Leo "o ciemnej stronie" polityki. "To mnie spotkało"

Aleksandra Leo
Leo "o ciemnej stronie polityki" i sytuacji, która ją spotkała
Źródło: TVN24
- Niejednokrotnie słyszałam o ciemnej stronie polityki. Dla mnie takie zachowanie, które mnie spotkało, zdecydowanie do nich należy - powiedziała posłanka Polski 2050 Aleksandra Leo w rozmowie z TVN24. To właśnie ona miała zostać ministrą kultury. Ostatecznie tę funkcję objęła Marta Cienkowska.

Aleksandra Leo przed rekonstrukcją rządu była wymieniana jako kandydatka do funkcji ministry kultury i dziedzictwa narodowego. Niespodziewanie na to stanowisko została powołana Marta Cienkowska, dotychczasowa wiceministra resortu. Marszałek Sejmu, lider Polska 2050 Szymon Hołownia mówił po ogłoszeniu zmian w rządzie, że Aleksandra Leo otrzymała propozycję objęcia resortu kultury, ale nie podjęła się tej misji z powodów rodzinnych.

Leo: dotknęła mnie sytuacja, która była nieakceptowalna

W poniedziałek Leo powiedziała w TVP Info o wątpliwościach, które jej towarzyszyły w związku z tą sprawą. Wyjaśniła, że były to sprawy rodzinne i osobiste, jednak zdecydowała, że obejmie stanowisko. Dodała, że wówczas przyszło jej "zderzyć się z brutalną stroną polityki". - Byłam kandydatką pierwszego wyboru, miałam bardzo dużo wątpliwości. Ostatecznie przeważyły sprawy osobiste - powiedziała. 

Zapytana, czy "ta brutalna, betonowa ściana, od której się odbiła, była w Polsce 2050", odpowiedziała: - Tyle się mówi w polityce o tym, że jest nas, kobiet, mało i że musimy ciągle walczyć z mężczyznami, żeby w tej polityce się znaleźć. A tymczasem okazuje się - na szczęście nie zawsze tak jest, ale bardzo często - że tym przeciwnikiem czy wrogiem, z którym trzeba walczyć o miejsce, jest nie mężczyzna, a kobieta.

Leo rozmawiała o tej sprawie z reporterem TVN24 Sebastianem Napierajem.

- Wspomniałam o sytuacji incydentalnej, która miała miejsce, która mnie dotknęła, która dla mnie była nieakceptowalna, ale głęboko wierzę, że to była incydentalna historia związana z jedną osobą, a nie całą organizacją - powiedziała.

Dodała, że "od marszałka Szymona Hołowni dostała wsparcie w tej sytuacji, ale też w wielu innych". - Zawsze mogę na niego liczyć - podkreśliła.

Pytana, czy ma na myśli Martę Cienkowską, odparła, że "dla niej ten temat jest już zamknięty". - Też nie jestem osobą, która chciałaby upubliczniać jakieś nazwiska. Zostawię to już wewnątrz naszej partii - zaznaczyła.

Leo dopytywana była, na czym miała polegać incydentalna sytuacja, o której wspomniała.

- To była sytuacja, w której oczekiwałabym wsparcia od konkretnej osoby, a tego wsparcia nie otrzymałam. Dla mnie nie tylko w polityce bardzo liczy się wsparcie kobiet, ponieważ ciągle mówimy, że tych kobiet w polityce jest za mało, że jesteśmy wypierane przez mężczyzn, musimy bić się o wszystko z mężczyznami - powiedziała. Zaznaczyła, że "w jej klubie akurat jest bardzo wiele wspaniałych kobiet".

- To jest jedna z lepszych rzeczy, która w polityce mnie spotkała, właśnie koleżanki - stwierdziła. Ale, jak dodała, była też "incydentalna sytuacja".

Posłanka Aleksandra Leo
Posłanka Aleksandra Leo
Źródło: Tomasz Gzell/PAP

Dopytywana, czy na ostatniej prostej ktoś podstawił jej nogę, "wyciął" ją, odparła: - Nie, na ostatniej prostej to była moja decyzja, którą podjęłam właśnie ze względu na sytuację rodzinną i osobistą i to przesądziło.

Pytana, czy może zaprzeczyć, że to była Marta Cienkowska, Leo odpowiedziała, że "nie ma w zwyczaju upubliczniania nazwisk i jakichś sytuacji, które miały miejsce w klubie, w partii".

- Ona została ministrą kultury, była podsekretarzem stanu przez półtora roku. Uważam, że zna ministerstwo od podszewki i dobrze sobie poradzi w tym ministerstwie. Ma całą wiedzę, którą powinna mieć - opisała posłanka Polski 2050.

Dodała, że Cienkowska miała "krótki czas, około godziny, na podjęcie decyzji". - Bardzo wierzy w swoje dokonania i osiągnięcia. I to dobrze, to jest duży atut, jeżeli chodzi o zarządzanie resortem - powiedziała Leo.

"Od początku byłam wyborem numer jeden"

Dopytywana stwierdziła: - Niejednokrotnie słyszałam o ciemnej stronie polityki. Dla mnie takie zachowanie, które mnie spotkało, zdecydowanie do nich należy.

- Ale jest incydentalne i powiem szczerze, nigdy w mojej partii, organizacji nic takiego mnie nie spotkało - dodała.

Na pytanie, czy ktoś podważał jej kompetencje, czy to była jakaś forma czarnego PR, zaznaczyła, że "informacje, które pojawiają się w mediach, że usłyszała w żołnierskich słowach, że się nie nadaje, czy ktoś podważa jej kompetencje, nie miały miejsca".

- Od początku byłam wyborem numer jeden. Za to jestem wdzięczna marszałkowi. To wyłącznie są niesprawdzone informacje, które faktycznie pojawiły się w przestrzeni medialnej - dodała.

TVN24 HD
Dowiedz się więcej:

TVN24 HD

Czytaj także: