Zdaniem gazety Arkadiusz Marcinkiewicz mógł wykorzystać wpływy swojego brata i nabyć po zaniżonej cenie nieruchomości od gorzowskiego urzędu miasta. "Trybuna" sugeruje, że to dobry powód, żeby służby "zainteresowały się dyskretnie byłym premierem".
Według gazety służby wywiadowcze musiały donieść Jarosławowi Kaczyńskiemu o niebywałym wręcz szczęściu biznesowym, jakie kroczy tropem brata Kazimierza – Arkadiusza Marcinkiewicza. "My - pisze gazeta - dotknęliśmy dwóch jego złotych interesów. Kupił gorzowskie kino Kopernik razem z działką. Za wszystko zapłacił 850 tys. zł, choć po drugiej stronie ulicy mniejszy budynek sprzedano za 1 mln 200 tys. zł. Nie minęło czasu wiele, gdy pan Arkadiusz kino sprzedał za... 3,9 mln zł. Nam nie wydaje się normalne, żeby ktoś bez żadnego interesu aż tak przepłacił. Na tej działce nie może być bowiem nic innego poza kinem albo muzeum. Żadnych apartamentowców, żadnych marketów, nic, co daje forsy dużo i szybko". Arkadiusz Marcinkiewicz kupił też 5,5 ha ziemi na obrzeżach Gorzowa w Santocku. I też uzyskał fantastyczne przebicie. Za hektary warte na wolnym rynku 2 mln zł zapłacił 325 tys. zł. Już po roku zarobił na tym interesie 1000 proc., bo teren przeznaczono pod budownictwo mieszkaniowe. "Niech więc Państwo sami powiedzą, czy państwo, które pragnie być wolne od plagi korupcji, nie powinno interesować się, kto stoi na jego czele? Może więc problem z panem byłym premierem Marcinkiewiczem nie polega na tym, czy były podstawy, żeby wziąć go pod szkło powiększające, tylko jak to zrobić zgodnie z prawem? W końcu jako premier to on jest nadzorcą wszelkich tajniaków, natomiast prezes partii (jeśli to w ogóle o tę osobę chodzi) nie ma prawa służbom zlecać niczego" - pisze "Trybuna".
Źródło: Trybuna