Sąd Najwyższy otrzymał już 136 pism z protestami wyborczymi. Obywatele skarżą się w nich na procedury liczenia głosów, donoszą o fałszerstwach w lokalnych komisjach, a także o naruszaniu ciszy wyborczej. Chcą jednego - unieważnienia wyniku wyborów.
Krzysztof Michałowski z Zespołu Prasowego SN poinformował, że łącznie do piątku wpłynęło 136 protestów; 25 nie będzie rozpatrywanych przez sąd, ponieważ wysłano je przed ustawowym terminem; 65 dotyczy Akcji Protest Wyborczy. Ostatnim dniem składania do SN protestów wyborczych był czwartek, jednak brane pod uwagę będą również te protesty, które dotrą do sądu nawet w kilka dni po upływie terminu, gdyż w przypadku tych wysłanych pocztą będzie się liczyła data stempla pocztowego.
Akcja protest
Znaczna część skarg wysłana została w ramach Akcji Protest Wyborczy. Jej działacze uważają, że został naruszony przepis konstytucji mówiący o równości wyborów. "Równość zasad to nie tylko prawna równość każdego głosu i jego oddania w samych wyborach, ale oznacza równość faktyczną, czyli możliwość udziału obywateli w tych wyborach poprzez możliwość uzyskania informacji dotyczącej miejsc, w których można głosować, możliwość fizycznego dotarcia do tych miejsc oraz uczestnictwa w kampanii wyborczej" - czytamy we wzorze protestu. Zdaniem skarżących mieszkańcy z zalanych terenów "w tym względzie zostali poszkodowani, nie mieli faktycznie możliwości uczestnictwa w tej kampanii, mieli utrudnioną możliwość fizycznego uczestnictwa w samych wyborach".
Na komisję, na liczenie, na fałszerstwo
Pozostałe protesty, które dotarły do sądu w piątek, dotyczą różnych kwestii. W jednym proteście wyborca podnosi zarzut naruszenia przepisów ustawy o wyborze prezydenta w zakresie sposobu ustalenia wyniku głosowania w II turze wyborów w obwodowej komisji wyborczej na Pradze Południe w Warszawie i wnosi o ponowne przeliczenie głosów (w tej komisji 640 głosy oddano na Jarosława Kaczyńskiego, a 373 na Bronisława Komorowskiego).
Inny protest został wniesiony przez męża zaufania ze strony PiS. - Osoba ta zarzuca sfałszowanie wyborów w komisji, w której przebywała podczas głosowania. Podejrzewa, że nastąpiło to poprzez doliczanie niektórych głosów oddanych na Jarosława Kaczyńskiego do wyniku Bronisława Komorowskiego - mówił Michałowski. Zdaniem tego wyborcy - jak dodał - mogło to mieć wpływ na wynik wyborów.
W innym proteście skarżący zwraca uwagę na fakt, że pomimo iż głosował za granicą w dwóch turach, dopisując się do spisu wyborców za pomocą strony internetowej MSZ, to i tak nie został wykreślony ze spisu wyborców w miejscu swojego stałego zamieszkania.
Protest wniosła też córka osoby przebywającej w dniu wyborów w Zakładzie Leczenia Gruźlicy w Otwocku. Skarży się, że w ośrodku tym nie było lokalu wyborczego i tym samym nie można było oddać głosu.
W kolejnym proteście wyborca podnosi zarzut naruszenia konstytucji w związku z tym, że jeden z kandydatów na prezydenta uczestniczył w wyborach i sprawował jednocześnie inną ważną funkcję - był marszałkiem Sejmu. - Wyborca traktuje to jako przekroczenie uprawnień konstytucyjnych, a sam fakt pełnienia dodatkowej funkcji mógł jego zdaniem wpływać na opinię wyborców - powiedział Michałowski.
Do sądu wpłynęło także kilka protestów dotyczących naruszenia ciszy wyborczej 4 lipca w związku z organizowaniem w Warszawie akcji na rzecz powodzian przez Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy.
Czekamy na orzeczenie
Na podstawie sprawozdania z wyborów przedstawionego przez PKW oraz po rozpoznaniu protestów Sąd Najwyższy w składzie całej Izby Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych rozstrzyga o ważności wyborów prezydenckich.
Uchwała w tej sprawie jest podejmowana nie później niż w 30. dniu po podaniu wyników wyborów do wiadomości publicznej przez PKW. W przypadku podjęcia przez sąd decyzji unieważniającej wybory prezydenckie, przeprowadza się nowe głosowanie w ciągu 2,5 miesięcy.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Tomasz Gzell