Każda i każdy z nas powinien myśleć o sobie i swoim ciele z akceptacją – bez względu na formę, kształt, wymiary i kanony. Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) co druga nastolatka nie akceptują własnego ciała. Wykreowane w mediach społecznościowych nierealistyczne standardy urody powodują, że stając przed lustrem, często nie mamy o sobie dobrego zdania. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Dla niektórych to "moda na brzydotę", niepotrzebna "ekspozycja wad" i "wygodne błotko" zwyczajności – ale ciałopozytywność nie jest żadną z tych rzeczy. Jest akceptacją siebie i poczucia własnej wartości. - Ja na przykład mam 183 centymetry wzrostu. Mam tyle wzrostu, odkąd skończyłam szóstą klasę szkoły podstawowej. Przeszłam w swoim życiu etapy, w których byłam nazywana żyrafą i kobyłą – wspomina blogerka i promotorka ciałopozytywności Martyna Kaczmarek.
Według Obserwatorium Językowego Uniwersytetu Warszawskiego, "ciałopozytywność" to "akceptacja swojego ciała". Często w jej osiągnięciu przeszkadza społeczeństwo, które narzuca konkretny - czasem nieosiągalny - wzór piękna, kobiecości, męskości.
Influencerki, jak Martyna Kaczmarek, niczego nie narzucają. Uzmysławiają, że różnorodność jest faktem. Zdrowiej zaakceptować ją u siebie i u innych. - Mam na przykład cellulit i nic z nim nie robię i to jest okay. Ale jeżeli na przykład moja koleżanka ma cellulit i coś z nim robi, chodzi na zabiegi medycyny estetycznej, wmasowuje sobie różne kremy, to też jest okay – uważa blogerka.
"Ludzie, którzy skupiają się na mojej wadze, potrafią posunąć się o krok za daleko"
Ewa Zakrzewska, youtuberka i modelka plus size akceptację swojego wyglądu osiągnęła po walce z hejtem, który wywołał u niej bulimię. - Przez 20 lat swojego życia, mieszkając nad jeziorem, nie plażowałam, nie wychodziłam w dzień, nie pokazywałam się w kostiumie kąpielowym, bałam się krytyki – przyznaje. - Hejty spłynęły również na moją rodzinę. Znaleziono moją mamę w social mediach, mojego niepełnosprawnego brata, więc ludzie, którzy tak mocno skupiają się na mojej wadze i nienawidzą mnie przez nią, potrafią posunąć się o krok za daleko – zwraca uwagę.
O tym, że ciałopozytywność nie jest modą, tylko sposobem zapobiegania kompleksom i najgorszym konsekwencjom depresji mówią specjaliści, którzy leczą ofiary "bodyshamingu". - Szczególnie ważną grupą, którą powinniśmy się zajmować w kontekście akceptacji własnego ciała, są dzieci i nastolatki – podkreśla pedagożka szkolna Lucyna Kicińska. - Ponieważ one często nie zdają sobie sprawy z tego, że świat, który widzą, jest światem przetworzonym, a to, czego doświadczają w internecie w odpowiedzi na publikację jakiegoś swojego zdjęcia, że jest to cyberprzemoc – dodaje.
"Zdrowie mamy jedno. Bardzo łatwo je zrujnować, stosując niebezpieczne diety"
Według Światowej Organizacji zdrowia co druga 15-latka i co trzeci 15-latek w naszym kraju nienawidzi własnego ciała. Statystyki zebrane po pandemii najprawdopodobniej będą jeszcze gorsze, bo według specjalistów w czasie lockdownu zwiększył się problem zaburzeń odżywiania i wagi. Wobec tego ciałopozytywne reklamy ubrań dla osób w każdym rozmiarze pomagają.
- Zdrowie mamy tylko jedno. Bardzo łatwo je zrujnować, stosując niebezpieczne, restrykcyjne diety. Często do mnie zgłaszają się dziewczyny, kobiety, które były na dietach na przykład 800 kalorii [przyjmowanych dziennie – przyp. red.]. 800 kalorii to jest podaż kalorii dla dziecka 7-8 letniego, a nie dla dorosłej kobiety w wieku rozrodczym – podkreśla trenerka personalna i dietetyczka Edyta Litwiniuk.
Ciałopozytywność nie namawia do zaniedbania zdrowia fizycznego i aktywności kosztem komfortu psychicznego. Skłania do akceptacji własnego ciała i prawa innych do własnego wyboru.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24