36-letni trener personalny z Gdańska usłyszał zarzut uszkodzenia ciała swojej partnerki. Wobec mężczyzny zastosowano dozór policyjny oraz zakaz kontaktowania i zbliżania się do pokrzywdzonej.
W sobotę wieczorem w jednym z mieszkań na Przymorzu doszło do awantury. Jak poinformowała w komunikacie Komenda Miejska Policji w Gdańsku, kobieta zgłosiła, że "partner był wobec niej agresywny, uderzył ją w twarz i wykręcał jej ręce".
36-letni mężczyzna uciekł przed przyjazdem policji. Został zatrzymany w niedzielę.
Jak poinformował tvn24.pl starszy aspirant Mariusz Chrzanowski z zespołu prasowego Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku, 36-latek został w poniedziałek przesłuchany przez prokuratora. Usłyszał zarzut uszkodzenia ciała. Prokurator przychylił się do wniosku policji i zastosował wobec podejrzanego dozór oraz zakaz kontaktowania i zbliżania się do pokrzywdzonej.
"Zmasakrował mi twarz"
O sprawie stało się głośno po wyznaniu, które w niedzielę pojawiło się na Instagramie na profilu o nazwie prawda_ . Jego autorką ma być pokrzywdzona kobieta.
"(…) Zostałam pobita przez mojego partnera, który jest trenerem osobistym, zmasakrował mi twarz, połamał nos, rozciął łuk brwiowy, obił ręce i nogi, bił moją głową o podłogę. Kiedy byłam cała zakrwawiona uciekł z mieszkania. Oczywiście zgłosiłam to na policję" - czytamy w relacji. "Chciałabym, żebyście to nagłośniły i ostrzegły ludzi, którzy z nim pracują o tym jakim jest człowiekiem" - napisano.
- Wymieniał wiadomości z jedną klientek, zajrzałam do jego telefonu - miała z kolei relacjonować pokrzywdzona w rozmowie z portalem fakt24.pl. - Wtedy wpadł w szał. Był pijany, codziennie sporo pił. Rzucił się na mnie. Byłam przekonana, że mnie zabije - dodała.
Autor: js//kg / Źródło: tvn24.pl, fakt24.pl
Źródło zdjęcia głównego: KWP w Gdańsku