Nie wiem co się ze mną stało, nie wiem co mnie zaślepiło, nie wiem jakie tajne moce zmąciły mój umysł, wiem jedno … zbłądziłem. Zbłądziłem i to bardzo. Popełniłem błąd, którego jestem świadom i do którego chciałem się publicznie przyznać.
Ucząc się na błędach innych (patrz choćby Józef Oleksy) i nie mogąc być pewnym czy i mnie ktoś, kiedyś, gdzieś nie nagrał – zastanowiłem się głęboko co z moich prywatnych rozmów, ujawnione mogłoby mnie skompromitować. Niestety znalazłem taką rzecz. Stosując znaną w polityce taktykę nazywaną – „ucieczką do przodu” – postanowiłem przyznać się i ujawnić skrywaną prawdę. Nie jest to dla mnie łatwe, ale nie ma innego wyjścia. Nie zamierzam czekać, aż zrobi to za mnie jakiś „życzliwy”. No cóż, każdy odpowiada za swoje czyny albo za swoją gadatliwość. Zwątpiłem w Adama Małysza! – tak, wiem to straszne. Zwątpiłem w naszego mistrza kilka, a może nawet kilkanaście miesięcy temu. Wielokrotnie dawałem temu wyraz w rozmowach ze znajomymi. Na nic zdawały się ich argumenty, że – „Pan Adam jest wielki i jeszcze wszystkim pokaże”. Ja wiedziałem swoje. Nawet kolejne zwycięstwa Asa z Wisły, nie przywróciły mojej wiary. Dziś wiem byłem zaślepiony – żałuję, przepraszam i gratuluję Adamowi Małyszowi. Uff… od razu lepiej. Acha, rzecz jasna obiecuję poprawę. W przyszłym sezonie nie przepuszczę żadnej transmisji z zawodów, w których będzie startował Pan Adam. Już trzymam kciuki!