Posłowie Koalicji Obywatelskiej Michał Szczerba i Dariusz Joński kontynuują kontrole w sprawie afery wizowej. W czwartek weszli do Łódzkiego Urzędu Wojewódzkiego z zamiarem sprawdzenia systemu wydawania zezwoleń na pracę. Po kontroli Joński powiadomił, że "pod Urzędem Wojewódzkim wyrosła masa firm, które trudnią się tym, żeby załatwiać pozwolenie na pracę". - Wygląda to na system mechanizmów korupcjogennych, patologicznych, wymuszania od ludzi dodatkowych opłat - mówił Szczerba.
Dariusz Joński w czwartek przed południem na konferencji przed Łódzkim Urzędem Wojewódzkim ogłosił, że posłowie rozpoczynają "kolejną kontrolę poselską, która będzie obejmowała pozwolenia na pracę dla cudzoziemców spoza Unii Europejskiej". Przypomniał przy tym "fakt, który miał miejsce w tym budynku, w Urzędzie Wojewódzkim, kiedy pan Zbigniew Rau pełnił funkcję wojewody łódzkiego".
- W październiku 2019 roku, a przypomnę minister, a wcześniej wojewoda Rau pełnił tę funkcję przez pełne cztery lata, od 2015 roku do listopada 2019 roku, Centralne Biuro Antykorupcyjne zatrzymało kierowniczkę Wydziału Spraw Obywatelskich i Cudzoziemców. Prokuratura zarzuciła przyjmowanie łapówek kierowniczce, chodziło o przyspieszenie procedury legalnego pobytu pracy dla cudzoziemców. Kierowniczka, jak również szef jednej z większych firm pośredniczącej pracy, załatwiali przyspieszenie wydania pozwoleń na pracę - opisał.
Joński tłumaczył, że mówi o tym dlatego, że "to wszystko się działo również pod nosem ówczesnego wojewody łódzkiego Zbigniewa Raua". - Ta wielka afera wizowa również rodziła się pod nosem pana Zbigniewa Raua, tym razem ministra spraw zagranicznych. Jedyny komentarz, jaki dał w ostatnich dniach, to taki, że ta afera wizowa w ogóle nie istnieje - zwrócił uwagę.
- Sami państwo widzicie, jak nie istnieje. Wiceminister podał się do dymisji, kilka osób jest zatrzymanych, tymczasem mamy kolejne, konkretne informacje dotyczące wielkiego przerzutu migrantów zarobkowych z afrykańskich i azjatyckich krajów. Już teraz mowa jest o liczbie prawie 300 tysięcy ludzi, a część z nich kupowała wizy na targach za łapówkę w zależności od kraju, różnie, od 50 tysięcy rupii do 5 tysięcy dolarów, żeby wejść do kolejki - przypomniał (5 tysięcy dolarów amerykańskich to obecnie równowartość ponad 20 tys. złotych, zaś 50 tysięcy rupii indyjskich to obecnie równowartość ponad 2,5 tys. złotych).
"Gdzie oni wyjeżdżają? Nikt nie kontroluje"
- Dzisiaj rozpoczynamy nowy etap tej całej afery wizowej, będziemy sprawdzali zezwolenia na pracę - mówił dalej. - W 2022 roku łącznie takich zezwoleń dla obywateli poszczególnych państw spoza Unii Europejskiej wydano 365 tysięcy, z czego Indie to 41 tysiące, Uzbekistan 33 tysiące, Turcja 25 tysiące, Filipiny 22 tysiące, Nepal 20 tysiące - wyliczył.
Tłumacząc, dlaczego posłowie podejmują kwestię pozwoleń o pracę, Joński, zauważył, że "żeby dostać wizę, najpierw trzeba dostać pozwolenie na pracę". Jak kontynuował, problem polega na tym, że po tym, jak pracodawcy i firmy pośredniczące występują o pozwolenia na pracę, osoby, które te pozwolenia otrzymują, "przyjeżdżają sobie, nie podejmują pracy i nikt nawet nie kontroluje, co się z tymi ludźmi dzieje".
- Gdzie oni wyjeżdżają? Do których krajów wyjeżdżają? Nikt nie kontroluje, bo nie chce. Tu nie chodzi o to, żeby te osoby zasiliły nasz rynek pracy, tylko o to, żeby ktoś zarobił na łapówkach, na wielkiej aferze wizowej. To również będzie dotyczyło wielkiej afery dotyczącej zezwoleń na pracę - zaznaczył. - To pierwszy urząd, który rozpoczynamy kontrolować, ale również chcemy to zrobić w całej Polsce - zapowiedział.
CZYTAJ TAKŻE: Joński w sprawie afery wizowej: pokazaliśmy dokumenty, z których wynika, że minister Rau o wszystkim wiedział
Filipiny, Indie, Nepal, Uzbekistan
Michał Szczerba ocenił z kolei, że "cały przestępczy proceder wiz za łapówki nie byłby możliwy, gdyby nie współpraca, również grup przestępczych w urzędach wojewódzkich, którymi zarządza Prawo i Sprawiedliwość".
- To, że jesteśmy dzisiaj pod Łódzkim Urzędem Wojewódzkim, nie jest przypadkowe. Dlatego, że zanim przystępujemy do kontroli, zawsze sprawdzamy dane. I te dane w dużej mierze nas poraziły. Po pierwsze, jest kwestia liczby wydawanych zezwoleń na pracę dla obcokrajowców. Systematycznie spada liczba wydawanych zezwoleń dla obcokrajowców w grupie obywateli Ukrainy i Białorusi, a systematycznie wzrasta w grupie obywateli państw afrykańskich i azjatyckich - zwrócił uwagę.
- Jeśli chodzi o rok 2021 i 2022, łączna liczba wydanych przez ten urząd zezwoleń na pracę dla obcokrajowców to blisko 100 tysięcy zezwoleń. Mówimy o Łódzkim Urzędzie Wojewódzkim i o województwie łódzkim. To 100 tysięcy zezwoleń na pracę dla obcokrajowców, a jesteśmy w Łodzi, która ma około 650 tysięcy mieszkańców - przypomniał.
Drugą sprawą, która - jak mówił Szczerba - zainteresowała posłów jest to, skąd pochodzą osoby, którym przyznawano wizy. - Mówimy o roku 2021 i 2022, wtedy wojewodą był Tobiasz Bocheński. To człowiek, który został awansowany do Warszawy, jest teraz wojewodą mazowieckim.
Jak stwierdził, "Łódzki Urząd Wojewódzki specjalizuje się w wydawaniu zezwoleń na pracę obywatelom Filipin". - Mamy wniosek z kontroli, którą przeprowadziliśmy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Minister Rau wtedy, kiedy wzrasta liczba zezwoleń dla obywateli Filipin jeśli chodzi o pracę, podpisuje umowę z pośrednikiem w Filipinach na obsługę wiz. Jest to dokładnie data 13 marca 2023 roku - zauważył. Wymienił dalej, że wśród krajów z kilkoma tysiącami pozwoleń dla ich obywateli są Indie, Nepal i Uzbekistan.
- To wszystko nie są dane przypadkowe. Jesteśmy tu po to, żeby sprawdzić w jaki sposób ten proceder przestępczy był prowadzony - podsumował. - Sprawa jest rozwojowa. Mamy tezę, którą dzisiaj stawiamy, że urzędy wojewódzkie zarządzane przez PiS, przez ludzi Raua, których następnie awansowano do Warszawy, były również elementem tego procederu - stwierdził poseł.
"Zawiadomiono ABW, PIP, Straż Graniczną. Żaden z tych podmiotów nie zareagował"
Po przeprowadzonej w Łódzkim Urzędzie Wojewódzkim kontroli posłowie zorganizowali kolejną konferencję przed Wydziałem Spraw Obywatelskich i Cudzoziemców urzędu w Łodzi. - Jesteśmy po pierwszej kontroli poselskiej dotyczącej pozwolenia na pracę, jakie wydaje urząd wojewódzki. Musimy powiedzieć, że po kontroli faktycznie włos na głowie staje dęba. Dlatego, że okazuje się, że od 1 lipca zeszłego roku działa system zapisywania się do kolejki wydawania pozwoleń na pracę, który został zhakowany przez firmy, które są tutaj, w ramach pełnomocnictwa osób, które ubiegają się o pozwolenie na pracę. Biorą za to od czterech tysięcy złotych w górę - powiedział Joński.
- Jesteśmy przed urzędem, gdzie nawet są reklamy firm, które to wszystko załatwiają. Biorą pełnomocnictwa i za pieniądze załatwiają pozwolenie na pracę. Usłyszeliśmy tak na dobrą sprawę, że każdy może dostać pozwolenie na pracę, chyba, że jest na jakiejś czarnej liście - dodał.
Michał Szczerba kontynuował, że drugą sprawą, która "jest absolutnie niebezpieczna, to firmy widmo, które zmieniają miejsce swojego funkcjonowania, szczególnie między Łodzią a Warszawą". - Jedna z firm, firma-krzak, działała w Warszawie, wnioskowała o pozwolenia na pracę dla swoich klientów, tam została skompromitowana, przeniosła się do Łodzi i zawnioskowała o kilka tysięcy zezwoleń na pracę. Urząd wojewódzki poinformował wszystkie służby o tym, że ten proceder uzyskiwania zezwoleń na pracę funkcjonuje, i służby państwa powinny zadziałać - opisał.
Jak dodał, "zawiadomiono ABW, zawiadomiono Państwową Inspekcję Pracy i Straż Graniczną". - Żaden z tych podmiotów nie zareagował i Łódzki Urząd Wojewódzki był zmuszony, w terminie wynikającym z Kodeksu postępowania administracyjnego 30-dniowym, wydawać zezwolenia na pracę dla podmiotu, który jest niewiarygodny, którego działalność jest fikcyjna, a w oparciu o te dokumenty przyjeżdżają osoby z Afryki i Azji - powiedział.
Szczerba dodał, że właścicielka tej firmy "ma cztery podmioty gospodarcze". - W tym Urzędzie Pracy otrzymała na jedną z tych spółek 478 decyzji, na drugą 79 decyzji, na kolejną 1437 decyzji, na kolejną 1388 decyzji wydanych przez Łódzki Urząd Wojewódzki - wyliczył.
"Łódzki Urząd Wojewódzki stał się małym MSZ"
Joński komentował, że "pod Urzędem Wojewódzkim wyrosła masa firm, które trudnią się tym, żeby załatwiać pozwolenie na pracę". - Czy ci ludzie tu pracują? W większości nie pracują. W większości wyjeżdżają z Polski, nie wiadomo, co się z nimi dzieje, nikt tego nie kontroluje. Na pytanie o firmę, która według informacji złożyła (wnioski o - red.) kilka tysięcy pozwoleń na pracę, okazuje się, że w styczniu Łódzki Urząd Wojewódzki zawiadomił odpowiednie organa, odpowiedź przyszła dopiero we wrześniu, a Łódzki Urząd Wojewódzki ma 30 dni na odpowiedź, bądź 14 w zależności od sprawy, więc musieli tak czy inaczej wydać wizy - tłumaczył.
Joński zrelacjonował, że posłowie usłyszeli także, że "wielu ludzi przyjeżdża do Polski na tak zwane szkolenie bądź do szkoły". - Zazwyczaj ta nauka kończy się po kilku dniach, tylko i wyłącznie po to przyjeżdżają, żeby załatwić sobie pozwolenie na pracę, rzucają szkołę i rozpoczynają pracę. Nikt nad tym absolutnie nie panuje - zaznaczył. - Wygląda na to, że Łódzki Urząd Wojewódzki stał się takim małym MSZ. Tam też wpływały wszystkie informacje o nieprawidłowościach, na które absolutnie nie reagowano - skwitował.
Szczerba podkreślił, że "zobaczyliśmy obraz państwa patologicznego, czyli takiego państwa, które jest słabe, które nie kontroluje podstawowej rzeczy, jaką jest kontrola granic i kontrola tego, kto przyjeżdża na teren Rzeczpospolitej Polskiej, a również w tym przypadku strefy Schengen".
- Te nieprawidłowości, o których mówimy, będziemy musieli sprawdzić w innych urzędach wojewódzkich, bo wygląda to na system mechanizmów korupcjogennych, patologicznych, wymuszania od ludzi dodatkowych opłat poza oficjalnym cennikiem państwa polskiego - oświadczył.
Afera wizowa
Śledztwa w sprawie nieprawidłowości przy składaniu wniosków o wydawanie wiz prowadzą prokuratura i Centralne Biuro Antykorupcyjne. Do tej pory zarzuty w sprawie możliwego oszustwa wizowego usłyszało siedem osób.
Opozycja mówi o korupcji i twierdzi, że podejrzenia budzą setki tysięcy wydanych dokumentów. Szef PO Donald Tusk nazwał to "największą aferą XXI wieku w Polsce". Z kolei politycy Prawa i Sprawiedliwości przekonują, że afery nie ma. Szef partii Jarosław Kaczyński mówił, że "to nawet nie jest aferka".
Zastępca dyrektora Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej Daniel Lerman na konferencji prasowej w ubiegłym tygodniu zrelacjonował, że "śledztwo wszczęte zostało 7 marca 2023 roku na podstawie materiałów przekazanych przez Centralne Biuro Antykorupcyjne". - Dotyczy ono płatnej protekcji przy przyspieszaniu procedur wizowych w stosunku do kilkuset wiz, składanych wniosków wizowych na przestrzeni półtora roku. Z tych kilkuset wiz większa część została załatwiona decyzjami odmowymi - tłumaczył prokurator. Dodał, że proceder dotyczył wniosków o wizy dla cudzoziemców w celu wykonywania pracy na terytorium Polski.
CZYTAJ WIĘCEJ: Afera wizowa. Co wiemy do tej pory?
Ministerstwo Spraw Zagranicznych w swoim komunikacie, dotyczącym wydawania wiz cudzoziemcom, przekazało w ubiegłym tygodniu dane statystyczne. Resort podał, że w ciągu ostatnich 30 miesięcy MSZ wydało cudzoziemcom ponad 1 mln 950 tys. wiz pozwalających na pobyt w krajach Shengen i ponad 1 mln 782 tys. wiz krajowych (pozwalających na przebywanie jedynie w Polsce).
Obywatelom Białorusi wydano takich wiz odpowiednio ponad 586 tys. i ponad 534 tys., natomiast obywatele Ukrainy w tym czasie otrzymali ponad 990 tys. i ponad 988 tys. takich dokumentów.
Pozostałych niemal 375 tys. wiz Schengen i ponad 259 tys. wiz krajowych wydano obywatelom innych krajów.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24