Panowie, kroimy. Oto lista zleceń: wycinamy serce, piłujemy kości udowe, odcinamy palce – kto wie, może nawet wyrwiemy zęby i paznokcie. Zapotrzebowanie jest spore. A kto to na stole - bo jakiś taki znany? Patrz pan, toż to papież – Ojciec Święty, Jan Paweł Drugi.
Przeczytałem artykuł w „Gazecie Wyborczej” i nawet zachowując spory dystans do rewelacji dziennikarskich z Gazety, jestem po prostu wstrząśnięty. Kto nie czytał – już wyjaśniam o co chodzi: o kolejkę chętnych do relikwii z ciała Jana Pawła II. Skoro mamy w Polsce serce Szopena, to dlaczego nie możemy mieć kciuka Papieża-Polaka? Słabo?!
A więc liczymy na to, że sarkofag się otworzy, zabalsamowane ciało wyjmie i do roboty przystąpią chirurdzy sekcyjni. Wytną co trzeba, braki zatuszują woskiem a cenne relikwie wyślą do parafii rozrzuconych po miastach i wsiach Rzeczpospolitej.
W kwietniu 2005 widziałem ciało papieża wystawione w bazylice Świętego Piotra. Zabalsamowane, ubrane. Widok… no właśnie, trudno mi dziś opisać uczucia. Czy byłem jakoś dotknięty, wzruszony – nie wiem. Wtedy w ogóle byłem dotknięty i wzruszony i nie wiem, czy akurat widok czerwonych trzewików na katafalku to wzruszenie pogłębił i skłonił do przemyśleń. Chyba nie. Czy oprawiony w relikwiarz kciuk skłoni kogoś do przemyśleń o naukach JPII? Szczerze wątpię.
Dla mnie cała ta „akcja relikwia” ma w sobie coś z jakiegoś ludowego odpustu, coś po prostu niestosownego, nie na miejscu. Zwłaszcza wobec człowieka, który – jeżeli dobrze rozumiem, o co mu chodziło – przez całe życie próbował wbić różnym zakutym łbom poszanowanie godności człowieka. Uszanujmy więc jego godność.
Po cichu szczerze liczę, że jest to po prostu prowokacja „Gazety Wyborczej” i nikt podobnych pomysłów poważnie nie rozważa.
.