Jako policjanci musimy sprawę zbadać, wyciągnąć wnioski i na ich podstawie będziemy wiedzieli, kto zawinił i czy zawinił - powiedział rzecznik komendanta głównego policji inspektor Mariusz Ciarka. W TVN24 komentował w ten sposób użycie przez funkcjonariusza gazu łzawiącego wobec posłanki Barbary Nowackiej.
W sobotę, przy okazji świętowania 102. rocznicy uzyskania przez Polki praw wyborczych, w całym kraju zorganizowano manifestacje Strajku Kobiet. W czasie akcji blokowania stołecznej Trasy Łazienkowskiej w Warszawie posłanka Barbara Nowacka została potraktowana gazem łzawiącym przez jednego z funkcjonariuszy.
Nowacka była gościem niedzielnych "Faktów po Faktach". Na antenie TVN24 mówiła, że w tej sprawie "nie odpuszcza" i zamierza "dochodzić swoich praw". - Nikt nie ma prawa stosować przemocy tak dużej, bezpośredniej w stosunku do osób nieagresywnych. Słyszałam wypowiedź komendanta, który mówił, że mnie zaprosi. Poczekam. Na razie nikt z władz się nie odezwał. Nie odezwał się szef żadnych służb ani MSWiA. Nie usłyszałam też takiego ludzkiego słowa "przepraszam" - relacjonowała.
"Nie na tym polega kontrola, aby w pięć minut osądzać"
Rzecznik komendanta głównego policji inspektor Mariusz Ciarka w rozmowie z TVN24 pytany był w poniedziałek o użycie gazu z niewielkiej odległości wobec posłanki. Przypomniał, że stołeczna komenda opublikowała nagranie z wydarzenia. - Poczekajmy na szczegółowe wyjaśnienie tych okoliczności, aby poznać relację zarówno pani poseł, jak i funkcjonariuszy, którzy byli na miejscu - powiedział.
- W przeciwieństwie do rożnego rodzaju pseudoekspertów czy niektórych mediów, przez nasz profesjonalizm my nie możemy sobie pozwolić na wydanie wyroku w pięć minut. To wymaga szczegółowego wyjaśnienia, szczegółowej analizy nagrań, nie tylko nagrań z kamerki policjanta, ale też od osób postronnych - przekonywał.
Ciarka pytany był także o zaproszenie od komendanta, o którym w TVN24 wspomniała Nowacka. - Sprawa wymaga wyjaśnienia, między innymi w trakcie trwania tych wyjaśnień, chcemy przeprowadzić też rozmowę z panią posłanką, aby wysłuchać jej stanowiska. Tego wymaga rzetelne wyjaśnienie tej sprawy - odpowiadał. - Nie na tym polega kontrola, aby w pięć minut osądzać daną sprawę - dodał.
Dopytywany o to, czy padnie ze strony policji słowo "przepraszam", Ciarka powiedział: - Proszę nie wyrokować. Jako policjanci musimy sprawę zbadać, wyciągnąć wnioski i na ich podstawie będziemy wiedzieli, kto zawinił i czy zawinił. Wyrokowanie po jednym czy dwóch dniach jest przedwczesne i krzywdzące, zwłaszcza dla policjantów, którzy tam na miejscu wykonywali czynności.
Rzecznik rządu odsyła do nagrania. "Pozostawiam ocenie obywateli"
W podobnym tonie wypowiedział się rzecznik rządu Piotr Mueller. - Zgodnie z procedurami, które obowiązują w policji jest wszczęte postępowanie, które ma wyjaśnić tę sytuację - powiedział. Przypomniał o niedzielnej konferencji policji, która przedstawiła nagranie z tej sytuacji.
- Pozostawiam ocenie obywateli, czy jest dobrym udział w zgromadzeniach, które mają charakter nielegalny, które w czasie epidemii są niezgodne z przepisami prawa i czy ta interwencja była słuszna, czy nie i czy faktycznie policjant mógł ocenić w sposób obiektywny, kto jest na miejscu - powiedział. - To nagranie policyjne pokazuje, że to wcale nie jest tak łatwe, jak wydaje się osobom robiącym zdjęcia z kilkuset metrów - dodał.
Ziobro: użycie gazu leży w kompetencjach policji wtedy, kiedy jest to uzasadnione
O tę sprawę pytany był na konferencji prasowej minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro. Powiedział, że "jeżeli chodzi o działania polskiej policji, to w każdym wypadku sprawa jest i będzie przedmiotem odpowiedniego badania właściwych służb, a jeśli będą ku temu podstawy, prokuratury".
- Użycie gazu leży w kompetencjach policji wtedy, kiedy jest to uzasadnione. Zasady użycia tego rodzaju środka określają regulacje prawne. W każdym wypadku w pierwszej kolejności organa policji, a później ewentualnie prokuratury badają zasadność użycia takich środków przez policję - mówił. Powiedział przy tym, że nie jest w stanie precyzyjnie ocenić incydentu dotyczącego Nowackiej, ponieważ nie widział żadnego materiału wideo w tej sprawie.
- Mogę zapewnić, że procedury działają, zarówno w policji, jak i prokuraturze. Jeżeli są ku temu podstawy, to będą sprawy na pewno prowadzone i jeśli okazałoby się, że doszło do przekroczenia granic prawa, które regulują zasady i warunki użycia środków przymusu, to wtedy będą z tego wyciągane konsekwencje - zapewnił minister sprawiedliwości i lider Solidarnej Polski.
Dodał, że, "jako polityk i poseł, wtedy, kiedy dochodziło do rozmaitych zdarzeń związanych z używaniem agresji i przemocy ze strony osób manifestujących, nie angażował się, nie szedł wówczas na czele tego rodzaju manifestacji, by nie prowokować użycia przez policję tego rodzaju środków".
- Rolą posłów nie jest wspierać zachowania agresywne wobec policji bądź tolerować czy uwiarygadniać tak skandaliczne zachowania, jak opluwanie policjantów, którzy przecież są ludźmi, którzy wykonują swoje służbowe obowiązki i nie można mieć do nich pretensji, że realizują zadania wyznaczone im przez dowódców - ocenił Ziobro.
Odniósł się w ten sposób do innej sytuacji z sobotniego protestu dotyczącej Marty Lempart ze Strajku Kobiet. Zbadania tej sprawy domaga się należący do Solidarnej Polski wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba.
W poniedziałek posłowie Koalicji Obywatelskiej poinformowali, że złożą zawiadomienie do prokuratury w związku z możliwością przekroczenia uprawień przez funkcjonariuszy policji podczas sobotniej demonstracji.
Wcześniej Kancelaria Sejmu podała, że marszałek izby Elżbieta Witek rozmawiała z komendantem głównym policji gen. Jarosławem Szymczykiem o okolicznościach użycia gazu wobec posłanki. Poinformowano, że Witek oczekuje "niezwłocznych, pisemnych wyjaśnień w tej sprawie".
Barbara Nowacka powiedziała w niedzielę w "Faktach po Faktach", że z nią samą marszałek Witek nie rozmawiała o sprawie.
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt 24/Robert