- Odmowa wydania materiałów z nielegalnych podsłuchów przez tygodnik „Wprost” była sprzeczna z prawem – komentuje były zastępca prokuratora generalnego Ryszard Stefański. Odstąpienie przez ABW i prokuraturę od działań określił jako kompromitację. Wielu przedstawicieli środowiska prawniczego nie podziela jego zdania.
Prof. Ryszard Stefański, prawnik i były zastępca prokuratora generalnego, uważa, że działania pracowników "Wprost" były niezgodne z prawem. - Należało zastosować przepisy prawa karnego. W sytuacji gdy osoba, u której dokonuje się przeszukania, oświadczy, że są tam materiały objęte tajemnicą zawodową, w tym dziennikarską, organ dokonujący przeszukania powinien je zabezpieczyć, opieczętować. Prokurator powinien przekazać je do sądu z wnioskiem o zgodę na wykorzystanie tych informacji w postępowaniu karnym – mówi prof. Stefański.
"Sąd powinien zdecydować, czy to jest tajemnica dziennikarska"
Według niego, kodeks postępowania karnego mówi, że jeżeli osoba, u której przeprowadza się rewizję, oświadczy, że znalezione materiały stanowią tajemnicę, "organ przeprowadzający czynność przekazuje niezwłocznie pismo lub inny dokument bez jego odczytania prokuratorowi lub sądowi w opieczętowanym opakowaniu”.
Stefański przypomniał, że decyzja o tym, czy wykorzystać tajemnice w postępowaniu, należy do sądu, a jeśli by materiały wskazywały na źródło informacji, takie dane nie podlegają ujawnieniu „i sąd by nie wyraził zgody”. - Tu nie ma żadnej kolizji interesów. O tym, czy wykorzystać tajemnice, będzie decydować sąd – podkreśla. I zaznacza, że jest to sytuacja analogiczna do przesłuchania dziennikarza.
"ABW nie chciało wielkiej awantury i odstąpiło od czynności, co jest kompromitacją"
- Podstawy takiego działania są w przepisach kodeksu postępowania karnego. Dziwię się, że dziennikarz, który określa się mianem dziennikarza śledczego, o tym nie wie. Przepis jest jasny, nie budzi żadnej wątpliwości. Całe zachowanie dziennikarza było sprzeczne z prawem” – dodaje. - Uznaje, że obowiązkiem dziennikarza było wydać materiały. - Organy – prokuratura i ABW – nie chciały wielkiej awantury i odstąpiły od czynności, co już jest kompromitacją. Organ państwowy musi działać jasno, konsekwentnie i stanowczo. Należało zabezpieczyć budynek i nikogo do niego nie wpuszczać. Gdyby dziennikarz nie chciał oddać materiałów, należało mu je odebrać w razie potrzeby, używając przemocy” – mówi Stefański.
Zaznacza też, że przestępstwem jest nie tylko nielegalne podsłuchiwanie, ale również udostępnianie wiadomości pochodzących z takich podsłuchów. Zdaniem prawnika, premier wzywając do opublikowania całości materiałów, chciał „zakończyć tę historię”. - Chodziło mu też o to, by odbiorcy mogli poznać cały zapis, a nie jedynie część, ponieważ „podnoszono, że to fragmenty wyrwane z kontekstu - dodaje prawnik.
Inne opinie prawników
Wśród prawników wiele jest odmiennych ocen.
- Bardzo mi przykro o tym mówić, ale prokuratura narusza prawo - oceniał na antenie TVN24 prof. Piotr Kruszyński, karnista z Uniwersytetu Warszawskiego. - Póki pan redaktor Latkowski nie jest podejrzanym w tej sprawie, może mieć status jeden, status świadka. A skoro tak, to jest zobowiązany do zachowania tajemnicy dziennikarskiej. Skoro tak, to wszystkie przedmioty które mogą zawierać jakieś substraty materialne objęte tajemnica dziennikarską, również są szczególnie chronione - tłumaczył.
Wtórowali mu prawnicy z Naczelnej Rady Adwokackiej. Według nich, tak jak bez tajemnicy adwokackiej nie ma rzeczywistego prawa do obrony, tak bez tajemnicy dziennikarskiej nie istnieje wolna i niezależna prasa.
Sprawę w podobnym tonie komentował też med. Dariusz Pluta. - Prokuratura ponownie zachowuje się sprzecznie z Kodeksem postępowania karnego - oceniłał w rozmowie z tvn24.pl. Jak tłumaczył, kpk mówi, że w przypadku materiałów, które zawierają tajemnicę dziennikarską, z tej tajemnicy może zwolnic tylko sąd. - Ale nawet sąd nie może nakazać dziennikarzowi ujawnienia danych umożliwiających identyfikację osoby przekazującej materiał (informację) - mówił mec. Pluta.
Taśmy "Wprost"
W ubiegły weekend tygodnik „Wprost” opublikował nagranie, w którym słychać m. in. rozmowę ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza z prezesem NBP Markiem Belką o hipotetycznym wsparciu budżetu przez bank centralny budżetu na kilka miesięcy przed wyborami, które może wygrać PiS. Belka w zamian za wsparcie stawia warunek dymisji ówczesnego ministra finansów Jacka Rostowskiego oraz nowelizacji ustawy o NBP.
W środę ABW zażądała od "Wprost" wydania nośników danych z nagraniami nielegalnych podsłuchów. Redakcja odmówiła. Prokuratura zarządziła wobec tego przeszukanie redakcji, chciała odebrać redaktorowi naczelnemu "Wprost" komputer i pamięć USB, jednak dziennikarze uniemożliwili to funkcjonariuszom ABW.
W czwartek premier Donald Tusk zaapelował o natychmiastową publikację wszystkich materiałów sporządzonych z podsłuchów. Wykluczył swoją dymisję, dopuścił jednak wcześniejsze wybory parlamentarne. Zapowiedział, że wkrótce oceni działania szefa MSW i podejmie stosowne decyzje. - Nie będę podawał się do dymisji w związku z działaniami, o których wszyscy wiemy, że miały charakter przestępczy – powiedział Tusk.
Autor: bieru//rzw / Źródło: tvn24.pl, PAP