- Dzień przed wyjazdem na urlop rozmawiałem z premierem i żadnych sygnałów nie było, abym miał trafić do "kręgu podejrzeń" - mówi Janusz Kaczmarek "Gazecie Wyborczej".
Odwołany dwa dni temu minister spraw wewnętrznych Janusz Kaczmarek twierdzi w udzielonym wywiadzie, że był inwigilowany. Sprawdzano jego billingi, szefa policji Konrada Kornatowskiego, sprawdzano zawartość skrzynki mailowej syna Kaczmarka, a pod domem byłego ministra miał krążyć samochód CBA. Na pytanie, czy próbował to wyjaśnić z CBA Kaczmarek odpowiada: - Nie, nikogo o to nie pytałem. Ale notatka z tej sprawy istnieje. Wiem również od funkcjonariusza jednej ze służb, że w ciągu minionego roku kilkakrotnie brano moje oraz komendanta Kornatowskiego billingi telefoniczne. - Żyjemy w państwie totalitarnym - mówi dalej Janusz Kaczmarek. Czy padł ofiarą intrygi ministra sprawiedliwości? - Oni specjalnie czekali, aż wyjadę na urlop, aby rozpętać tę kampanię. Dzień przed wyjazdem na początku tygodnia rozmawiałem z premierem i żadnych sygnałów nie było, aby miał trafić do "kręgu podejrzeń". Wszyscy wiedzieli, że za chwilę wyjeżdżam na urlop. I gdy wyjechałem, zaczęło się... - mówi w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".
Źródło: "Gazeta Wyborcza"