Stołecznego Ratusza kryzys się nie ima, dlatego prezydent nie rezygnuje z przyznania urzędnikom premii za 58 milionów złotych. - Myślę, że to normalna motywacja do pracy. To jest duża instytucja, ja muszę mieć jak najlepszych pracowników - argumentuje Hanna Gronkiewicz-Waltz.
Urzędnicy Ratusza mogą być wdzięczni losowi za taką szefową. Nawet apele premiera, by w okresie kryzysu nagrody przyznawać "bardzo wstrzemięźliwie", nie zmieniły zdania prezydent Warszawy. Na premie dla stołecznych urzędników Ratusz wyda w tym roku 58 milionów. Tylko czterej wiceprezydenci dostaną po kilkadziesiąt tysięcy (w zeszłym roku każdy z nich otrzymał po 100 tys. zł brutto)
- Chodzi o ponad 7 tysięcy osób. Gdy się przeliczy, wychodzi, że jest to dokładnie 2100 zł nagrody na kwartał średnio na pracownika - argumentowała Hanna Gronkiewicz-Waltz w TVP Info. Czyli 8400 na rok. - Myślę, że to normalna motywacja do pracy. To jest duża instytucja, ja muszę mieć jak najlepszych pracowników - przekonywała.
"I tak jest o 10 mln mniej"
Dopytywana o słowa Donalda Tuska, a potem Grzegorza Schetyny, który w obliczu kryzysu radził jej "pilnować nie tylko przejrzystości, ale też skromności", spokojnie wytłumaczyła: - Myślę, ze wicepremier Schetyna po prostu nie wiedział, na ile osób jest ta magiczna liczba 58 mln zł. To są już kwoty obniżone o 10 mln ze względu na sytuację kryzysową. Gdyby jej nie było, to dałabym o planowane 10 mln więcej - deklarowała.
Prezydent zapewniła też, że stolicę stać na takie premie, bo sytuacja finansowa miasta jest "świetna". - Mamy najniższe w historii zadłużenie i najwyższe w historii inwestycje - stwierdziła.
kaw / ola
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24