Demokracja to rządy ludu, ale w tej demokracji niekoniecznie większość ma rację – uważa przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski arcybiskup Stanisław Gądecki. - Wypowiedź Kościoła jest konieczna, na przykład wtedy, kiedy w polityce wybiera się drogę monopartyjną, która jest niebezpieczna - dodał.
Arcybiskup Gądecki był w sobotę rano w radiu RMF FM pytany, czy w kontekście reform dotyczących Sądu Najwyższego i Krajowej Rady Sądownictwa wskazany byłby list ze strony Kościoła, skierowany do polityków, nawołujący ich do pojednania. - Były takie sugestie, żeby przygotować list o demokracji - przyznał hierarcha.
"Miliony mogą się mylić"
Dopytywany, co powinno się znaleźć w takim liście, przewodniczący Episkopatu odpowiedział, że powinien on zawierać "przypomnienie tych zasadniczych pryncypiów demokracji (...), że to są jednak rządy ludu". - Dalej - że w tej demokracji niekoniecznie większość ma rację - zaznaczył. - Zazwyczaj mówimy: "jeśli coś jest przegłosowane większością, musi być przyjęte i zaakceptowane". Tymczasem może się zdarzyć, że jeden człowiek ma rację, a miliony mogą się mylić - przekonywał arcybiskup.
Jego zdaniem słabą stroną demokracji jest to, że "człowiek może mieć przekonanie, że "idziemy z tłumem, a zatem mamy rację", tymczasem - przypomniał - "Biblia zazwyczaj zakazuje pójść za tłumem, bo mówi, że tłum kieruje się emocjami, nie kieruje się rozumem".
Arcybiskup Gądecki był także pytany, kiedy księża powinni "coś głośno mówić w mediach, a kiedy powinni milczeć" oraz o oczekiwania lub zarzuty, że Kościół "miesza się w politykę". - Jeśli to komuś pasuje akurat dla jego linii politycznej, to wtedy głośno domaga się głosu Kościoła i wyrzeka: "dlaczego Kościół milczy, dlaczego nie zajmuje głosu? Powinien zająć głos". Gdy zaś ta prawda, którą by się chciało wyłuszczyć, nie odpowiada, to "po co się wtrąca [Kościół - red.] do polityki?" - mówił przewodniczący KEP.
Jego zdaniem wypowiedź Kościoła jest konieczna wtedy, kiedy widzimy, że rzeczy idą w bardzo niebezpiecznym kierunku, kiedy np. wybiera się drogę monopartyjną. - To jest też niebezpieczne - uważa abp Gądecki.
List mógłby być "odczytany jako gra do jednej bramki"
Przewodniczący Episkopatu wyraził też pogląd, że nawoływanie do zabrania głosu w danej sprawie przez Kościół to często wyraz "interesownego spojrzenia na rzeczywistość na swoją korzyść, na swoją partię, a wcale nie wyrazem umiłowania prawdy". Z tego powodu - jak przekonywał duchowny - "Kościół musi zważać najpierw na niebezpieczeństwo interesowności u polityków, a z drugiej strony też patrzeć na to, żeby zajmować głos tylko tam, gdzie są naruszone te prawidła moralne i prawda, która grozi nie tylko Kościołowi, ale też grozi egzystencji całego społeczeństwa". Według niego list ze strony Kościoła o zasadach demokracji "mógłby jakiś pożytek przynieść, chociaż podany w tej chwili byłby odczytany jako 'gra do jednej bramki', jako 'gra' tylko w jednym kierunku, więc to też trzeba czekać na stosowny czas na tego rodzaju wypowiedzi".
Ustawy prezydenckie
Andrzej Duda pod koniec września zaprezentował swoje projekty ustaw dotyczące Sądu Najwyższego i Krajowej Rady Sądownictwa; we wtorek zostały one skierowane do konsultacji. Przygotowanie projektów o SN i KRS prezydent zapowiedział w lipcu po zawetowaniu dotyczących tych kwestii ustaw autorstwa PiS. Projekt noweli ustawy o KRS przedstawiony przez prezydenta zakłada m.in., że obecni członkowie KRS-sędziowie pełnią swe funkcje do dnia rozpoczęcia wspólnej kadencji wszystkich członków Rady-sędziów, wybranych na nowych zasadach przez Sejm (dotychczas wybierały ich środowiska sędziowskie - red.). Sejm wybierałby nowych członków KRS-sędziów większością 3/5 głosów na wspólną czteroletnią kadencję; w przypadku klinczu każdy poseł mógłby głosować w imiennym głosowaniu tylko na jednego kandydata spośród zgłoszonych. Projekt ustawy o SN wprowadza m.in.: możliwość wniesienia do SN skargi na prawomocne orzeczenie każdego sądu, przepis, by sędziowie SN przechodzili w stan spoczynku w wieku 65 lat z możliwością wystąpienia do prezydenta o przedłużenie orzekania oraz utworzenie Izby Dyscyplinarnej z udziałem ławników. Skargę nadzwyczajną do SN wnosiłoby się w terminie 5 lat od uprawomocnienia skarżonego orzeczenia; przez 3 lata mogłaby ona być też wnoszona w sprawach, które uprawomocniły się po 17 października 1997 r. Skargi nadzwyczajne miałyby być generalnie badane przez dwóch sędziów SN i ławnika SN.
Projektom ustaw sprzeciwiają się środowiska pracownicze i opozycja.
Autor: mart\mtom / Źródło: PAP