Z grubsza wiadomo, że w Ameryce wszystko jest większe. Większe samochody, większa armia i większy dług publiczny. Ale żeby aż tak większe?
Znudzeni typowymi amerykańskimi śniadaniami (jajka-bekon-smażone ziemniaki) postanowiliśmy zrobić śniadanie europejskie: pieczywo, ser, szynka. Celem zakupienia potrzebnych produktów udaliśmy się więc do lokalnego sklepu spożywczego - a ponieważ jest niedziela, w miejscowości Lexington (Virginia) otwarty był tylko supermarket Wal-Mart. - To nawet lepiej - pomyśleliśmy - bo i ceny niższe i wybór wyższy. No tak, ale nie doceniliśmy jednego faktu. To market amerykański - a to oznacza, że o małych porcjach możemy zapomnieć. Serek na śniadanie? Oczywiście. W paczce po 20 czy po 50 plasterków? Szynka? Jest. Pół kilograma w plasterkach a z wyglądu przypomina jakąś taką masę mielonkową. Sok? Mamy i to. Galon czy pół? Galon soku pomarańczowego, dziesięć bułek i 50 plasterków sera wystarczy dla plutonu wojska - no ale nas jest tylko niewielki zwiad. Dwójka znaczy się.
Na szczęście było stoisko, gdzie sprzedawali ser i wędlinę na plasterki - ale pan sprzedawca i tak bardzo się zdziwił, gdy kupiliśmy tylko cztery plastry.