Aukcja pamiątek po ofiarach niemieckich zbrodni "zniknęła". "Nigdy nie powinna się odbyć"

pap_20220325_1RZ
Aukcja pamiątek po ofiarach niemieckich zbrodni. Zareagowało MSZ
Źródło: TVN24
Wicepremier i szef MSZ Radosław Sikorski poinformował, że wszystkie przedmioty z niemieckiej "skandalicznej aukcji" zniknęły ze strony internetowej. Szef polskiej dyplomacji interweniował wcześniej w tej sprawie u swojego niemieckiego odpowiednika. Ministra kultury zapowiedziała kolejne kroki resortu.
Kluczowe fakty:
  • Wśród obiektów przeznaczonych na aukcję był m.in. list więźnia z Auschwitz, dokumenty z obozu koncentracyjnego Dachau czy gwiazda żydowska z obozu Buchenwald.
  • W niedzielę polskie MSZ zaapelowało o odwołanie aukcji. Działania domu aukcyjnego potępili szef dyplomacji Radosław Sikorski, a także ministra kultury Marta Cienkowska oraz Pałac Prezydencki.
  • Tego samego dnia Sikorski przekazał, że "artefakty zniknęły z internetowej skandalicznej aukcji".
  • Ministra kultury zapowiedziała, że resort będzie dążył do zbadania obiektów i ich odzyskania, jeśli okażą się autentyczne.

Dom Aukcyjny Felzmann w Neuss miał w poniedziałek rozpocząć sprzedaż prywatnej kolekcji, obejmującej dokumenty i przedmioty związane z ofiarami niemieckich zbrodni. Przeciwko aukcji zaprotestował między innymi Międzynarodowy Komitet Oświęcimski, a także Instytut im. Fritza Bauera we Frankfurcie nad Menem.

Do sprawy odniósł się wicepremier i minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, który poinformował, że rozmawiał ze swoim niemieckim odpowiednikiem Johannem Wadephulem "w sprawie planowanej w Neuss aukcji przedmiotów z czasu terroru niemieckiego podczas drugiej wojny światowej".

"Zgodziliśmy się, że należy zapobiec takiemu zgorszeniu" - przekazał na platformie X.

Odwołanie aukcji

Niedługo potem rzecznik MSZ Maciej Wewiór poinformował, że aukcja "zniknęła".

"Ambasador Jan Tombiński, który od kilku dni interweniował u władz Westfalii w tej sprawie poinformował mnie, że wszystkie artefakty już zniknęły z internetowej strony skandalicznej aukcji" - uzupełnił w osobnym wpisie Sikorski. 

Do informacji o odwołaniu aukcji - również we wpisie na X - odniósł się także w niedzielę po południu Miguel Berger, ambasador Niemiec w Warszawie. "Cieszę się, że ta aukcja została odwołana. Nigdy nie powinna była się odbyć" - napisał.

Przedmioty te "nigdy nie powinny trafiać do komercyjnego obrotu"

Wcześniej rzecznik MSZ wystąpił z apelem "nie tyle o zawieszenie, ale o pełne anulowanie tej aukcji".

"Przedmioty związane ze zbrodniami okresu II wojny światowej nigdy nie powinny trafiać do komercyjnego obrotu" - skomentował. "Wzywamy do ich zwrotu do instytucji i miejsc pamięci, gdzie będą mogły pełnić swoją właściwą rolę - świadectwa tamtego czasu i dokumentu dla przyszłych pokoleń" - napisał Wewiór. Podkreślił, że MSZ wspiera Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego w działaniach zmierzających do ochrony pamięci o ofiarach.

Cienkowska o odzyskaniu obiektów

Oburzenie aukcją wyraziła także ministra kultury Marta Cienkowska. W trakcie popołudniowego briefingu prasowego poinformowała, że przy wsparciu strony niemieckiej udało się "zahamować" aukcję i zdjąć ją ze strony. Jak dodała, o planowanej sprzedaży pamiątek resort kultury dowiedział się w niedzielę rano.

- Musimy sobie zdać sprawę z jednej rzeczy i potępić przede wszystkim handel takimi obiektami. To jest karygodne. Nie możemy dopuszczać do sytuacji, w której pamiątki po osobach, które cierpiały i zginęły w nazistowskich obozach zagłady są wystawiane na handel i są tak naprawdę obiektem, dzięki któremu ludzie chcą się wzbogacić. To jest po prostu obrzydliwe - mówiła Cienkowska.

Ministra przedstawiła też dalsze kroki ministerstwa kultury w tej sprawie. - Przede wszystkim chcemy zbadać te obiekty i doprowadzić do sytuacji - jeśli one rzeczywiście są autentyczne i zostały skradzione z państwa polskiego - w której po prostu zostaną odzyskane, nie kupione - podkreśliła.

Cienkowska zaznaczyła, że w proces "zatrzymania" aukcji "bardzo mocno zaangażowała się strona niemiecka".

Marta Cienkowska
Cienkowska o aukcji pamiątek po ofiarach niemieckich zbrodni: obrzydliwe
Źródło: TVN24

Wcześniej ministra napisała, że jej resort "z najwyższą stanowczością potępia działania Domu Aukcyjnego w Neuss".

"Nie godzimy się na to, by pamięć o ofiarach zbrodni była traktowana jak towar. To nie przedmiot handlu, lecz odpowiedzialność - moralna, historyczna i ludzka. Takie praktyki są głęboko nieakceptowalne" - napisała na X.

Zaapelowała też do przedstawicieli domu aukcyjnego o elementarną przyzwoitość i godność. "Ta aukcja musi zostać anulowana, a wystawione przedmioty powinny trafić tam, gdzie ich miejsce - do instytucji, które z szacunkiem i troską zajmują się pamięcią o ofiarach nazistowskich zbrodni" - dodała.

Rzecznik Nawrockiego: prezydent będzie konsekwentnie domagał się reparacji

W niedzielę głos w sprawie zabrał też Rafał Leśkiewicz, rzecznik Karola Nawrockiego.

"Prezydent RP Karol Nawrocki oczekuje od polskiego rządu, żeby zażądał zwrotu, w ostateczności wykupił wszystkie pamiątki po Ofiarach zbrodni niemieckich na ziemiach polskich, a koszt tego przedsięwzięcia doliczył do ogólnego rachunku reparacyjnego" - napisał Leśkiewicz w serwisie X. Przypomniał, że Niemcy wywołały II wojnę światową, a Polska była jej pierwszą ofiarą. "Niemieckie winy nigdy nie zostały rozliczone, czego skutki odczuwamy do dzisiaj. Prezydent będzie konsekwentnie domagał się reparacji za niemieckie zbrodnie dokonane w Polsce w czasie II wojny światowej" - dodał.

Na wpis rzecznika prezydenta zareagował rzecznik MSZ. "Gwarantuje Panu, że Polska upomni się o te przedmioty, ale nie będziemy wspierać finansowo handlu tymi przedmiotami. Ich miejsce jest w izbach pamięci, a nie na rynku" - zwrócił się w komentarzu pod postem Leśkiewicza.

Z kolei Marcin Przydacz, prezydencki minister odpowiedzialny za sprawy międzynarodowe, stwierdził wcześniej w niedzielę w rozmowie z Polsat News, że minimalną reakcją ze strony polskiej dyplomacji powinno być wezwanie do MSZ niemieckiego ambasadora. - Oczekujemy pilnej interwencji ze strony polskiej, MSZ i polskiej placówki w Berlinie, doprowadzającej do wstrzymania tej nieludzkiej aukcji. Finałem powinno być odzyskanie tych artefaktów, wszystkich tych pamiątek - bo są one własnością państwa polskiego, najprawdopodobniej skradzioną przez nazistowskie Niemcy - powiedział Przydacz.

W tej sprawie wypowiedziała się również ministra kultury. - Mamy totalne zrozumienie ze strony niemieckiej i tworzenie wokół tego gry politycznej, międzynarodowej, w ogóle nie widzę w tym żadnego celu i nie widzę, co miałoby to wnieść do naszej sprawy. Dlatego, że naprawdę strona niemiecka nam pomogła, widzimy duże zaangażowanie. Uważam, że niepotrzebny taki teatr polityczny, który miałby się wokół tej sprawy zadziać, może po prostu zadziałać na naszą niekorzyść - powiedziała Cienkowska w trakcie niedzielnego briefingu prasowego. 

Kontrowersyjna aukcja

Na liście obiektów przeznaczonych do sprzedaży w Domu Aukcyjnym Felzmann - jak podała gazeta "Frankfurter Allgemeine Zeitung" - znajdowały się 623 pozycje.

Wśród dokumentów był list więźnia z Auschwitz "o bardzo niskim numerze" do adresata w Krakowie. Cena wywoławcza – 500 euro. Diagnozę lekarską z obozu koncentracyjnego Dachau dotyczącą przymusowej sterylizacji więźnia wyceniono na 400 euro. Karta z kartoteki gestapo z informacją o egzekucji żydowskiego więźnia w getcie Mackheim w lipcu 1942 r. miała cenę wywoławczą 350 euro. W katalogu znajdowały się też: antyżydowski plakat propagandowy oraz gwiazda żydowska z obozu Buchenwald.

Redakcja "FAZ" przypomniała, że pierwsza część prywatnej kolekcji została sprzedana sześć lat temu. Kupcy dokumentów znajdują się między innymi w Ameryce.

W odpowiedzi na pytanie "FAZ", Dom Aukcyjny oświadczył, że prywatni kolekcjonerzy prowadzą intensywne badania i przyczyniają się do pogłębiania wiedzy historycznej. Ich działalność służy zachowaniu pamięci, a nie handlowaniu cierpieniem.

Komentując stanowisko Domu Aukcyjnego, dziennikarka "FAZ" pisze, że nie ma żadnej gwarancji, iż celem uczestników aukcji jest zachowanie pamięci. Mogą to być równie dobrze osoby o skrajnie prawicowych poglądach. Przyznała, że zakaz handlu takimi dokumentami nie jest wyjściem, gdyż prowadziłby jedynie do przeniesienia aukcji do szarej strefy lub za granicę. "Pozostaje apelować o to, by takie kolekcje przekazywane były publicznym instytucjom, w celu upamiętnienia ofiar" - czytamy w "FAZ".

Apel Muzeum Auschwitz

- Nieustannie apelujemy o przekazywanie do Muzeum Auschwitz wszelkich poobozowych pamiątek – powiedział w niedzielę rzecznik placówki Bartosz Bartyzel. Słowa te padły w reakcji na informacje o planowanej w Niemczech aukcji przedmiotów z okresu terroru niemieckiego podczas II wojny światowej.

- Każdy przedmiot i dokument ma dla nas olbrzymie znaczenie i powinien znaleźć swoje miejsce w zbiorach i archiwum muzeum. Tutaj będą chronione, konserwowane, badane i eksponowane. Tu jest ich miejsce – oświadczył Bartyzel.

Rzecznik dodał, że oświęcimska placówka, stara się monitorować tego typu sytuacje.

Muzeum we wpisie, który w niedzielę po południu opublikowało na portalu X, przypomniało, że Miejsce Pamięci Auschwitz "to nie tylko rozległy teren i autentyczne poobozowe budynki czy ruiny". "To także przedmioty i dokumenty związane z historią niemieckiego nazistowskiego obozu i jego ofiarami, obiekty o szczególnym charakterze, wymowie i symbolice. Pamięć nie jest dana raz na zawsze. W chwili, gdy odchodzą ostatni Ocalali, musimy wspólnie starać się budować ją na tym, co pozostało" – wskazała placówka.

OGLĄDAJ: TVN24 HD
pc

TVN24 HD
NA ŻYWO

pc
Ten i inne materiały obejrzysz w subskrypcji
Czytaj także: