Silikonowa atrapa męskiego przyrodzenia i plastikowy pistolet. Słowem - sex pistols. W erotycznym sklepie dla fetyszystów zabaw z bronią? Nie, w rękach posła Platformy. Jeszcze - Platformy.
A można Janusza Palikota bronić. Jego klubowi koledzy narzekają, że przesadza, że co to za show, co za teatr. Jeszcze jeden taki numer i odprawią go z partii. Drą koty z Palikotem, zamiast zauważyć, że to człowiek ideowy. Po co startował do Sejmu? Po władzę i pieniądze? Jako właściciel Polmosu, wydawnictwa i czego tam jeszcze, na lubelszczyźnie i tak jest królem. Jak sam odpowiada - do Sejmu wszedł, żeby zmieniać Polskę. No i zmienia. Zamiast gadać - robi. Zamiast sadzić okrągłe zdania - wali z grubej rury. Macha gumowym penisem w obronie studentki prawdopodobnie zgwałconej tak przez policjanta. Kiedy wszyscy udają, że Jan Rokita wcale nie wypowiada posłuszeństwa władzom partii, Palikot żąda wyrzucenia go z PO. I co? I nic. A niech sobie Palikot gada. No to Sztukmistrz z Lublina pokazał, że taka polityka to (...) warta. I nawet można by uwierzyć w tę szczerość intencji Janusza Palikota, w tę dziecięcą niewinność z jaką wszedł do polityki - gdyby nie to, że ów idealista jest liderem nieobecności na posiedzeniach Sejmu, nie zgłasza interpelacji ani pytań i pracuje tylko w jednej komisji. Był w drugiej, ale uznał, że to nie ma sensu. Pewnie sobie pomyślał: Never Mind the Bollocks, Here's the Sex Pistols.