O tym, że Biały Dom wysłał pocztą dyplomatyczną do Polski list Donalda Trumpa skierowany do Karola Nawrockiego jako pierwsze nieoficjalnie podały media. Szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz pytany w środę rano, czy list dotarł do prezydenta, poinformował, że nie i że prawdopodobnie jest w ambasadzie Polski w Waszyngtonie. Niedługo później rzecznik MSZ Paweł Wroński przekazał, że list dotarł do kancelarii prezydenta "bez żadnej zwłoki i zgodnie z obowiązującym trybem".
W czwartek rano w "Rozmowie Piaseckiego" Przydacz poinformował, że list od Donalda Trumpa do Karola Nawrockiego trafił do kancelarii prezydenta w środę o godzinie 12. Ujawnił, że jest to "list kurtuazyjny", który zawiera "podziękowanie za wizytę" oraz "wyrażenie nadziei na przyszłe dobre relacje". Zaznaczył, że list jest jawny.
Przydacz ocenił jednocześnie, że to "nie treść tego listu, choć bardzo miła i sympatyczna, jest najważniejsza w całej tej sprawie", ale to, że "dziennikarze dowiadują się o fakcie istnienia tego listu przed jego adresatem". - Rzecz absolutnie wyjątkowa - ocenił.
Przydacz o braku profesjonalizmu
- W normalnej, profesjonalnej dyplomacji powinno być tak: trafia list z Białego Domu do polskiej ambasady, jest nadawany pocztą dyplomatyczną, a jednocześnie skan tego listu, jeśli już go pan kierownik (ambasady Bogdan) Klich przeczytał, to powinien wysłać w trybie pilnym do kancelarii. A pan kierownik Klich według mojej wiedzy zrobił dokładnie odwrotnie. Wyszedł do mediów, zaczął opowiadać, że ma ten list, położył go na biurku, poszedł spać. Obudzili go wcześniej rano urzędnicy MSZ-u z uwagi na dyskusję medialną - mówił Przydacz. W jego ocenie przekazanie listu nie zostało przeprowadzono w sposób profesjonalny.
Przypomniał, że we wtorek rano na antenie RMF FM był pytany o list od Trumpa. - Mówię, ale jaki list? (Usłyszałem - red.): "przecież kierownik Klich mówi, że list jest, a wy go jeszcze nie macie?" Co miałem odpowiedzieć? Mówię, że nie ma takiego listu, czekamy na jego treść - relacjonował prezydencki minister.
Według niego, "to bardziej dyskusja o profesjonalizmie". - Treść tego listu jest kurtuazyjną, grzeczną odpowiedzią na wizytę, podziękowaniem i dalszą wymianą uprzejmości. W tym sensie to nie jest list przesądzający o stanie relacji polsko-amerykańskich. Natomiast fakt, że go nie otrzymuje adresat, a informuje o nim ambasada, że w Waszyngtonie informują o tym media, jest po prostu nieakceptowalny. To tak, jakby listonosz wziął z placówki pocztowej list i wszystkim ogłosił, że ten list ma, po czym zapomniałby go dostarczyć do adresata - powiedział Przydacz.
Autorka/Autor: momo/kab
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: KPRP / Mikołaj Bujak