Sprzątałem powierzchnie poziome, wynosiłem kaczki i baseny, woziłem pacjentów na wózku na badania, mierzyłem ciśnienie, rozmawiałem i przede wszystkim słuchałem – niektórzy mieli potężną potrzebę mówienia. Aż przyszedł czas, że trzeba było upuścić trochę krwi. Nie sobie, innym.
Na początek poświęciła się jedna z koleżanek. Siedzieliśmy w dyżurce pielęgniarek Oddziału Intensywnej Opieki Kardiologicznej. Podwinęła rękaw, sięgnąłem po strzykawkę… Niewiele pamiętam, poza widokiem krwi na jej białym kitlu. Nie wyglądało to dobrze.