- Ci młodzi ludzie są szalenie dzielni. Dają przykład, jak należy bronić takich wspólnych wartości. A Puszcza Białowieska, taka dzika Puszcza Białowieska jest wspólną wartością nie tylko dla nas, Polaków, ale też dla wielu Europejczyków - powiedział Adam Wajrak. Ekolog i dziennikarz "Gazety Wyborczej" w rozmowie z TVN24 opowiadał o trwającym proteście przeciwko wycince drzew. Przed około godziną na miejscu protestu pojawili się przedstawiciele Straży Leśnej, którzy odgrodzili teren za pomocą taśmy.
Wajrak podkreślał, że nie tylko Polacy protestują przeciwko wycince drzew.
- Puszcza Białowieska, taka dzika Puszcza Białowieska jest wspólną wartością nie tylko dla nas, Polaków, ale też dla wielu Europejczyków, dlatego też są z nami tutaj Czesi, Rumuni, prawdopodobnie Słowacy również. Także to pokazuje, że ten proces powoli się staje międzynarodowy - opowiadał ekolog.
"Władza na dole przestraszyła się władz na górze"
Wajrak odniósł się również do poprzedniego protestu ekologów, podczas którego interweniowała policja, siłą usuwając ekologów.
- Podejrzewam, że to jest ciśnienie wywołane wizytą ministra Szyszki wówczas w Hajnówce i po prostu władza na dole przestraszyła się władz na górze i zadziałała troszkę agresywnie - stwierdził dziennikarz. - Muszę powiedzieć, że byłem zaskoczony taką gwałtowną reakcją, przecież pan minister Szyszko przedstawia się jako sama dobroć - dodał.
Wajrak podkreślał również, jak ważna jest akcja, którą prowadzą protestujący ekolodzy.
- Wydaje mi się, że takie zwracanie uwagi na ten problem ma olbrzymi sens, bo pokazuje, że dzieje się tu olbrzymie barbarzyństwo i to też nadaje pewną wagę, że pewna grupa ludzi jest gotowa do wielkich, wielkich poświęceń. Nasze poświęcenie powinno polegać na tym, żebyśmy na politykach wymusili objęcie całej Puszczy Parkiem Narodowym - powiedział.
Jak dowiedział się TVN24, ekolodzy podjęli decyzję, że będą nocowali przy maszynach, tak by nie mogły one pracować w środę.
"To jest pokojowy protest"
Jak donosi reporter TVN24, który jest w Puszczy Białowieskiej, po godz. 15 na miejscu protestu pojawili się przedstawiciele Straży Leśnej, którzy odgrodzili teren za pomocą taśmy, informując o zakazie wstępu.
- Czujemy się po prostu zagrożeni, uważamy, że policja co najmniej nadużywa władzy - powiedział jeden z protestujących. - Chcemy podkreślić, że to jest pokojowy protest, jest to protest w obronie Puszczy Białowieskiej, ostatniego takiego naturalnego lasu nizinnego Europy. I jeszcze raz chcielibyśmy zaapelować, by Straż Leśna nie nadużywała władzy, nie stosowała przemocy fizycznej i psychicznej. I chcielibyśmy się dowiedzieć, jaki jest cel ich tutaj wizyty, bo w chwili obecnej nie możemy się (tego-red.) dowiedzieć - dodał.
- Przez cały dzień była policja, teraz ta policja się wycofała, weszła straż leśna i robi coś, co jest dla nas zupełnie niezrozumiałe - stwierdził protestujący. TVN24 skontaktował się telefonicznie z rzecznikiem Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych, który stwierdził, że teren, na którym trwa protest należy do Lasów Państwowych i ze względu na to, straż leśna pojawiła się, żeby pilnować porządku. - Widzę, że mamy coś takiego, że panowie tutaj zakazują poruszania się w jedną i w drugą stronę obywatelom, a ustawa o lasach nie pozwala im na to - skomentował Adam Wajrak. - Nie wiem, na jakiej podstawie prawnej to robią. Czytam właśnie ustawę o lasach i nie mogę znaleźć przepisu, który zabrania chodzenia po trawniku w pobliżu stojących harvesterów - stwierdził.
Autor: azb/sk / Źródło: tvn24