|

"Lady Tyson" uwięziona w czterech ścianach. "Chciałabym pójść z córką na spacer"

Agnieszka Rylik w ringu, Kołobrzeg, luty 2001 roku
Agnieszka Rylik w ringu, Kołobrzeg, luty 2001 roku
Źródło: Radosław Koleśnik/PAP

Problemy ze zdrowiem, te ogromne. Śmierć bliskiej, kochanej osoby, z dnia na dzień. W ringu Agnieszka Rylik rywalki nokautowała, walczyła tak skutecznie i widowiskowo, że dostała przydomek "Lady Tyson". Po ciosach, które na nią spadły potem, w latach ostatnich, trudno się podnieść nawet jej. Była mistrzyni świata i w boksie, i w kick boxingu płacze, przez większość rozmowy płacze. Jak jej pomóc?

Artykuł dostępny w subskrypcji

ZOBACZ WIĘCEJ SPORTU >>>

- "Dziobu", żyjesz? - krzyczy zaniepokojony Janusz Rewiński, czyli producent Zdzisław "Dzidek" Niedzielski.

To wspomnienia dobre. Zabawne. Pewnie, że do takich wspomnień wracać lubi, nawet bardzo, zwłaszcza teraz.

Nieprzytomny, rozciągnięty jak długi Paweł "Dziobu" Dziobak - grany przez Janusza Józefowicza - nie odpowiada. Nie może, niby tu jest, po potężnym podbródkowym szybuje jednak w innej czasoprzestrzeni.

Agnieszka Rylik nokautuje Janusza Józefowicza na planie filmowym
Agnieszka Rylik nokautuje Janusza Józefowicza na planie filmowym
Źródło: Afa Pixx/Krzysztof Wellman/PAP

- Czy nikt tej pani, k****, nie powiedział, że w filmie się markuje? - wścieka się Bartek Wypychowski, czyli Młody Obiecujący Reżyser, grany przez 45-letniego wtedy Krzysztofa Globisza, traktujący film jako męską przygodę, przy której spala się do cna.

- Przecież miał się nie pochylać - tłumaczy "ta Pani".

"Ta Pani" to Agnieszka Rylik, obsadzona w filmie jako ona sama. Film to "Superprodukcja", rok 2002, reżyseria Juliusz Machulski.

Opowiada Agnieszka: - Niezła historia, bo ja zostałam zaproszona na plan jako konsultantka, w tej ringowej scenie miałam podpowiadać i doradzać walczącej Ani Przybylskiej, niestety już świętej pamięci. Przywiozłam pas, założyłam Ani kask, założyłam rękawice i coś tam wyjaśniałam. Wpadłam na chwilę, bo na drugi dzień wylatywałam do Budapesztu na obronę tytułu mistrzyni świata. A zdjęcia jak to zdjęcia, dużo czekania, więc czekaliśmy, siedzieliśmy i rozmawialiśmy. I nagle pan Machulski mówi: "Wiesz co, Aga? To ty w tym filmie wystąp". No i wystąpiłam, uczyłam Anię boksu, znokautowałam Dziobaka w scenie, która była jedną z pierwszych w Polsce, jeżeli nie pierwszą, obrobionych na blue boksie, pokazujących, jak "Dziobu" w zwolnionym tempie wylatuje w powietrze. Zdjęcia skończyły się późno w nocy, wpadłam do domu, złapałam torbę i na lotnisko, ledwo zdążyłam. Przy nagrywaniu postsynchronów już mnie nie było, dlatego tam nie ma mojego głosu. Wiem, że dzisiaj ta scena uważana jest za jedną z najlepszych w polskich komediach.

Agnieszka Rylik z nieżyjącym już Januszem Rewińskim na planie "Superprodukcji"
Agnieszka Rylik z nieżyjącym już Januszem Rewińskim na planie "Superprodukcji"
Źródło: Afa Pixx/Krzysztof Wellman/PAP

Na Węgrzech - to uwaga porządkowa - Rylik tytuł WIBF World Super Light obroniła, pokonując Amerykankę Ragan Pudwill. Tak, miło powspominać te lata świetności.

"Świat runął mi na głowę"

Wspomnienia złe, ponure, te osaczające?

Agnieszka milczy. - Nie tak łatwo zacząć, daj mi chwilę - mówi w końcu.

W marcu 2022 roku zmarł Andrzej Gnoiński, jej partner.

- Nie mogę się z tym pogodzić, nie potrafię - Agnieszka zaczyna mówić. I płakać. - Odszedł z dnia na dzień, jeszcze w środę spotykał się z ludźmi, w piątek źle się poczuł i po godzinnej reanimacji zmarł. Był człowiek, nie ma człowieka. Szok. Zawalił mi się świat, runął mi na głowę. Akurat wtedy przeciążyłam kręgosłup, nagrywając zdjęcia do jakiejś aplikacji, nieważne. Kręgosłup dokuczał mi od dawna, a po tym przeciążeniu zaczął się dramat, drętwienie nóg, właściwie unieruchomienie. Andrzej zmarł. Wpadłam w głęboką depresję, zamknęłam się w czterech ścianach. Zresztą poruszanie się sprawiało mi już ogromne problemy. Straszne, traumatyczne. Trudno o tym opowiadać.

Cisza.

Milczymy.

Agnieszka Rylik na targach książki, maj 2017 roku
Agnieszka Rylik na targach książki, maj 2017 roku
Źródło: StrefaGwiazd/Stach Leszczyński/PAP

"Miałam w życiu szczęśliwe chwile"

To przejdźmy do boksu, wróćmy tam, gdzie przez lata czuła się tak pewnie, tak dobrze, tak na miejscu.

Najmilsze wspomnienia z tej przebogatej w sukcesy kariery? - Po walce emocje puściły mi raz, i to tak, że właściwie całowałam deski ringu. To była walka o wszystko, o być albo nie być w sporcie - mówi Agnieszka. 

W marcu 2002 roku w słynnym kasynie Mandalay Bay w Las Vegas mierzyła się z Amerykanką Tracy Byrd, siostrą Chrisa Byrda, który dwa lata później zremisuje w Nowym Jorku z Andrzejem Gołotą. Agnieszka przeważała wyraźnie, dopadła ją jednak kontuzja, bardzo poważna, w jednej trzeciej naderwane ścięgno Achillesa. Przegrała na punkty, niejednogłośną decyzją sędziów. Operacja, rehabilitacja, pół roku chodzenia o kulach.

W kwietniu 2002 w Manchesterze stanęła do pojedynku z Amerykanką Elizą Olson, pięściarką bardzo dobrą, bardzo niebezpieczną. Stawka - pasy IBO World Super Light i WIBF World Super Light, których zdobycie oznaczałoby powrót na szczyt, do elity.

Wygrała.

To wtedy przeszczęśliwa całowała deski ringu. "Lady Tyson" wróciła, znowu była tam, gdzie być powinna. - Miałam mocny cios i nokautowałam, trochę jak Mike Tyson, stąd ten pseudonim. Ten - albo "Tyson w spódnicy". Żaden z nich mi nie przeszkadzał, nawet je lubiłam. Rzeczywiście, fajne są te wspomnienia. Miałam w życiu szczęśliwe chwile, krótsze i dłuższe, w sporcie i poza nim. Na pewno urodzenie Marysi, dzisiaj 14-latki. Na pewno czas spędzony z Andrzejem. A z tych ostatnich miłych wydarzeń - to w ubiegłym roku zostałam wybrana do Międzynarodowej Galerii Sław Kobiecego Boksu. Wzruszające, że ludzie po latach potrafią docenić te dawne dokonania. 

Agnieszka Rylik w ringu, Kołobrzeg, luty 2001 roku
Agnieszka Rylik w ringu, Kołobrzeg, luty 2001 roku
Źródło: Radosław Koleśnik/PAP

"Chciałabym jeszcze z córką pójść na spacer"

Post Agnieszki w mediach społecznościowych sprzed kilku dni (szczegółowo wyjaśniający jej sytuację, pisownia oryginalna):

"21 stycznia mam urodziny i imieniny i rocznicę kiedy pierwszy raz poszłam na trening kick boxingu w wieku 15 lat. Kumulacja..

Niestety ostatnie lata to kumulacja dramatów.

Nigdy o tym publicznie nie pisałam bo mam wrażenie i doświadczenie, że większość ludzi nie chce słyszeć o dramatach.

Ale pytacie co u mnie , więc napiszę.

Walczę nadal, tym razem o powrót do normalnego życia.

Mija prawie 3 lata od śmierci mojego Andrzeja... Nie pogodziłam się z tym.

Rzadko bardzo pozwalam sobie na myślenie o tym bo rozpadam się wtedy na amen.

Na tamten czas myślałam, że jak zostanę z tym sama to będzie najlepsze co mogę zrobić. Zostałam sama i prawie przestałam chodzić przez problemy z kręgosłupem. W czasie kariery sportowej miałam operacje Achillesa, dłoni i kolana. Kolano nie wytrzymało więc miałam drugą operacje po której nie było już dobrze i zakończyła moją karierę sportową. Zwyrodnienia w stawach barkowo-obojczykowych doprowadziły do operacji obu barków, resekcji obojczyka. Zawsze myślałam, że jak mam dwie ręce i dwie nogi w miarę zdrowe to zawsze sobie poradzę, niestety zwyrodnienia w odcinku lędźwiowym kręgosłupa sprawiły że nogi drętwiały i zaczęły się problemy z poruszaniem. Nie mogłam chodzić, ani stać dłużej niż parę minut. Nie mogłam się schylić. Nie wspominając o bólu.

Okazało się, że mam niebezpieczny kręgozmyk, połamane kręgi , przepukliny itd. To był bardzo ciężki czas. Słowa jak depresja nie oddadzą klimatu zawsze nadaktywnej Rylik przykutej do łóżka. Długo trwało załatwianie operacji. Nawet nie będę Wam opisywać ile rzeczy runęło, a osób się przestało odzywać. Szkoda mówić. W końcu udało się załatwić operację w lutym zeszłego roku w Łodzi (dziękuję Kuba). Po operacji prof. mówi, że był dramat i zadaje pytanie, czy możesz ruszać nogami? Po takim pytaniu jak nimi ruszasz to wszystko już wydaje się mało ważne.

(...)

Bardzo duże nadzieje wiązałam z tą operacją. Bardzo chciałam wyzdrowieć. Na pewno poczułam lepszą stabilizację. Mogłam się wreszcie wyprostować, ale w ciągu kliku miesięcy nastąpiło drastyczne pogorszenie. Czasem nie jestem w stanie przez ból wstać z łóżka . Nogi drętwieją i przeszywa je ból jak stoję chwile czy siedzę. Nie mogę się schylić. Ból odpuszcza po jakimś czasie jak leżę. Jest bardzo źle, gorzej niż przed operacją. Doszły mocne stany bólowe i paraliżuje mi prawą nogę.

Załamałam się... bo miało być lepiej.

W międzyczasie straciłam ubezpieczenie zdrowotne. Nieważne, że ciężko pracujesz całe życie. Nie pracujesz, to nie masz ubezpieczenia, nie masz jak się leczyć, nie masz za co żyć, nie masz gdzie mieszkać. Wpadasz w błędne koło.

Gdyby nie pomoc mojej mamy i bliskich osób, nie wiem, jak bym przeżyła ten czas. Dziękuję że jesteście na dobre i zostaliście ze mną na złe.

Nie wiem co będzie dalej...

Pewnie powiecie, że jestem twarda, fighterka i sobie poradzę, ale pamiętajcie też, że jestem zwykłym człowiekiem na którego spadło dużo jak na jedną osobę.

Nie było mi łatwo się otworzyć i to napisać, ale pomyślałam przy tych życzeniach spełnienia marzeń od Was, że to już czas podzielić się z Wami, o czym tak naprawdę marzę... Chciałabym jeszcze z córką pójść na spacer, po prostu. Chciałabym wyzdrowieć i stanąć na nogi dla niej. Bo dzięki niej jeszcze się jakoś trzymam i walczę dalej.

Doceniajcie to, co macie, dbajcie o siebie i bądźcie dla siebie dobrzy.

Dziękuję, że kibicujecie mi tyle lat.

Aga"

Jakie miliony?

Zareagowało stowarzyszenie "Obudź w Sobie Potencjał", organizując dla mistrzyni internetową zrzutkę - link do zrzutki i szczegóły TUTAJ.

- Zdecydowałam się na ten wpis z okazji urodzin, żeby to z siebie wylać, wcześniej o mojej sytuacji wiedziało tylko kilka osób na krzyż - mówi Agnieszka. - Tak naprawdę przez całe życie, od 15. roku, ciężko pracowałam, trenowałam, a po karierze nie mogłam iść na emeryturę. Niektórzy być może myślą, że jako "Lady Tyson" zarabiałam miliony, a to zupełnie nie tak. Jakie miliony? Za walkę góra 10 tysięcy dolarów, byłam przecież jedną z prekursorek kobiecego boksu. Pracowałam potem w mediach, byłam ambasadorką hoteli, byłam mówczynią motywacyjną, prowadziłam imprezy dla firm, ciągle coś, ciągle w ruchu.

Agnieszka Rylik prowadzi zajęcia z samoobrony, Świnoujście, lipiec 2018 roku
Agnieszka Rylik prowadzi zajęcia z samoobrony, Świnoujście, lipiec 2018 roku
Źródło: Marcin Bielecki/PAP

I dodaje: - Teraz jest trudno, od dwóch lat przez paraliżujący ból właściwie nie wychodzę z domu, to znaczy z użyczonego przez przyjaciółkę mieszkania, z którego zaraz muszę się wyprowadzić. Straciłam też ubezpieczenie zdrowotne. Impulsem do działania były te niedawne życzenia urodzinowe od fanów. Moje marzenia są proste - normalnie chodzić, pójść z Marysią na spacer, tylko i aż tyle. Zawsze byłam prawdziwa, teraz też jestem.

Czytaj także: