Nie wyobrażam sobie, żeby tego rodzaju akcje, narzędzia inwigilacji były wykorzystywane do czystej gry politycznej - powiedział w "Jeden na jeden" wicemarszałek Sejmu Adam Bielan. Odniósł się w ten sposób do słów byłego pracownika Bura Bezpieczeństwa Narodowego, pułkownika Czesława Juźwika, który twierdzi, że prowadzone są aktywne działania operacyjne przeciwko biuru, a tym samym przeciwko prezydentowi.
- Mamy taką, a nie inną konstytucję w Polsce i takie iskrzenie, pewne spory kompetencyjne między ośrodkiem prezydenckim - Biurem Bezpieczeństwa Narodowego - a Ministerstwem Obrony Narodowej, jeśli chodzi o zwierzchnictwo nad armią, będą zawsze się pojawiać, dopóki nie rozstrzygniemy tych sporów zmieniając konstytucję - powiedział Adam Bielan.
Dodał, że jeżeli pułkownik Juźwik ma jakiekolwiek dowody na mocne tezy, które stawia, "powinien te dowody ujawnić".
Tłumaczył, że jeżeli pracownicy BBN "byliby podejrzewani o coś, to kontrwywiad ma obowiązek podsłuchiwać".
- Natomiast nie wyobrażam sobie, żeby tego rodzaju akcje, podsłuchy, tego rodzaju narzędzia inwigilacji były wykorzystywane do czystej gry politycznej. Nie wierzę w to – powiedział wicemarszałek Senatu.
Przyznał, że jeżeli oba środowiska - prezydenta i MON - "wytykają sobie ludzi dawnego systemu i oni odchodzą, to mogę powiedzieć, że się z tego cieszę".
"Sporu na linii BBN-MON nie można tolerować na dłuższą metę"
Zaznaczył jednak, że spięcia na linii BBN-MON "to nie jest sytuacja, którą można tolerować na dłuższą metę".
- Mam nadzieję, że ta rywalizacja i ten spór w pewnym momencie zostaną zakończone - powiedział Bielan.
Pytany, kto powinien przeciąć spór, odpowiedział: wydaje mi się, że to jest kwestia ustaleń między panem prezydentem, a panią premier.
- Mówię o tym, żeby ten spór kompetencyjny próbować przynajmniej jakoś załagodzić, do momentu, kiedy nie będziemy mieć ostatecznych rozstrzygnięć konstytucyjnych – dodał.
"Aktywne działania operacyjne"
Pułkownik Czesław Juźwik musiał odejść z Biura Bezpieczeństwa Narodowego, gdy ujawniono jego teczkę z przeszłością w komunistycznym kontrwywiadzie. Juźwik twierdzi, że w BBN wiedziano o tym, a afera wybuchła, gdy zaczął oceniać dla prezydenta pomysły ministra obrony Antoniego Macierewicza. Pytany przez reportera "Czarno na białym" Piotra Świerczka, czy wokół BBN prowadzona jest jakaś gra ze strony Ministerstwa Obrony Narodowej, odparł: - Jako były oficer kontrwywiadu mogę powiedzieć, że odnoszę nieodparte wrażenie, iż prowadzone są aktywne działania operacyjne przeciwko biuru, a tym samym przeciwko prezydentowi. Jak dodał, ma powody przypuszczać, że oficerowie, czy też pracownicy BBN-u są inwigilowani przez MON. - Cała akcja teczek nie wzięła się z niczego, takie teczki nie leżą na ulicach. Sądzę, że przekroczono pewne bariery. Oczywiście, nie mogę tego w żaden sposób udowodnić, mogę mówić o swoich przypuszczeniach, o tym jak widzę sprawy jako analityk - tłumaczył były ekspert Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
Dopytywany, czy w BBN-ie o tym rozmawiali, odpowiedział, że tak. Wnioski były takie, że jest źle, że ktoś inwigiluje - dodawał. - Tak naprawdę nie chodzi o BBN, nie chodzi oczywiście o mnie, ja jestem tylko pionkiem w jakiejś znacznie większej grze. Nie chodzi też o moich kolegów. Chodzi o zwierzchnictwo nad silami zbrojnymi - ocenił.
ZOBACZ MATERIAŁ "CZARNO NA BIAŁYM":
Autor: js/adso / Źródło: tvn24