Starsza pani uchyliła firankę i wyjrzała przez okno mieszkania na warszawskim Bemowie. Zobaczyła znajomego, równie starszego pana. Szedł spokojnie ulicą, ale w pewnym momencie zamachał rękami, jakby opędzał się od natrętnego owada. Przeszedł jeszcze pewien odcinek, w końcu upadł i już nigdy nie wstał. Zawał? Prawdopodobnie, zwłaszcza że starszy pan był chory na serce. Ale lekarz, który wykonywał sekcję zwłok, zauważył, że z przodu ciała jest niewielka rana i odrobina krwi.Artykuł dostępny w subskrypcji
Medyk przyjrzał się temu dokładniej i znalazł w ciele zmarłego pocisk. Zatem to nie zawał, ale zabójstwo z broni palnej. Ale kto zastrzelił przechodnia na ulicy? Starsza pani nie widziała z okna nikogo z bronią. Ba, nikogo nie widziała w pobliżu. Zapamiętała jednak, w którym dokładnie miejscu starszy pan zachował się w nietypowy sposób. Lekarz ustalił zaś, jaką drogę kula przebyła w ciele ofiary.