Wysokie kary dla krajów, które nie zgodzą się na przyjęcie uchodźców, nie mają większych szans na realizację - zgodzili się goście programu "Kawa na ławę", komentując doniesienia włoskiego dziennika "La Stampa". - Być może ktoś chciał właśnie taki szok zastosować - stwierdził wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik (PiS).
W sobotę włoski dziennik "La Stampa" opublikował rzekomą propozycję Komisji Europejskiej dotyczącą relokacji uchodźców, która ma oficjalnie zostać przedstawiona w środę. Każdy kraj, który odmówiłby przyjęcia uchodźców, miałby płacić karę w wysokości nawet do 250 tys. euro za każdego z nich.
W niedzielę o artykule i przecieku rozmawiali goście "Kawy na ławę" w TVN24.
"Mechanizm jest nie do przyjęcia"
Wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik (PiS) stwierdził, że propozycja jest szokująca, ale raczej niemożliwa do wprowadzenia. Podkreślił, że w prawie unijnym nie ma zapisów o możliwości wprowadzenia kary w takiej sprawie. - Być może ktoś chciał właśnie taki szok zastosować, element przymuszenia nas do czegoś - ocenił. - To pokazuje, że jest chaos w kwestii polityki imigracyjnej.
Eurodeputowany PO Adam Szejnfeld ocenił, że jego zdaniem to "kaczka dziennikarska". Ocenił przeciek jako "zły" i mający negatywne konsekwencje. - Takie informacje i dyskusje powodują wzmocnienie sił antyeuropejskich w Unii Europejskiej - stwierdził. - Z drugiej strony wzmacnia procesy emigracyjne.
- Mechanizm jest nie do przyjęcia. To jest najgorsze z możliwych rozwiązań, aby nakładać kary finansowe na państwa członkowskie Unii Europejskiej - stwierdził Piotr Zgorzelski (PSL). Jego zdaniem UE powinna pomagać na miejscu i wzmocnić pomoc finansową dla obozów dla uchodźców na Bliskim Wschodzie. Ocenił, że kryzys migracyjny jest problemem ogólnoeuropejskim, a nawet ogólnoświatowym.
Zgorzelski sprzeciwił się pomysłowi przyjmowania uchodźców przez Polskę. - My w naszym kraju mamy wystarczająco dużo problemów i jest wystarczająco duży obszar biedy, aby jeszcze poszerzać go o uchodźców - stwierdził.
"Balon próbny"
Posłanka Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer uznała doniesienia dziennika "La Stampa" za mało wiarygodne. Podkreśliła, że nawet jeśli Komisja Europejska zaproponuje takie rozwiązanie, to nie oznacza, że Polska musi się na nie zgodzić.
- Jeszcze wiele jest do zrobienia w kwestii wspólnej polityki europejskiej - powiedziała, dodając, że UE nie ma wspólnej definicji "kraju bezpiecznego", do którego można odsyłać uchodźców, nadal należy pracować nad skutecznym uszczelnieniem granic.
Zdaniem dyrektora prezydenckiego biura prasowego Marka Magierowskiego, publikacja w "La Stampa" to kontrolowany przeciek. Jego zdaniem wypuszczono taki "balon próbny", by zbadać reakcję opinii publicznej. Jednak - jak stwierdził - problem leży gdzie indziej.
- Problem nie polega na tym, że niektóre kraje nie chcą przyjmować uchodźców. Problem polega na tym, że uchodźcy nie chcą jechać do niektórych krajów i trudno uznać za pomysł rozsądny taki, iż niektóre kraje miałyby płacić za to, że nie chcą płacić za przyjmowanie uchodźców w momencie, kiedy ci uchodźcy nie chcą do tych krajów przyjeżdżać - wyjaśnił Magierowski. - Mamy do czynienia z sytuacją dosyć absurdalną.
"Choroba psychiczna wśród urzędników europejskich postępuje"
Wicemarszałek Sejmu Stanisław Tyszka (Kukiz'15) był także bardzo sceptyczny wobec informacji "La Stampa". - Jeżeli te informacje się potwierdzą, to znaczy, że choroba psychiczna wśród urzędników europejskich postępuje - ocenił. Wyjaśnił, że polscy rolnicy muszą płacić kary za to, że krowy dają za dużo mleka, a teraz mieliby płacić "po milion za nieprzyjętego uchodźcę".
Zauważył, że rząd PiS nie wycofał się zobowiązań ws. relokacji uchodźców podjętych przez premier Ewę Kopacz. Zaapelował do premier Beaty Szydło o wstrzymanie przyjmowania uchodźców do czasu przeprowadzenia referendum, które chciałby przeprowadzić klub Kukiz'15.
Autor: pk/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24