Nazwiska premiera i szefa jego kancelarii znajdą się w zawiadomieniu o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, które jeszcze we wtorek Najwyższa Izba Kontroli ma skierować do prokuratury - ustalił tvn24.pl. Według NIK decyzje w sprawie wyborów kopertowych wydane przez Mateusza Morawieckiego przy udziale Michała Dworczyka były podjęte bez właściwej podstawy prawnej i najwyżsi urzędnicy w państwie byli tego świadomi.
Prezes NIK Marian Banaś przedstawił w połowie maja wyniki kontroli NIK dotyczącej przygotowań do wyborów kopertowych, które miały się odbyć 10 maja 2020 roku, ale ostatecznie nie zostały przeprowadzone. Izba skierowała dotąd dwa zawiadomienia do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa - przez zarządy Poczty Polskiej i Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych.
Ale zawiadomień będzie więcej. Kolejne mają trafić do prokuratury we wtorek.
NIK: wybory mogła organizować tylko PKW
Jak podał w poniedziałek Onet, mają one dotyczyć premiera Mateusza Morawieckiego, szefa jego kancelarii Michała Dworczyka, a także ministra aktywów państwowych Jacka Sasina i szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego.
Według informacji tvn24.pl w zawiadomieniu dotyczącym Morawieckiego i Dworczyka NIK zarzuca im przekroczenie uprawnień przez podjęcie działań zmierzających do zorganizowania wyborów prezydenckich oraz wydanie przez premiera dwóch decyzji z 16 kwietnia 2020 roku bez właściwej podstawy prawnej, co kosztowało budżet państwa prawie 56,5 mln zł. Za to przestępstwo, opisane w artykule 231 Kodeksu karnego, grozi do trzech lat więzienia.
Decyzje szefa rządu nałożyły na Pocztę Polską i Polską Wytwórnię Papierów Wartościowych obowiązek organizacji wyborów prezydenckich.
W opinii Izby Morawiecki i Dworczyk działali w ten sposób na szkodę interesu publicznego i autorytetu władzy publicznej, bo decyzje naruszyły prawo. Zgodnie z obowiązującym wówczas stanem prawnym - jak ocenia Izba - jedynym podmiotem, który mógł zorganizować wybory była Państwowa Komisja Wyborcza.
Dworczyk zajęty pandemią
Według naszych informacji z zawiadomienia wynika, że za obsługę prawną szefa rządu odpowiada kancelaria premiera kierowana przez Dworczyka. To do Dworczyka trafiły projekty decyzji premiera stworzone w Ministerstwie Aktywów Państwowych. Wiceszef MAP poprosił szefa KPRM o przekazanie ich do zatwierdzenia Morawieckiemu.
Szef kancelarii premiera otrzymał też dwie ekspertyzy prawne, o których pisał wcześniej Onet. Portal przytoczył opinię Mariusza Haładyja, prezesa Prokuratorii Generalnej oraz szczególnie krytyczną ekspertyzę szefowej departamentu prawnego KPRM Magdaleny Przybysz, która ostrzegała premiera, że musi liczyć się z odpowiedzialnością karną, odpowiedzialnością przed Trybunałem Stanu, ale również ewentualną dymisją i osobistą odpowiedzialnością finansową.
W ekspertyzie z 11 kwietnia (czyli pięć dni przed wydaniem przez Morawieckiego decyzji) wskazano na brak podstawy prawnej do nakazania Poczcie Polskiej przeprowadzenia wyborów powszechnych na podstawie ustawy antycovidowej.
W zawiadomieniu do prokuratury - jak ustaliliśmy - podkreślono, że kontrolerzy NIK zapytali Dworczyka, dlaczego przekazał do podpisu premierowi decyzję, do której wydania nie było podstawy prawnej, jak wykazały ekspertyzy, i czy przekazał szefowi rządu te krytyczne analizy.
Na żadne z tych pytań kontrolerzy Izby nie dostali od ministra odpowiedzi. Według informacji tvn24.pl w jego imieniu odpisała szefowa departamentu prawnego KPRM, który tłumaczyła, że minister nie może odpowiedzieć, bo jest pochłonięty walką z pandemią.
Mueller: nasze stanowisko jest niezmienne
Michał Dworczyk nie odebrał od nas telefonu i nie odpowiedział na SMS z pytaniem o zawiadomienie, które ma być złożone przez NIK.
Rzecznik rządu Piotr Mueller poproszony przez tvn24.pl o komentarz napisał: "Nasze stanowisko jest jasne i niezmienne. Wynika z licznych opinii prawnych, które też opublikowaliśmy".
Wysłał też link do komunikatu wydanego przez Centrum Informacyjne Rządu. Podkreślono w nim, że "wszystkie decyzje o rozpoczęciu technicznych przygotowań do głosowania korespondencyjnego w wyborach prezydenckich były zgodne z prawem - świadczy o tym wiele ekspertyz prawnych, którymi dysponuje KPRM". "Premier i szef KPRM stali na straży Konstytucji RP. Ich wszelkie działania miały na celu przeprowadzenie wyborów w konstytucyjnym terminie. Premier nie zarządził nigdy wyborów prezydenckich ani głosowania w trybie korespondencyjnym" - napisało w oświadczeniu CIR.
Według CIR celem działań było "umożliwienie udziału w wyborach grupom uprawnionym, których życie i zdrowie ze względu na pandemię były zagrożone", jak seniorzy, osoby z niepełnosprawnościami oraz przebywający w izolacji.
Według NIK, jak wynika z informacji tvn24.pl, urzędnicy byli świadomi, że decyzje wydane przez premiera nie miały podstaw prawnych, co wynikało wprost z opinii Prokuratorii Generalnej i Departamentu Prawnego Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Już po podjęciu tych decyzji przez premiera do jego kancelarii wpłynęły zewnętrzne ekspertyzy prawne, które dopuszczały możliwość przeprowadzenia wyborów kopertowych. Ale zdaniem NIK, miało to jedynie zapewnić pozory legalności działania urzędników.
Zawiadomienia dotyczące Sasina i Kamińskiego
Kontrola NIK wykazała - jak pisaliśmy w portalu tvn24.pl - że choć w Ministerstwie Aktywów Państwowych powstał projekt tych decyzji, to stojący na czele tego resortu Jacek Sasin decyzji premiera nie wykonał.
Jak tłumaczyli kontrolerom podlegli Sasinowi urzędnicy, poza przekazaniem do kancelarii premiera projektów decyzji, nie była prowadzona w tej sprawie inna korespondencja, a przekazywane e-maile "miały charakter wymiany myśli i nie były oficjalnym stanowiskiem MAP".
NIK - jak napisał Onet - ma też złożyć zawiadomienia do prokuratury dotyczące niedopełnienia obowiązków przez Sasina i szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego, którzy nie wykonali poleceń premiera wydanych 16 kwietnia i nie zawarli umów odpowiednio z Pocztą Polską i Polską Wytwórnią Papierów Wartościowych.
W opinii NIK nawet decyzja podjęta bez podstawy prawnej powinna być wykonana, bo dopiero sąd może stwierdzić jej nieważność.
Sasin wielokrotnie zapewniał
Kontrola NIK wykazała - jak pisaliśmy w tvn24.pl - że szef resortu aktywów państwowych - jak czytamy w dokumencie NIK - "wielokrotnie" zapewniał pocztę "o gotowości podpisania umowy", czego jednak nie zrobił. Nie zwrócił też Poczcie wydanych przez nią około 70 milionów złotych.
Wyjaśnienia urzędnika Sasina mogą sugerować, że minister obawiał się poniesienia konsekwencji prawnych.
Dyrektor Generalny resortu tłumaczył, że istniały wątpliwości prawne, co do możliwości zawarcia wówczas umowy, bo nie istniały żadne przepisy, które pozwalałyby ministerstwu na finansowanie zadań wskazanych w decyzji premiera o organizacji wyborów.
NIK nie podzieliła jego wyjaśnień, bo to w resorcie aktywów, jak pisaliśmy, powstał projekt decyzji szefa rządu.
Ustne decyzje w MSWiA
Polecenia Morawieckiego nie wykonał również minister spraw wewnętrznych i administracji, któremu podlega Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych.
Jak odnotowali kontrolerzy NIK, Mariusz Kamiński nie tylko nie podpisał umowy z PWPW i nie zwrócił wytwórni poniesionych kosztów, ale nie zostawił śladów w dokumentach, że nadzorował spółkę w tej sprawie. Nadzór ministra nad realizacją przez PWPW S.A. decyzji premiera o organizacji wyborów był według NIK "prowadzony w sposób niesformalizowany".
"Nie przedstawiono żadnych pism, notatek ani maili w tym zakresie - wedle uzyskanych wyjaśnień, wszystkie polecenia były wydawane ustnie" - zauważają autorzy raportu.
Według nich "poza wyjaśnieniami, brak jest dowodów potwierdzających sprawowanie przez Ministra SWiA nadzoru nad działaniami PWPW S.A. w zakresie wydruku elementów wyborczych".
Źródło: tvn24.pl