są gotowi wyjaśnić wszystkie kwestie związane z tymi postępowaniami - tłumaczył.
- Natomiast nie może być takiej sytuacji, żeby niezależny sędzia tłumaczył się przed politycznym nominatem, który pomimo ciążących na nim zarzutów, nie oczyszcza się z tych zarzutów - dodał.
Oświadczenia sędziów, którzy mieli należeć do "Kasty"
Prywatne akty oskarżenia i pozwy zapowiedzieli między innymi sędziowie Michał Lasota i Przemysław Radzik, zastępcy rzecznika dyscyplinarnego. 26 sierpnia opublikowali oświadczenie, w których podkreślili, że nie brali "udziału w jakichkolwiek działaniach spełniających znamiona dyskredytowania lub oczerniania sędziów".
"Podjęliśmy decyzję o wstąpieniu na drogę postępowania sądowego przeciwko podmiotom bezprawnie naruszającym nasze dobra osobiste, w tym cześć, honor i dobre imię" - poinformowali. Lasota i Radzik uważają, że od ponad roku są celami "niespotykanego wcześniej ataku medialnego oraz ataku części środowisk sędziowskich". "Ataki te godzą w naszą godność oraz narażają każdego z nas na utratę zaufania niezbędnego do pełnienia urzędu sędziowskiego i wykonania funkcji Zastępców Rzecznika Dyscyplinarnego Sędziów Sądów Powszechnych" - napisali. "Pełniąc służbę, zawsze kierowaliśmy się treścią ślubowania sędziowskiego i zasadami zawartymi w Zbiorze Zasad Etyki Sędziów i Asesorów Sądowych" - oświadczyli.
Mający stać za akcją hejtu ówczesny wiceminister Łukasz Piebiak, gdy odchodził z Ministerstwa Sprawiedliwości wydał oświadczenie, w którym zapewnił, że będzie z determinacją bronić swojego dobrego imienia. "Wnoszę do sądu pozew przeciwko redakcji Onet, która rozpowszechnia pomówienia na mój temat oparte na relacjach niewiarygodnej osoby" - napisał.
Autor: mjz / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24