Wczoraj zaraz po pracy musiałem podjechać do supermarketu. Jakby ktoś nie wiedział to moje ulubione zajęcie (oczywiście żart!!!!).
Kolejka, tłok, panie pędzące po promocyjne proszki do prania z miarką gratis, które dosłownie taranują innych wózkami. Pan przebierający w puszkach z groszkiem konserwowym jakby co najmniej szukał spodni o innym rozmiarze– no po prostu cud malina! Żyć nie umierać. Ale to był początek przygód, bo najciekawsze było na koniec! Przed kasą do której podjechałem z wózkiem tabliczka z informacją: TĘ KASE OBSŁUGUJE OSOBA GŁUCHONIEMA. Przy niej pomoc. Jedna Pani (chyba z nadzoru), która pomaga jakby ktoś chciał o coś zapytać lub kupić coś przy kasie.
Nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że owa Pani w pewnym momencie nagle zorientowała się, ze czas na przerwę. Odpowiednim tonem oznajmiła kasjerce, że jeszcze trzy osoby i koniec. Sama wyszła. Hm…. Zaczęło się. Pan dwa wózki przede mną darł się w niebogłosy do kasjerki, że chce papierosy nie te czerwone ale te białe (zamiast pokazać). Jakaś kobieta urządziła karczemną awanturę o rachunek (bo nie uwzględniono promocji: kupując zgrzewkę wody mineralnej – jedna butelka gratis). Z minuty na minutę draka była coraz większa. W zasadzie to nie draka a krzyk. Jakby wykrzykiwanie do kasjerki miało cokolwiek zmienić. Skończyło się gigantyczną awanturą. Pani – nazwijmy ją Pomoc – przerwała przerwę. Można sobie tylko wyobrazić w jakim była nastroju. No ale, żeby była jasność! Oznajmiła wszem i wobec, że do Pani kasjerki należy mówić Uwaga! WOLNO I WYRAŹNIE. Zatkało mnie.
Coż, najWYRAŹNIEj Pani z pomocy WOLNO robić przerwę kiedy ma na to ochotę. A reszta? To oni mają problem.
PRosiecki