Funkcjonariusze weszli w czwartek do biura polityki zdrowotnej. Chcieli zapoznać się z dokumentacją przetargową na budowę Szpitala Południowego na warszawskim Ursynowie. Jednak ta jeszcze nie powstała.
Urzędnicy z Ratusza nie kryli zaskoczenia wizytą agentów. - Chyba ktoś wprowadził ich w błąd, bo na taką kontrolę jest stanowczo za wcześnie – mówi dyrektor biura polityki zdrowotnej Elżbieta Wierzchowska. - Nie mamy jeszcze działki, na której ma stanąć szpital. Dlatego nie mogłam pokazać im żadnych dokumentów – dodaje.
Niespodziewana wizyta Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w Ratuszu stała się przyczyną spekulacji, że to nic innego, jak szukanie przedwyborczych kwitów - pisze dziennik.
- Rozumiem, że zajmuje się kontrolą wydatkowania pieniędzy publicznych, ale w momencie, kiedy inwestycja jest realizowana. A przed rozpoczęciem prac jest co najmniej dziwna – przyznaje Jarosław Jóźwiak z gabinetu prezydent Warszawy. - Skoro tak interesuje ich wydawanie pieniędzy, to dlaczego nie kontrolują przetargu np. na drugą linię metra, który wart jest trzy miliardy złotych – dodaje.
Jego zdaniem, działania służb mogą zastraszyć pracowników Ratusza. - Urzędnicy w obawie przed wizytą ABW niechętnie będą teraz podejmowali decyzje o planowanych inwestycjach – mówi.
ABW zaprzecza, jakoby wizyta w Ratuszu miała podtekst polityczny. - Działaliśmy zgodnie z prawem i apolitycznie – zaznacza rzecznik ABW Magdalena Stańczyk.
Jak dowiedziało się "Życie Warszawy", funkcjonariusze mieli zweryfikować informacje prasowe na temat budowy dwóch szpitali (Południowego i Wschodniego). Łączny koszt ich budowy szacuje się na ok. 500 mln zł. - Wizyta miała charakter rutynowy. Nie wiązała się z żadnymi działaniami operacyjnymi czy śledczymi – zaznacza Stańczyk. - Funkcjonariusze nie żądali wydania żadnych rzeczy czy dokumentów, ograniczyli się do rozmowy - podkreśla.
Źródło: "Życie Warszawy"