Furorę wśród klientów osiedlowych sklepików robią powstające w domowych kuchniach według tradycyjnych receptur babcine wypieki. Zęby ostrzą sobie na nie nie tylko kupujący, ale też sanepid i skarbówka, które chcą ścigać i surowo karać emerytki - pisze "Dziennik Łódzki".
Domowe szarlotki, makowce i serniki dostarczają do osiedlowych sklepów dorabiające w ten sposób emerytki. Zaprzyjaźnieni sklepikarze nie pobierają od nich prowizji. Cieszą się, że ciasta zapachem i smakiem przyciągają klientów, którzy przy okazji kupują też inne artykuły.
Współpracę z paniami, które pieką domowe ciasta, chętnie nawiązują także herbaciarnie i kawiarnie.
Domowe ciasto to przebój jednego ze stoisk cukierniczych w łódzkim Centralu - pisze dziennik. Dostarcza je Elżbieta Jarzębska. Ciastami jej produkcji od lat zajada się rodzina i znajomi, którzy namówili kobietę do działalności na szerszą skalę. Mistrzyni wypieków, aby nie popaść w konflikt z prawem i legalnie sprzedawać smakołyki, założyła niewielką firmę, która z czasem rozrosła się w przedsiębiorstwo. Przeszła przez wymagające kontrole sanepidu, zapoznała się z przepisami księgowymi.
Bożena Kaczmarczyk z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Łodzi mówi "Dziennikowi łódzkiemu": "Przypominam, że produkcja żywności może się odbywać tylko w zakładzie zatwierdzonym i zarejestrowanym przez właściwego inspektora sanitarnego. Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego, produkcja żywności musi się odbywać w pomieszczeniach wyposażonych w specjalistyczne urządzenia i w prawidłowych warunkach higienicznych" – podkreśla.
Źródło: "Dziennik Łódzki"