Młodszy inspektor Marek Swędrak, zastępca dowódcy oddziału prewencji Komendy Stołecznej Policji zmarł po zakażeniu koronawirusem. Od początku epidemii zakażenie przeszło 368 funkcjonariuszy tej jednostki, w tym jej ścisłe kierownictwo - wynika z informacji tvn24.pl.
Wiceszef największego w kraju oddziału prewencji, liczącego ponad tysiąc funkcjonariuszy, zmarł w szpitalu 28 listopada. O życie tego wysportowanego 50-latka, niemającego chorób towarzyszących, lekarze walczyli przez kilkanaście dni.
- Zaraził się w pracy. Zresztą całe czteroosobowe kierownictwo [oddziału prewencji - red.] przeszło koronawirusa - mówi nam oficer Komendy Stołecznej Policji, proszący o zachowanie anonimowości.
Informacje, że mł. insp. Marek Swędrak był zakażony koronawirusem, potwierdziliśmy także oficjalnie w Komendzie Stołecznej Policji. Nie udało nam się jednak ustalić, w jakich okolicznościach doszło do zakażenia.
O śmierci swojego oficera poinformowała też w komunikacie Komenda Stołeczna Policji. Przekazała, że zmarły pozostawił żonę Elżbietę oraz trójkę dzieci: Julię, Justynę i Marcina.
Zdziesiątkowani epidemią
Z oficjalnych danych Komendy Stołecznej Policji wynika, że w oddziale prewencji od momentu wybuchu epidemii koronawirusa zdiagnozowano u 368 funkcjonariuszy, a 994 było na kwarantannach. W Oddziale Prewencji Policji w Warszawie według stanu na 1 października służy 1088 policjantów.
Jeszcze w pierwszych dniach listopada liczba tych, którzy przeszli chorobę bądź byli w jej trakcie, wynosiła 228. Kilka tygodni później - 30 listopada - było ich już 368, czyli o 140 więcej.
- To specyfika tej formacji. Funkcjonariusze oddziałów prewencji podróżują wspólnie furgonetkami, są skoszarowani. Trudno tutaj o zachowanie dystansu społecznego, zatem wirus przenosi się błyskawicznie - wyjaśnia doświadczony funkcjonariusz policji.
Warszawski oddział prewencji to formacja, na której spoczywa główny ciężar pracy związanej z licznymi protestami będącymi efektem wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 22 października dotyczącego dopuszczalności aborcji.
Ale to również oddziały prewencji stanowiły główną policyjną siłę podczas Marszu Niepodległości, który przeszedł ulicami stolicy 11 listopada.
O taktyce działań oddziału prewencji w trakcie dużych protestów zwykle nie decydują jego szefowie. Te decyzje zapadają w siedzibie Komendy Stołecznej Policji, podejmuje je dowódca operacji.
- Na przykład podczas weekendowych protestów operacją dowodził zastępca komendanta stołecznego policji do spraw prewencji inspektor Marek Chodakowski. To on w konsultacji z komendantem stołecznym decydował o taktyce działań całej formacji - twierdzi jeden z naszych rozmówców z policji.
Zmiana taktyki
Praca stołecznej policji podczas protestów budzi liczne kontrowersje. Podczas jednego z nich zatrzymano fotoreporterkę, podczas innych nieoznakowani funkcjonariusze Biura Operacji Antyterrorystycznych użyli pałek teleskopowych wobec demonstrantów, wobec posłanek Barbary Nowackiej i Magdaleny Biejat użyto gazu, a wobec wicemarszałka Sejmu Włodzimierza Czarzastego - siły fizycznej.
To efekt decyzji o zmianie taktyki policji. Na początku protestów dowodzący operacjami zabezpieczenia ograniczali się wyłącznie do chronienia demonstracji. Według nieoficjalnych informacji tvn24.pl takie podejście nie spodobało się nadzorującemu resorty mundurowe wicepremierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu. Miał on zażądać od ministra spraw wewnętrznych i administracji Mariusza Kamińskiego zdecydowanych działań policji: rozbijania demonstracji i surowego karania ich uczestników.
Ale również działanie policjantów podczas Marszu Niepodległości, który przeszedł ulicami stolicy 11 listopada, wewnątrz PiS wzbudziło krytykę działań policji i samego Mariusza Kamińskiego. Wiceprezes PiS Antoni Macierewicz wprost zarzucił policji, że "strzelała do patriotów".
- Nie wiemy, kto wydał ten rozkaz, ale musi to zostać wyjaśnione - apelował Macierewicz w nagraniu, które umieścił w mediach społecznościowych.
Według niektórych polityków PiS, z którymi rozmawiał dziennikarz tvn24.pl, ta krytyka jest na tyle mocna, że w obozie władzy rozważana jest nawet rezygnacja Mariusza Kamińskiego ze stanowiska szefa MSWiA.
Źródło: tvn24.pl