|

Ani słowa o piłce. Zbigniew Boniek o Basi i siódemce, która go "przekręca"

Zbigniew Boniek piłkarzem był wybitnym. Ale jego życie to nie tylko futbol
Zbigniew Boniek piłkarzem był wybitnym. Ale jego życie to nie tylko futbol
Źródło: Maciej Billewicz/PAI/PAP
Piłkarzem był wielkim, to wiadomo. Wybitnym. A poza murawą, z dala od mediów, od kibiców i zgiełku? Wspomnienia - te sięgające dzieciństwa i wakacji. Opowieści o tym, co w życiu ważne jest naprawdę, co daje frajdę i sprawia satysfakcję. Oto Zbigniew Boniek, jakiego nie znamy. Artykuł dostępny w subskrypcji

Rocznik - 1956, urodziny 70. obchodzić będzie 3 marca.

W narodowych barwach występów - 80, goli - 24, w tym trzy nie do zapomnienia, strzelone Belgii na mundialu w Hiszpanii w roku 1982, gdzie razem z kolegami miejsce zajęli trzecie. Przez Międzynarodową Federację Piłki Nożnej (FIFA) umieszczony na liście stu najlepszych w historii.

Kluby - Zawisza Bydgoszcz, Widzew, Juventus, Roma; sukces za sukcesem, z Pucharem Europy w barwach Starej Damy na czele, wszystko wiadomo.

A poza piłkarską murawą jaki był "Zibi" Boniek?

Rok 1982, po powrocie z mistrzostw świata rozgrywanych w Hiszpanii, Zbigniew Boniek z żoną Wiesławą
Rok 1982, po powrocie z mistrzostw świata rozgrywanych w Hiszpanii, Zbigniew Boniek z żoną Wiesławą
Źródło: Teodor Walczak (CAF/PAP)

"Koń, ja i lekka, ważąca cztery kilogramy, sulka"

Rafał Kazimierczak: Dziadek Andrzej, Nakło, wakacje - zabierze nas pan w tamte czasy?

Zbigniew Boniek: Z przyjemnością, bo to były najpiękniejsze wakacje, najważniejsze wspomnienia. W rodzinie mieliśmy zwyczaj, że zaraz po zakończeniu roku szkolnego rodzice wieźli nas z Bydgoszczy do Nakła, na całe dwa miesiące. Wujkowie, kuzynki - strasznie dużo ludzi - fajnie, miło, przyjemnie, tak jak powinno być. Dziadek Andrzej Piechota - wspaniały człowiek, wybitny, walczył w powstaniu wielkopolskim. Obronili dworzec kolejowy w Nakle, dziadek miał tam swoje zasługi.

Pewnie siedzieliście wokół z otwartymi buziami i słuchaliście tych niesamowitych opowieści?

Dziadek nie był wylewnym człowiekiem, gadanego też nie miał. Grywaliśmy z nim w tysiąca i przypominam sobie, że myśmy go - my, dzieciaki - troszkę w tej grze oszukiwali. Jak sam zostałem dziadkiem, to zdałem sobie sprawę, bo sam gram teraz z wnukami, że on o tym oszukiwaniu wiedział. Ja też wiem. Więcej - czasami chcę, żeby wnuczęta, że tak powiem, lekko mnie przekręciły. I miały z tego radość.

Dziadek Andrzej miał klacz, Basię, a ja strasznie kochałem konie. Oczywiście, że Basię pamiętam, Basi nigdy nie zapomnę. Dziadek zaprzęgał ją i jechał gdzieś wozem, a to na pole, a to na działkę. A my na wozie razem z nim. Lubiłem przy niej pracować, dawać jej jeść czy posprzątać, bardzo to lubiłem. Ech, piękne są te wspomnienia. Nie myślałem wtedy, że kiedyś będę miał swoją niewielką, ale swoją stadninę.

Czytaj także: