Bartłomiej Misiewicz, jeden z najbliższych współpracowników Antoniego Macierewicza, ukończył studia licencjackie. Brak wykształcenia wyższego był przedmiotem krytyki, kiedy Misiewicz pracował w resorcie obrony i w Polskiej Grupie Zbrojeniowej. "Od października rozpoczynam między innymi studia magisterskie" - ogłosił były rzecznik MON.
"Dziękuję za wszystkie gratulacje, trzymanie kciuków i wsparcie! Rzeczywiście udało się (choć łatwo nie było) ukończyć studia I stopnia na kierunku politologia na Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. Zatroskanych zapewniam: od października rozpoczynam między innymi studia magisterskie" - napisał Misiewicz na Twitterze.
Dziękuję za wszystkie gratulacje, trzymanie kciuków i wsparcie! :) Rzeczywiście udało się (choć łatwo nie było) ukończyć studia I stopnia na kierunku politologia na @wsksim Zatroskanych zapewniam: od października rozpoczynam https://t.co/nQx1bmBgX7. studia magisterskie :)
— Bartłomiej Misiewicz (@MisiewiczB) 11 czerwca 2018
Kilka razy był studentem
Wykształcenie 28-latka wzbudziło zainteresowanie opinii publicznej, kiedy w latach 2015-2017 był rzecznikiem prasowym oraz szefem gabinetu politycznego ministra obrony Antoniego Macierewicza.
Zajmował też posadę członka rady nadzorczej oraz pełnomocnika zarządu do spraw komunikacji w Polskiej Grupie Zbrojeniowej. W 2016 roku objął również stanowisko w radzie nadzorczej spółki Energa Ciepło Ostrołęka. Piastował te funkcje, choć nie miał ukończonych studiów oraz kursu dla członków rad nadzorczych.
Misiewicz kilkakrotnie rozpoczynał studia, między innymi w Społecznej Akademii Nauk w Łodzi oraz na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. W październiku 2016 roku rozpoczął edukację w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, której założycielem jest ojciec Tadeusz Rydzyk - redemptorysta i dyrektor Radia Maryja.
Misiewicz zasłynął między innymi nocnym wejściem do Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO w Warszawie. W nocy z 17 na 18 grudnia 2015 roku - jako specjalny pełnomocnik ministra - wszedł tam w asyście funkcjonariuszy Żandarmerii Wojskowej oraz z ekspertami od otwierania zamków i sejfów. Specjaliści siłowo otworzyli drzwi - pod nieobecność pracowników centrum - a także rozpruli sejfy. Z polecenia Misiewicza zabrano wszystkie rzeczy zarówno służbowe, jak i prywatne kierownictwa CEK.
W marcu ubiegłego roku Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie utrzymał w mocy decyzję prokuratora o umorzeniu śledztwa w sprawie przekroczenia uprawnień przez żołnierzy Żandarmerii Wojskowej w tej sprawie. Sąd nie uwzględnił zażalenia pełnomocnika generała brygady Piotra Pytla, byłego szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego.
"Chciałbym przeprosić wszystkich Polaków"
W kwietniu 2017 roku Misiewicz został zawieszony w prawach członka PiS. Dodatkowo została powołana komisja partyjna, która miała zbadać stawiane mu zarzuty i okoliczności jego zatrudnienia.
Po pierwszym posiedzeniu tej komisji Misiewicz poinformował, że rezygnuje z członkostwa w partii. Mówił wtedy o "niesamowitej nagonce" na PiS i "brudnej kampanii" z wykorzystaniem jego nazwiska. - Chciałbym przeprosić wszystkich Polaków za to, że muszą tego żenującego spektaklu słuchać, że muszą to oglądać - powiedział wówczas były rzecznik MON.
Polityczna lojalność ważniejsza od kompetencji. "CZARNO NA BIAŁYM", 22.09.2014 roku:
Autor: PTD//now/kwoj / Źródło: tvn24