Zespół powołany przez dyrektora Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu zakończył wewnętrzne dochodzenie w sprawie pacjentki, która zmarła w czasie transportu do innej placówki. Nieżyjąca kobieta przez kilka godzin wożona była przez dwóch sanitariuszy karetką po mieście. Jeden z nich znajdował się pod wpływem amfetaminy. Usłyszał zarzut posiadania znacznej ilości substancji i został aresztowany.
Na początku lipca przeszło schorowana, przeszło 80-letnia kobieta miała zostać przetransportowana z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego przy ulicy Borowskiej do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego przy ulicy Koszarowej. Transport medyczny dwukrotnie dojeżdżał z pacjentką pod izbę zakaźną, a trzeci raz - pod izbę internistyczną.
Sanitariusz aresztowany
Jak tłumaczyła Urszula Małecka, rzeczniczka szpitala przy Koszarowej, za pierwszym razem sanitariusze musieli wrócić po dokumentację medyczną. Za drugim razem lekarze stwierdzili, że kobieta nie żyje i polecili odwiezienie zmarłej do placówki macierzystej. Trzeci raz miał wyglądać podobnie do drugiego. Wówczas przed szpitalem doszło do awantury.
Lekarz wezwał policję, podejrzewał, że sanitariusz znajduje się pod wpływem narkotyków. Badanie śliny potwierdziło, że mężczyzna zażywał amfetaminę. Podczas przeszukania policjanci znaleźli przy nim około trzech gramów substancji. W miejscu zamieszkania miał jej znacznie więcej - około 29 gramów.
Okazało się, że mężczyzna był karany w przeszłości za udział w obrocie środkami odurzającymi. Z więzienia wyszedł w 2020 roku. Usłyszał zarzut posiadania znacznej ilości narkotyków w warunkach recydywy. Decyzją sądu został aresztowany na trzy miesiące, grozi mu do 10 lat więzienia.
"Zespół nie stwierdził uchybień"
Rzeczniczka Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego Monika Kowalska od początku tej sprawy zapowiadała powołanie przez placówkę komisji w celu wyjaśnienia okoliczności zdarzenia. Otrzymaliśmy podsumowanie jej pracy.
Zespół został powołany 5 lipca przez dyrektora USK. Przewodniczącym został kierownik kliniki internistycznej, a pozostali członkowie to: pełnomocnik dyrektora do spraw pacjenta, dyrektor do spraw pielęgniarstwa oraz kierownik działu logistyki. Komisja przeprowadziła analizę dokumentacji medycznej pacjentki, zapoznała się ze stanowiskiem lekarza kierującego Szpitalnym Oddziałem Ratunkowym, nagraniami z monitoringu oraz zapisami rozmów telefonicznych. Stwierdzono, że świadczenia medyczne zostały udzielone prawidłowo.
- Pełniący dyżur w obszarze SOR lekarz zakwalifikował pacjentkę do transportu w sposób prawidłowy, uprzednio badając pacjentkę i oceniając jej stan bezpośrednio przed przekazaniem. Miejsce przekazania pacjentki ustalone zostało w oparciu o stan zdrowia i rozpoznania chorobowe. Transport medyczny został zamówiony prawidłowo z uwzględnieniem obowiązujących procedur oraz z zgodnie z umową zawartą z podwykonawcą. Zespół nie stwierdził uchybień zarówno w procesie udzielanych świadczeń medycznych, jak i w zamawianiu transportu sanitarnego - informuje Monika Kowalska, rzeczniczka USK.
Na początku lipca rzeczniczka przekazywała, że szpital sprawdza możliwości prawne, aby rozwiązać umowę z firmą świadczącą usługi transportu medycznego.
- Nadal analizujemy wszystkie możliwości. Firma cały czas świadczy usługi, transport międzyszpitalny to kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt wyjazdów dziennie. Logistycznie nie jest to łatwa do rozwiązania kwestia. Stanowisko firmy jest takie, że nie było z ich strony niedopatrzenia - dodaje Kowalska.
Szpital zapewnia, że współpracuje z prokuraturą, która zajmuje się wyjaśnianiem okoliczności oraz następstwa transportu sanitarnego pacjentki.
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław