„Zatrzymaj się. To przemijanie ma sens” – czytam na billboardzie i zastanawiam się, jaki jest sens tego przesłania. Ja bym powiedział: zatrzymaj się, zanim przeminiesz.
Zatrzymaj i pomyśl, poczuj, zauważ, zachwyć się, naciesz, chwyć kogoś w ramiona, a może komuś pomóż. Czasami trzeba się zatrzymać, by żyć naprawdę. Wszyscy to wiemy i wszyscy pędzimy. Czasami wypadamy na zakrętach. Wracamy potem poobijani, albo zatrzymujemy się na stałe…
W dzisiejszych Faktach Piotr Świerczek mówił o pustelniach do wynajęcia, o klasztorach, które - za opłatą – przyjmują spragnionych samotnej medytacji. Kamil Durczok na swoim blogu pisze o podniebnym kościółku, a Justyna Pochanke o zaklętym w kamień, gorzkim pięknie Piety Michała Anioła. Cisza, piękno, przestrzeń – czekają na mnie już jutro. W nocy spakuję plecak, zabiorę książki i pojadę na krótko w góry. Nie mogę się doczekać.
Ale wróćmy do billboardu i do przemijania. Życie ma sens, a w każdym razie może go mieć. A to, że przemija? Biolodzy mówią, że coś musi obumrzeć, by zrodzić się mogło coś nowego. Ale to marna perspektywa. Chrześcijanie wierzą, że śmierć jest karą za grzech pierworodny i że tak naprawdę nie przemijają, bo jest życie po życiu. To z kolei perspektywa nie dla wszystkich pewna.
„To przemijanie ma sens”… Obok napisu, wizerunek Jana Pawła II. Jego śmierć poruszyła wiele osób, których nie poruszyło jego życie. To przemijanie miało jakiś sens dodatkowy.
Jednak nie chcę całkiem przeminąć i nie chcę też, by przeminęła moja żona, rodzice, bliscy. Można umierać pogodzonym ze śmiercią, gdy życie utrudzi, starość wyczerpie, gdy z powodu cierpienia łatwiej umrzeć niż żyć, gdy wreszcie poddamy się temu, co nieuniknione. Gdy się umiera z nadzieją na jeszcze, albo z pociechą, że nicość nie boli (bo gdy przyjdzie śmierć, nas już nie będzie). Boleć nad nami będą inni, jeśli im będzie nas brakować. Obyśmy nie zostawili nikogo w potrzebie.
„To przemijanie ma sens”. Jaki? Czy naprawdę nie mogłoby się obyć bez przemijania?