Psy zagryzły siedmiolatkę. Zarzuty dla właścicielki hodowli

Dziewczynka nie przeżyła
Nie żyje 7-letnia dziewczynka, którą zaatakowały psy. Sprawę wyjaśnia prokuratura
Źródło: Renata Kijowska/Fakty TVN

Właścicielka psów, które zagryzły siedmioletnią dziewczynkę, usłyszała zarzuty. Jak przekazuje prokuratura, hodowla była legalna, jednak agresywna reakcja zwierząt "mogła być wynikiem niewłaściwej opieki".

Daniel Brodowski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Olsztynie poinformował, że 14 lutego kobieta usłyszała zarzuty dotyczące nieumyślnego spowodowania śmierci dziewczynki, poprzez niewłaściwą opieką nad nią i niewłaściwy nadzór nad psami.

- Dziewczynka znajdowała się pod opieką właścicielki hodowli, jej rodziców tam nie było - wyjaśnił rzecznik. - Siedmiolatka zdołała sama wejść do kojca, w którym przebywały psy - dodał.

Hodowla legalna, ale...

Jak przekazał Brodowski w rozmowie z tvn24.pl, hodowla prowadzona w Barczewie była legalna, ale warunki, w których przebywały dogi i buldogi, budzą wątpliwości.

- Hodowla jest jak najbardziej legalna, jednak z opinii biegłych z zakresu behawiorystyki zwierząt wynika, że nie do końca wszystkie zwierzęta przebywały we właściwych warunkach, co jest przedmiotem badania. Zarzut obejmuje również to, że reakcja zwierząt mogła być wynikiem niewłaściwej opieki - mówi rzecznik.

Kobieta została przesłuchana, nie przyznała się do zarzucanych jej czynów. Złożyła obszerne wyjaśnienia. Zastosowano wobec niej wolnościowe środki zapobiegawcze: dozór policji i zakaz kontaktu z rodziną zmarłej siedmiolatki.  

Psy wróciły do właścicielki

Jak podkreśla Brodowski, śledztwo nie jest jeszcze zakończone. - Dotychczas w tej sprawie przesłuchano szereg świadków, zarówno bezpośrednich, którzy byli na terenie gospodarstwa, jak i sąsiadów i osoby najbliższe dla pokrzywdzonej. Uzyskano opinie biegłych: co do obrażeń pokrzywdzonej, opinię weterynaryjną, z zakresu badań DNA - wylicza rzecznik. Jak tłumaczy, z ciała dziecka pobrano wymazy, jednak nie udało się ustalić, które ze zwierząt mogło przyczynić się do śmierci dziewczynki.

- Z opinii biegłych z zakresu medycyny sądowej wynika jednoznacznie, że obrażenia zostały zadane przez psy - uzupełnia prokurator. Obecnie znajdują się pod opieką właścicielki, która jednak nie może nimi rozporządzać - oznacza to, że nie może psów na przykład sprzedać. Zostały uznane za dowód rzeczowy.

Psy zagryzły siedmiolatkę

Pod koniec czerwca pod Olsztynem w legalnej, certyfikowanej hodowli psów dwóch ras: dogów niemieckich i buldogów francuskich doszło do tragicznego wypadku. Siedmioletnia dziewczynka, która była częstym gościem w hodowli, weszła do kojca psów i została zagryziona przez zwierzęta.

Po tragicznym wypadku dogi zostały zabrane do schronisk i tam były poddawane kwarantannie i obserwacji.

ZOBACZ TEŻ: Rzucał kamieniami w sąsiada, widłami ranił policyjnego psa. Padły strzały 

Policja informowała wcześniej, że w hodowli przebywało w czasie wypadku w zamkniętych wybiegach 11 psów.

Oglądaj TVN24 na żywo
Dowiedz się więcej:

Oglądaj TVN24 na żywo

Czytaj także: