Wielką zagadką, wciąż nierozwiązaną jest to, czy podczas lotu z 10. kwietnia wydarzyło się coś, co spowodowało, że załoga nie była w stanie właściwie ze sobą współpracować i ocenić zagrożenia.
Jeszcze podczas prac ekspertów rosyjskich, którzy badali przyczyny katastrofy, wykonano badania psychologiczne każdego z członków załogi. Próbowano wyjaśnić, jakim i czy w ogóle jakimkolwiek naciskom mogli zostać poddani. Ocena ekspertów wykonana w Moskwie na podstawie odsłuchanych nagrań z zapisów czarnych skrzynek odpowiada jednoznacznie, że załoga znalazła się w sytuacji stresowej. Z wielu powodów. Po pierwsze w związku z niewystarczającymi danymi dotyczącymi lotu, złymi warunkami atmosferycznymi, dużym opóźnieniem, a także z obecnością "innych" osób w kokpicie. Dalsze badania zapisów rozmów prowadzonych podczas podchodzenia do lądowania sugerują, że nikt inny, poza członkami załogi, nie siedział za sterami samolotu podczas katastrofy. Niewykluczone, że błędnie przyjęto na podstawie stenogramu, że te słowa, komendy, których nie można było przypisać konkretnym osobom, miał wypowiadać ktoś spoza załogi. Po dokładnym zbadaniu zapisów rozmów okazuje się, że jednak komendy wypowiadali członkowie załogi. Ten aspekt jest jednak wciąż dogłębnie badany, a bez wyjaśnienia tej kwestii, wielu niejednoznacznych założeń nie da się wyjaśnić. Wyjaśnić też trzeba będzie, czy polska załoga została wystarczająco przeszkolona w zakresie współpracy. Wiadomo, ze zabrakło zdecydowanej reakcji pozostałych członków załogi na zniżanie się pierwszego pilota poniżej wysokości decyzji. Pytań też wciąż pozostaje wiele, jeżeli wziąć pod uwagę prawidłowość działania pracowników wieży kontroli w Smoleńsku. Strona polska wciąż bada zapis rozmów prowadzonych z tego miejsca – nie tylko tych radiowych, ale także wszelkich korespondencji telefonicznych. Wiadomo, że poza kontrolerami w momencie sprawdzania Tu 154M w tym miejscu było kilka innych osób. Nieoficjalnie wiadomo również, ze kontroler miał sprzeciwiać się stanowczo, by zgodzić się na lądowanie polskiego samolotu. Jeden z wojskowych obecnych w wieży, po rozmowie telefonicznej, miał zasugerować, by pozwolić polskiej załodze na lądowanie. Czy Rosjanie obawiali się skandalu, który mógłby się pojawić, gdyby stanowczo odmówiono polskiej delegacji lądowania?? Na to pytanie będzie musiała odpowiedzieć m.in. polska prokuratura, która tych informacji na razie komentować nie chce.