Kto rządzi moim miastem, stolicą Polski? Nazwisko szefowej wszystkich szefów znam, ale bajka o Królu Maciusiu uczy nas, że prawdziwej władzy nie ma król, tylko ministrowie. I obawiam się, że wśród ministrów warszawskiego Ratusza cichutko ukrywa się jakiś… jakby to powiedzieć, żeby nikogo nie obrazić… Ktoś mógłby powiedzieć: kretyn, ale to nie przystoi… Mam! Ancymon.
Po Warszawie uwielbiam chodzić – na nogach. Letnią porą Krucza coraz bardziej przypomina gwarne ulice zachodnich centrów miast, na Żurawiej paparazzi czatują na lansujących się celebrytów a w ogródku przy Placu Trzech Krzyży browarek popija przystojny minister Nowak. I jest pięknie – dopóki człowiek porusza się piechotą. Kiedy wsiądzie do samochodu, cały urok stolicy mija, bo poznaje twórczość ancymona.
Ancymon – jak to ancymon – łobuzuje i psoci aż miło. Pamiętacie Państwo aferę z zielonymi strzałkami do warunkowego skrętu w prawo? Miały zniknąć, bo ktoś w ministerstwie wydał takie rozporządzenie. Warszawski ancymon z lubością się na nie powoływał, strzałki demontował i miasto korkował – psotnik jeden. No to ministerstwo przepis poprawiło. Zmartwił się ancymon, ale zaraz wpadł na nowy pomysł. Tak – rzecze ancymon – ministerstwo może i poprawiło, ale my nadal w stolicy będziemy je demontować wszędzie tam, gdzie wcześniej zaplanowaliśmy. I demontują. Mało tego. Ancymon wynalazł przepis, że jak są specjalnie wydzielone dwa pasy do skrętu w prawo, to też strzałkę zdemontujemy – nawet jeżeli przetrwała poprzednie absurdalne przepisy, to teraz polegnie. Taka tam psotka.
Ale to jeszcze nic. Bo ancymon wpadł na szatański plan zakorkowania całego miasta za pieniądze Unii Europejskiej. I to jest dopiero coś. Za te euraski przebudowuje sygnalizacje świetlne i wszędzie, gdzie tylko je przebuduje, od razu tworzą się korki. - Ho-ho – roześmiał się ancymon – a jak te przebudowane skrzyżowania podłączę do superkomputera sterującego, to dopiero będzie! Ha!
Będzie. Bo jeszcze nie pamiętam tak zakorkowanych wakacji jak w tym roku. Warszawiacy i Warszawianie wyjechali z domu lub do domu a miasto stoi jak stało. Dzięki ancymonowi.
Szanowna Pani Prezydent! Może jednak spróbuje pani znaleźć ancymona i zakazać mu tych psot? Chyba, że – nie, to niemożliwe – w podległych Pani instytucjach ukrywa się nie żaden ancymon, tylko zwykły zakuty łeb.