Białoruska opozycjonistka Swiatłana Cichanouska w czasie wystąpienia w Parlamencie Europejskim zaapelowała o solidarność i o to, by Europa nie zapominała o białoruskich więźniach politycznych i ich rodzinach. - Nie pozwólcie, aby reżim manipulował kryzysem migracyjnym po to, by ukryć tragiczne fakty dotyczące praw człowieka - dodała.
- Dziś na Białorusi jest więcej więźniów politycznych niż zgromadzonych tu członków Parlamentu Europejskiego. 882 moich rodaków zostało uwięzionych za korzystanie z podstawowych praw politycznych, które ludzie w innych krajach europejskich uważają za oczywiste. Gdybyśmy zaprosili wszystkich Białorusinów, którzy zostali bezpodstawnie uwięzieni z powodu ubrania lub skarpetek w niewłaściwych kolorach, zabrakłoby im miejsca nawet w czterech takich salach - zaczęła swoje środowe wystąpienie Cichanouska.
W imieniu Białorusinów, którzy wierzą w UE
Opozycjonistka oznajmiła, że zwraca się do posłów "w imieniu białoruskich represjonowanych, a także tych Białorusinów, którzy wierzą w wolności bronione przez UE".
- Wśród nich jest mój mąż Siarhiej Cichanouski i moja przyjaciółka Maryja Kalesnikawa. Wśród nich jest także Aleś Bialacki. Zaledwie rok temu był z nami na posiedzeniu Parlamentu Europejskiego, gdzie odebrał Nagrodę imienia Sacharowa za wolność myśli. Pół roku po powrocie do domu Aleś został aresztowany za działalność w ramach Centrum Praw Człowieka Wiasna. Sprawa Alesia potwierdza, że kryzys białoruski jest nam wszystkim znacznie bliższy, niż mogłoby się wydawać - podkreśliła Cichanouska.
"Białorusini nie mogą już czuć się bezpiecznie ani we własnym kraju, ani za granicą"
Opozycjonistka podkreśliła, że Białorusini nie mogą już czuć się bezpiecznie ani we własnym kraju, ani za granicą. - Ale i inni mieszkańcy Europy nie mogą czuć się bezpiecznie - dodała, przypominając o migrantach, używanych przez reżim w Mińsku jako "broń, celowo podważająca stabilność i bezpieczeństwo Europy". - W obliczu takiego wyzwania można się zatrzymać, będąc sparaliżowanym ze strachu lub wziąć los we własne ręce i odwrócić bieg europejskiej historii na swoją korzyść - dodała.
- Naprawdę myślicie, że teraz (reżim) się zatrzyma? Widzieliśmy już, jak niebezpieczny może być taki reżim dla sąsiadów. Litwa i Polska stoją w obliczu poważnego zagrożenia bezpieczeństwa swoich granic. Przy okazji, Polska i Litwa trzymajcie się! Wiemy, jak wielką cenę płaci się za pozostanie lojalnymi i pryncypialnymi przyjaciółmi narodu białoruskiego - powiedziała. - Załóżmy, że w ten czy inny sposób uda się powstrzymać szantaż ze strony migrantów, ale czy naprawdę sądzicie, że międzynarodowe naruszenia i groźby ze strony reżimu się skończą? Wzrost handlu narkotykami i przepływ innego przemytu? Prowokacje wojskowe? Wypadek w elektrowni jądrowej znajdującej się bezpośrednio na granicy z UE? To wszystko nie jest wytworem mojej wyobraźni. Tym właśnie grozi sam reżim. Wszystko, aby dostać to, czego potrzebuje. Podczas gdy Europa wciąż wątpi, czas mija - i to jest czas nielegalnie skazanych, zabitych lub wydalonych z kraju. A dla Białorusinów czas płynie inaczej - zaapelowała Cichanouska.
Głębokie ubolewania "nie dadzą nadziei"
W pewnym momencie zwróciła się po europosłów słowami: - Czy myślicie ze ci ludzie (represjonowani - red.) rozumieją, co mamy na myśli, kiedy rozmawiamy o długich biurokratycznych procesach i zabiegach dyplomatycznych? Czy myślicie, że wyrazy głębokiego zaniepokojenia dadzą im nadzieję?
Cichanouska zapytała, czy UE będzie miała odwagę, aby podjąć zdecydowane działania wobec reżimu w Mińsku, czy też Białorusini mają czekać kolejny rok. - Nie mamy już kolejnego roku, ani nie ma go Białoruś, ani nie ma go Europa. Możemy zrobić o wiele więcej niż tylko czekać – wskazała.
Skrytykowała też zachodnie media za nazywanie Łukaszenki prezydentem. - On nim nie jest. Jest kimś, kto bezprawnie uzurpuje władzę, którą zdobył przemocą. Wzywamy Europę, aby nie uznawać go za prezydenta – powiedziała.
Przegrana walka o prezydenturę
9 sierpnia 2020 roku Swiatłana Cichanouska, kandydatka opozycji, przegrała walkę o najwyższy urząd w państwie w sfałszowanych wyborach z ubiegającym się o piątą reelekcję Alaksandrem Łukaszenką. Urzędującego prezydenta miało poprzeć ponad 80 proc. wyborców, opozycjonistkę - zaledwie 10. Wyników wyborów nie uznali Białorusini i opinia międzynarodowa. W kraju wybuchła rewolucja. Tysiące Białorusinów wyszło na ulice miast, by walczyć o wolność i demokrację.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: ebs