Przeraźliwy krzyk dzieci, kierowcy w tragicznym stanie - jeden zablokowany, drugi zablokowany - w swoich samochodach. Kierowca tira się dusił. Odcięliśmy mu pasy, odciągnęliśmy kierownicę, która przygniatała mu pierś - relacjonował pan Zbigniew, świadek wypadku w Tenczynie, w województwie małopolskim. Autokar wiozący 47 osób, w większości dzieci, zderzył się tam na zakopiance z ciężarówką i autem osobowym.
Autokar zderzył się z ciężarówką i osobowym mercedesem w Tenczynie, w województwie małopolskim. Jak podała policja, w autobusie znajdowało się 46 osób oraz kierowca. Wśród poszkodowanych są dzieci z VII klasy jednej z warszawskich szkół podstawowych.
Uczniowie wracali z tak zwanej zielonej szkoły w Niedzicy w Małopolsce.
"Jeden wielki przeraźliwy krzyk dzieci"
Pierwsi na miejsce wypadku przybiegli okoliczni mieszkańcy. Wśród nich pan Zbigniew, który opowiadał w TVN24, jak pomagał poszkodowanym.
- Tragedia. Wielki huk, [niczym - red.] wybuch przynajmniej dwóch, trzech bomb wojskowych, coś niesamowitego - relacjonował. - Było nas trzech, czterech ludzi miejscowych i pomoc, która była tam niezbędna - podkreślał.
Jak mówił pan Zbigniew, na miejscu wypadku słychać było "jeden przeraźliwy krzyk dzieci". Według jego relacji "obaj kierowcy byli w tragicznym stanie - jeden zablokowany, drugi zablokowany - w swoich samochodach".
- Kierowca tira się dusił. Odcięliśmy mu pasy, odciągnęliśmy kierownicę, która przygniatała mu pierś - mówił. Opowiadał też, że wraz z innymi osobami pomagał dzieciom wyjść z rozbitego autokaru.
- Wydawało się, że nie będzie tak wiele tragedii z dziećmi, a jednak one w pierwszych chwilach nie wiedziały, co się z nimi dzieje - podkreślał pan Zbigniew.
Pytany o to, co działo się wewnątrz autokaru po wypadku, stwierdził, że "tak ogromnego krzyku" jeszcze nie słyszał. - Początkowo sam nie wiedziałem, co mam robić. W początkowej fazie był tam pożar, z tira ropa wyleciała jak z kranu - dodawał.
- Nikt nie wiedział, co się dzieje. Nawet kierowca tira nie wiedział, że zderzył się z autobusem - mówił.
"W takich momentach nie ma trzeźwego myślenia"
Sytuację po wypadku relacjonowała w TVN24 także również mieszkanka Tenczyna. - Huk. Wybiegliśmy z domu i pierwsze co, to zaczęliśmy ratować - opowiadała. - Wszyscy mieszkańcy pomagali, pierwszy odruch to dzwonienie po pogotowie. W takich momentach nie ma trzeźwego myślenia, jedynie żeby pomóc - dodawała. Jak podkreślała, dzieci jadące autokarem "były w szoku".
- Pytali czy przeżyją, kto żyje, kto nie żyje. [Służby ratunkowe - red.] pojawiły się zaraz, momentalnie. Straż, za chwilę helikoptery - relacjonowała kobieta.
Cztery osoby w ciężkim stanie
- Wstępnie bilans tego wypadku jest taki, że mamy 49 osób poszkodowanych, w tym: 21 osób jest lekko rannych i przebywa w szpitalach, a 4 osoby są w stanie ciężkim - przedstawiała sytuację tuż przed godzinie 14 Joanna Sieradzka, rzecznik prasowy krakowskiego pogotowia ratunkowego. Według informacji podawanych po godzinie 15 w szpitalach znajdowało się 30 osób.
W wypadku najbardziej ucierpieli: kierowca ciężarówki, kierowca autobusu. Nie wiadomo jaki jest stan ich zdrowia. Kierowca autobusu był nieprzytomny.
Najciężej ranni zostali przetransportowani do szpitali śmigłowcami. Poszkodowanych przyjęło w sumie osiem szpitali - w Krakowie, Nowym Targu, Limanowej, Suchej Beskidzkiej oraz Katowicach - poinformowała Joanna Sieradzka, rzeczniczka krakowskiego Pogotowia Ratunkowego. Cztery osoby są w stanie ciężkim.
W pomoc zaangażowało się Wojsko Polskie, wysyłając śmigłowiec do transportu rannych.
Pod numerem telefonu 12 272 90 22 rodziny mogą uzyskać informacje na temat osób poszkodowanych - podała małopolska policja.
Autor: akw//now / Źródło: tvn24