W chwilach wolnych od słuchania i czytania o międzynarodowej doniosłości podroży Joe Bidena do Polski oraz jego nagłym i niespodziewanym zjawieniu się w Kijowie czytałem sobie o Szwajcarii. Dlaczego akurat o Szwajcarii? Ponieważ żyje tam szczęśliwie jeden z moich synów, dwie wnuczki i synowa. Wiodą żywot beztroski, wypełniony zmartwieniami innego gatunku niż te, które nas codziennie prześladują.
Dawno temu, a było to w epoce, kiedy dumę czerpaliśmy z tego, że wreszcie wiadomości z naszego kraju uznano za warte umieszczenia na pierwszej stronie ważnych światowych gazet, wyraziłem nadzieje, że - być może - dożyję takich szczęśliwych czasów, kiedy o Polsce będę czytał teksty wyłącznie w travel section, zachwycające się urokami naszych krajobrazów, i ani słowa o polityce. Szwajcaria ten stan osiągnęła już dawno, informują o niej niemal wyłącznie w travel section, a o nas i naszych sąsiadach ciągle piszą na pierwszych stronach. Automatycznie nasuwa się pytanie: kto ma lepiej? My czy oni? Więc kiedy te pierwsze strony wypełniają doniesienia z Ukrainy, a przy okazji piszą o Bidenie i jego spotkaniu z Bukareszteńską Dziewiątka, to ja dla odzyskania równowagi czytam o Szwajcarii.
Już bardzo dawno temu bohater opowiadań Izaaka Babla Benia Krzyk tłumaczył, że pomyłki zdarzają się nawet Panu Bogu. Ubolewał nad niesprawiedliwością boskich decyzji, dając za przykład los Żydów: "czy ze strony Pana Boga nie było omyłką osiedlić Żydów w Rosji, żeby męczyli się jak w piekle? I co by było w tym złego, gdyby Żydzi mieszkali w Szwajcarii, w otoczeniu pierwszorzędnych jezior, górzystego powietrza i samych Francuzów". No więc ja dla uspokojenia nerwów czytam o Szwajcarii, bo chcę poznać przepis na to, jak nasz kraj można przerobić na Szwajcarię i od razu widzę, że to nie będzie proste, a praktycznie biorąc jest niemożliwe.
Książeczka, którą czytam wyszła jakieś 10 lat temu, ma tytuł "Możesz być bogaty, czyli jak Szwajcarzy osiągnęli swój sukces", mimo upływu czasu pozostaje aktualna. Autorem jest Niemiec, Wolfgang Koydl, korespondent bawarskiej gazety "Suddeutsche Zeitung" w wielu stolicach świata, także w Zurichu. Jest to manifest demokraty sprzeciwiającego się centralizacji. Pod tym względem wywody Koydla mogłyby spodobać się krytykom Prezesa, który jest przekonany, że czego naród potrzebuje, z Nowogrodzkiej lepiej widać. Dla Koydla wielką część swego sukcesu Szwajcaria zawdzięcza niezależności kantonów od centralistycznych skłonności kierownictwa w Bernie.
Tu warto zauważyć, że u nas albo jesteś całym sercem za Unią, albo jak ludzie Prezesa, tumanisz naród, że to źródło wszelkiego zła. A najlepiej brać od Unii pieniądze (przecież nam się należą) i niech nie pytają, co z tymi pieniędzmi robimy. Ojciec Rydzyk i jego zwolennicy straszyli, że Bruksela to nowa Moskwa, a Unia to nowe RWPG. Koydl w rozumieniu naszym krajowym jest bliski symetrystom. Dużo w jego książce znajdziemy krytyki biurokracji unijnej i oderwania elit od suwerena, ale te przykłady - jak rozumiem – pokazywane są po to, by je usunąć, zanim Szwajcarzy skorzystają z wszelkich dobrodziejstw przyszłej Zjednoczonej Europy. Na razie są w strefie Schengen, ale walutę mają własną.
Koydl jest po prostu człowiekiem rozumnym, który wie, że żadnej sprawie nie ma rozwiązań idealnych. Jeśli nawet któreś jest o niebo lepsze, to zawsze warto pomyśleć, jakie może spowodować szkody. A ponadto to, co w jednym czasie jest świetne, w innych czasach i innej epoce historycznej może okazać się niepraktyczne, głupie, szkodliwe i niebezpieczne. Według Koydla: "Szwajcarzy nie chcą naprawiać świata. (…) wyobrażenia, mające do tego doprowadzić wydają im się podejrzane. Ulepszacze świata muszą mieć od razu wielki plan (…) drobiazgi takie jak ludzka natura im przeszkadzają”.
Wprawdzie nawet Szwajcarzy mają pod tym względem pewne grzechy na sumieniu, bo wydali na świat kilku ulepszaczy świeckich i duchowych (tu padają nazwiska: Rousseau, Kalwin), to jednak biorąc ogólnie "Szwajcarzy uważają besserwisserów za arogantów i impertynentów".
Opinie wyrażane w felietonach dla tvn24.pl nie są stanowiskiem redakcji.
Maciej Wierzyński - dziennikarz telewizyjny, publicysta. Po wprowadzeniu stanu wojennego zwolniony z TVP. W 1984 roku wyemigrował do USA. Był stypendystą Uniwersytetu Stanforda i uniwersytetu w Penn State. Założył pierwszy wielogodzinny polskojęzyczny kanał Polvision w telewizji kablowej "Group W" w USA. W latach 1992-2000 był szefem Polskiej Sekcji Głosu Ameryki w Waszyngtonie. Od 2000 roku redaktor naczelny nowojorskiego "Nowego Dziennika". Od 2005 roku związany z TVN24.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24