Była lubelska radna Prawa i Sprawiedliwości Anna Jaśkowska nie wykonała wyroku Sądu Apelacyjnego w Lublinie i nie przeprosiła za to, że w 2018 roku nazwała publicznie Tadeusza Mazowieckiego stalinowcem i agentem NKWD. Jej prawnik twierdzi, że zamieszczenie przeprosin w mediach kosztowałoby miliony. Złożył skargi do Sądu Najwyższego i Trybunału Konstytucyjnego. Wykonanie wyroku nie będzie jednak na razie wstrzymane.
- Wyrok sądu apelacyjnego jest rażąco sprzeczny z prawem i łamie strasburski standard wolności słowa polityka opozycji – mówi Michał Skwarzyński, adwokat byłej lubelskiej radnej Anny Jaśkowskiej.
Wszystko zaczęło się w maju 2018 roku. Lubelska rada miasta debatowała akurat nad nazwaniem jednej z ulic imieniem Tadeusza Mazowieckiego. W pewnym momencie Anna Jaśkowska poprosiła o uzupełnienie życiorysu byłego premiera. Stwierdziła, że znalazła w internecie informacje o tym, że Mazowiecki był stalinowcem, komunistą i agentem NKWD. Bo "kolaborował z okupacyjną bolszewicką władzą w latach stalinowskich".
Takie wypowiedzi oburzyły synów Tadeusza Mazowieckiego, którzy zażądali przeprosin. Radna odmówiła, więc sprawa trafiła do sądu. W pierwszej instancji wyrok zapadł w lipcu 2019 roku. Sąd nakazał wówczas byłej już radnej odczytanie przeprosin podczas obrad rady miasta oraz wpłacenie 10 tys. zł na rzecz Towarzystwa Więź.
Sąd apelacyjny zaostrzył wyrok pierwszej instancji
Obie strony odwołały się od tego wyroku. Anna Jaśkowska nie chciała przepraszać, natomiast synowie Tadeusza Mazowieckiego poprosili sąd o uwzględnienie ich wcześniejszego wniosku o zamieszczenie przeprosin również w mediach, m.in. na łamach tygodników "Polityka" czy "Do Rzeczy" oraz na portalach internetowych onet.pl i tokfm.pl.
W styczniu 2021 roku Sąd Apelacyjny w Lublinie zaostrzył wyrok sądu pierwszej instancji. Nie tylko nakazał wysłanie przez Annę Jaśkowską listu z przeprosinami do odczytania podczas sesji rady miasta, ale też m.in. przychylił się do wniosku o zamieszczenie przeprosin w mediach. Wskazując do tego wielkość czcionki oraz miejsca, w których zamieszczone mają być słowa skruchy byłej radnej. Jeśli chodzi o serwisy internetowe, przeprosiny mają być widoczne przez trzy dni na stronach głównych.
"Wyrok oznacza przepadek całego majątku mojej klientki"
W piątek, 26 lutego, minął 30-dniowy termin na opublikowanie przeprosin. Kancelaria reprezentująca synów Tadeusza Mazowieckiego złożyła do sądu wniosek o nadanie orzeczeniu klauzuli wykonalności. Jeśli sąd się zgodzi, będzie to oznaczało rozpoczęcie się postępowania egzekucyjnego i sprawa trafi do komornika.
- Z wycen, jakie otrzymaliśmy ze strony mediów wynika, że zamieszczenie przeprosin będzie kosztowało osiem milionów złotych. Moja klientka nie ma oczywiście takiej kwoty. Wyrok oznacza przepadek całego jej majątku – twierdzi Michał Skwarzyński.
Podkreśla, że słowa wypowiedziane przez Annę Jaśkowską na sesji można znaleźć w wielu publikacjach internetowych. - Wysłałem już skargę do Trybunału Konstytucyjnego oraz złożyłem skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. Liczymy, że sąd apelacyjny wstrzyma wykonanie wyroku do czasu rozpatrzenia sprawy przez SN. Jeśli zajdzie taka potrzeba, zwrócimy się też do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu – podkreśla mec. Skwarzyński.
"Ten proces był procesem o prawdę"
W ocenie mecenasa Krzysztofa Kamińskiego, który w obu procesach występował jako substytut pełnomocnika synów Tadeusza Mazowieckiego, kwota podawana przez stronę przeciwną jest mocno przesadzona.
- Wiem, że w dobie koronawirusa media dają nawet 80-procentowe upusty. Poza tym w Polsce zapadały setki wyroków, w ramach których pozwany był zobowiązany do publikacji przeprosin w mediach. Nigdy nie słyszałem, aby opłaty sięgały ośmiu milionów – twierdzi.
Podkreśla, że ten proces był procesem o prawdę, a skutki głoszenia nieprawdy muszą kosztować.
– Mówienie, że radną usprawiedliwia to, że powołała się w swojej wypowiedzi na publikacje internetowe, jest jak najbardziej nieuprawnione. Jasne jest, że wiele treści, które pojawiają się w internecie, nie nadaje się do posługiwania się nimi w przestrzeni publicznej – mówi Krzysztof Kamiński.
W środę (3 marca) Sąd Apelacyjny w Lublinie oddalił wniosek mec. Skwarzyńskiego o wstrzymanie wykonania wyroku. Oznacza to, że jeśli Anna Jaśkowska nie wykona orzeczenia, sprawą zajmie się komornik.
Źródło: tvn24.pl