Namiętnie czytam gazety. Wszelkie, także reprezentujące nurt patriotyczny. Czasem muszę się z tą skłonnością ukrywać: kiedy przychodzą goście na wierzchu kupy gazet, zawalających stół kuchenny, umieszczam "Politykę", "Gazetę Wyborczą", od biedy "Rzeczpospolitą". A wszystko po to, żeby nikt się nie domyślił, że na starość stałem się osobnikiem zainteresowanym polityczną pornografią.
Po ostatnich wyborach moja namiętność okazała się użyteczna, wręcz zbawienna. Kupiłem sobie "Super Express", z którego dowiedziałem się , że "Kaczyński szuka winnych". Zdziwiłem się odrobinę, bo wcześniej, kiedy Prezes ogłosił trzecie z rzędu zwycięstwo wyborcze PiS, zgromadzone w koło ścisłe kierownictwo jak jeden mąż biło brawo, a młodociany rzecznik Bochenek potwierdził tę sensacyjną informację, z - jak pisał klasyk - "niewinnym wyrazem twarzy Słowianina, który kłamie", otóż wtedy, przez myśl mi nie przyszło że coś tu się nie zgadza. Dopiero po chwili namysłu ogarnęły mnie wątpliwości. Sięgnąłem więc po "największy konserwatywny tygodnik opinii w Polsce", pismo "Sieci", a tam - ani śladu entuzjazmu. Raczej strach i dezorientacja.
Kampanię wyborczą, która wedle Prezesa, była trzecim z rzędu bezprecedensowym sukcesem, już na pierwszej stronie określono jako "Brudną kampanię opozycji". I wtedy pojąłem, że PiS naprawdę ma problemy. Dotychczas takie informacje traktowałem sceptycznie. Jako wyraz chciejstwa, czyli, posługując się językiem zrozumiałym dla współczesnego Polaka z wyższym wykształceniem, z dużego miasta, jako "wishful thinking". Tym razem znalazłem potwierdzenie u źródła. I to jest właśnie dowód na to, że warto wydać parę groszy na organy patriotycznie, że nie wolno zasklepiać się w swojej bańce.
A teraz zajmę się moją bańką. Uważam otóż, że nastrój triumfalny jest przedwczesny, te ogólne ochy i achy zostawmy na później. Zobaczmy najpierw, co nam szykuje Prezes i jego koledzy. Oni przecież dzieła przerobienia Polski wedle swoich upodobań nie dokończyli i - co ważniejsze - choć z pewnością poprawili swoją i swoich rodzin, sytuację materialną, to jednak jest rzeczą zrozumiałą, że nie mają zamiaru poprzestawać na małym. Chcą poprawiać dalej i to jest rzecz ludzka.
Ze skruchą przyznaję: okazałem się, nie po raz pierwszy zresztą, człowiekiem małej wiary, zaskoczyło mnie niemal wszystko. Młodzi ludzie nie wyjechali za granicę, wzięli udział wyborach, przekupywane przez PiS grupy społeczne okazały się mniej liczne niż sądziłem. Wyszło na to, że uroki grillowania i muzyka Zenka Martyniuka mają ograniczone grono wielbicieli. Ale czy ten nastrój potrwa długo? Zbyt wiele takich przebudzeń w swoim życiu widziałem, ze smutkiem przypominam więc, że euforia nigdy nie trwa wiecznie.
Ku memu zdumieniu kiedy czytam prasowe omówienia opowieści Prezesa na zjeździe Klubów "Gazety Polskiej" w Spale, odnoszę wrażenie, że on także zmienia front i nawet przebąkuje o błędach popełnionych podczas kampanii i "zmianach w strukturze elektoratu". Prezes prowadzi więc pracę myślową.
Zobaczymy, jak zostanie przyjęta przez gwiazdy PiS-owskiego młodego pokolenia, myślicieli kalibru Rafała Bochenka? Jakie wnioski wyciągną?
Skoro mowa o myślicielach, to stanowczo polecam lekturę wywiadu z Aleksandrem Hallem, w "Wolnej Sobocie". Jest tam opinia o Jarosławie Kaczyńskim, którą winni przeczytać wszyscy wielbiciele jego geniuszu politycznego: "...jest on głównym architektem przegranej w tych wyborach". Moim zdaniem Prezes latami pustoszył polską politykę. Konsekwentnie odwoływał się do ciemnych stron natury ludzkiej i w ten sposób wygrywał wybory.
Wierzył, że tym razem też się uda. Na szczęście "ciemny lud" nie zawsze jest ciemny i nie wszystko kupuje. Aleksander Hall uważa, że "retoryka oskarżająca przeciwników politycznych o zdradę narodową, (...) to dla wielu potencjalnych wyborców PiS było jednak zbyt skrajne. (...) Jestem za rozliczeniem tego polityka zgodnie z polskim prawem i konstytucją". Nie jestem pewien, czy do tego dojdzie. Ale wszystko mi jedno, bo wbrew ulubionemu wezwaniu kibiców - stało się.
Opinie wyrażane w felietonach dla tvn24.pl nie są stanowiskiem redakcji.
Źródło: tvn24.pl
Maciej Wierzyński - dziennikarz telewizyjny, publicysta. Po wprowadzeniu stanu wojennego zwolniony z TVP. W 1984 roku wyemigrował do USA. Był stypendystą Uniwersytetu Stanforda i uniwersytetu w Penn State. Założył pierwszy wielogodzinny polskojęzyczny kanał Polvision w telewizji kablowej "Group W" w USA. W latach 1992-2000 był szefem Polskiej Sekcji Głosu Ameryki w Waszyngtonie. Od 2000 roku redaktor naczelny nowojorskiego "Nowego Dziennika". Od 2005 roku związany z TVN24.
Źródło zdjęcia głównego: TVN24