"Zawód żołnierz - dołącz do najlepszych" - pod takim hasłem w sierpniu rozpocznie się największa kampania polskiego wojska. Nie będzie to jednak kampania militarna, a... reklamowa. MON potrzebuje bowiem żołnierzy jak powietrza. W dwa lata do wojskowych butów musi przekonać ok. 50 tysięcy osób.
Ministerstwo ma duży problem, bo kusząc przyszłych żołnierzy nie może obiecać im grubego portfela i "elastycznych godzin pracy w młodym, energicznym zespole". Czym zatem armia będzie kusiła młodych ludzi, którzy rozważają możliwość związania się na stałe z wojskowymi koszarami?
Z wędką i prestiżem na perełki...
- Prestiżem - odpowiada Michał Łazowski z Departamentu Wychowania i Promocji Obronności MON. I dodaje: - Chcemy zupełnie zmienić wizerunek polskiej armii, kojarzonej dotychczas z przymusowym pobytem w wojsku. Służba ma przestać być obciachem. Naszym celem jest wyłowienie perełek.
Szturm na ekrany telewizorów, billboardy, plakaty i strony inetrnetowe zacznie się w sierpniu. I będzie to pierwsza "misja multimedialna" w historii polskiej armii. MON liczy, że dzięki niej w wojskowe szeregi wstąpi nawet 50 tysięcy osób. W 2010 roku nasze zawodowe wojsko ma liczyć 120 tysięcy żołnierzy, dziś na etatach pracuje tylko 70 tys. osób. Ostatni powszechny pobór do armii odbędzie się we wrześniu 2009 r. a więc wojsko nie będzie mogło już liczyć na "nadterminowych".
Tradycja cenniejsza od pieniędzy
MON będzie próbowało przekonać potencjalnych kandydatów na zawodowego żołnierza, że armia jest stabilnym miejscem pracy... z wielką tradycją i prestiżem. Nie wiadomo jednak, czy te zalety przekonają najlepszych, bo ministerstwo nie będzie mogło kusić gigantycznymi zarobkami. Pensja starszego szeregowego to 1,8 tys. zł brutto, a kaprala - 2,2 tys. zł. Dopiero oficerowie mogą liczyć na zarobki wyższe niż 3 tys. zł brutto. Dla porównania starszy szeregowy w armii brytyjskiej dostaje 1,66 tys. funtów, czyli ok. 6,4 tys. zł.
Specjaliści od rynku reklam uspokajają: - Uderzenie w tony patriotyczne jest rozsądnym pomysłem. Łatwiej pokazać, że nobilitującej służby nie pełni się dla pieniędzy - mówi Adam Miecznikowski z agencji reklamowej Publicis.
Z pomocą ministerstwu przyszły największe organizacje medialne w Polsce. - TVP zgodziło się emitować reklamówki za darmo w trzech głównych kanałach, a wydawca "Gazety Wyborczej" nie obciąży MON opłatami za druk reklam na swoich łamach. Wszystko to udało się, bo MON promuje swój sierpniowy bój o rekrutów jako kampanię społeczną - tłumaczą dziennikarze "Polski".
Najpierw atak z billboardów
Pierwsza ofensywa reklamowa rozpocznie się zmasowanym atakiem wojskowych plakatów i billboardów. W całym kraju już w przyszłym tygodniu pojawi się ich ponad dwa tysiące. Spoty telewizyjne na antenę trafią trochę później. Przygotowała je mało znana agencja Vena Art z Lublina.
Zdaniem tych, którzy spoty widzieli, nie porażają one wyrafinowanym montażem ani fabułą w stylu "Rambo".
Koszty całego promocyjnego przedsięwzięcia nie są znane, ale "Polska" dowiedziała się, że za 30-sekundowy spot telewizyjny i 20- minutowy film promocyjny do internetu ministerstwo zapłaciło "tylko" 400 tys. zł.
Źródło: tvn24.pl, "Polska", PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP