Polsce żołnierze oskarżeni w sprawie masakry cywilów z Nangar Khel strzelali do talibów - dowiedziała się "Rzeczpospolita".
Miejsca na które spadła większość polskich pocisków moździerzowych, zabezpieczono już następnego dnia po ostrzale. Oficerowie Służby Kontrwywiadu Wojskowego i Żandarmerii Wojskowej znaleźli tam m.in. amunicję, która porzucili afgańscy bojownicy. Jak ustaliła gazeta, zdjęcia i dokumenty na ten temat znajdują się w SKW. "Rz" rozmawiała z żołnierzami, którzy byli na misji w Afganistanie. Według tych relacji żołnierze z plutonu, który miał ostrzelać wzgórza, późnym wieczorem 16 sierpnia dostali z bazy Wazi Kawa rozkaz przerwania ognia. Mieli pojechać do wioski. Dopiero tam się zorientowali, że kilka pocisków spadło na cywilne zabudowania. Żołnierze natychmiast wezwali na miejsce śmigłowce medyczne i sanitariuszy. Sami zaczęli pomagać rannym. Śmigłowce, które po ok. dwóch godzinach dotarły na miejsce, zostały ostrzelane przez bojowników talibskich. Polsce żołnierze, z którymi rozmawiała "Rz", twierdzą, że wiedzieli, iż mieszkańcy wioski Nangar Khel współpracowali z talibami.
Źródło: Rzeczpospolita