Dostrzec zmiany

Czy potrafimy wokół nas dostrzec zmiany ? Czy umiemy odczytać prawidłowo sygnały, które nadchodzą spoza naszych granic ? Czy zapatrzeni w paraliżujący wewnętrzny spór tracimy z pola widzenia zjawiska istotne, wręcz kluczowe, dla nas i dla naszego państwa ?

Ponad 6 lat temu Polska wstąpiła do Unii Europejskiej. Z dzisiejszej perspektywy można odważyć się na stwierdzenie, że to było bardzo dawno. A to dlatego, że obecna UE nie przypomina już tamtej. Znajdujemy się we Wspólnocie, która zmienia się na naszych oczach, ale charakter tych zmian jest trudny do zdefiniowania. Choć dla porządku należy tu wskazać kilka najważniejszych przemian.

Przede wszystkim coraz większą rolę w UE odgrywają zjednoczone dwie dekady temu Niemcy. Siła państwa niemieckiego w Europie ma główny wpływ na sprawy europejskie, ale Niemcy wciąż, i tak będzie jeszcze bardzo, bardzo długo, nie są w stanie samodzielnie rządzić Unią. Potrzebują sojuszników. Przede wszystkim potrzebują sojuszników do skonstruowania stabilnej finansowo głównej grupy państw UE, skupionej wokół pieniądza europejskiego euro. Dzisiaj fundamenty finansowe Europy są rozchwiane, i dlatego Berlin szuka wsparcia do obudowy racjonalności ekonomicznej Europy. Niemcy, ale także takie kraje, jak Holandia czy Austria nie zgodzą się na ustępstwa wobec budżetu, jeśli nie otrzymają gwarancji stabilności pieniądza. Teraz trwa proces dogadywania się Berlina z Paryżem w sprawie przyszłego kształtu unii pieniężnej euro. Możliwy jest nawet nowy traktat europejski o stabilizacji finansowej.

Podział na Europę kilku prędkości, zwłaszcza gospodarczy, już się dokonał. Polska powinna za kilka lat najpóźniej do takiego zespołu dołączyć, inaczej będzie zmuszona podporządkować się pierwszej grupie bez realnego wpływu na nią. Musi zależeć nam na silnej UE, choć jej siła dzisiaj to składowa siły poszczególnych państw, zwłaszcza kilku najpotężniejszych, w tym Polski.

Zjawiskiem trwałym jest rezygnacja Stanów Zjednoczonych z odgrywania roli mocarstwa europejskiego. Ameryka była mocarstwem europejskim od 1945 r., dzisiaj pozostanie najwyżej zewnętrznym, przychylnym obserwatorem, już chyba nie arbitrem. Polska, która postrzegała Waszyngton jako gwaranta niezawisłości i gwaranta porządku europejskiego po 1989 r., musi przyjąć do wiadomości zanik amerykańskiego zainteresowania nami.

Zachodnia Europa podjęła próbę uporządkowania kontynentu – już bez udziału Ameryki. Filarem takiego porządku będzie zakotwiczenie Rosji w Europie. Ani Paryż, ani Berlin, nie widzą i nie chcą widzieć w Rosji rywala. Z kolei Moskwa gotowa jest, nie rezygnując przecież z polityki mocarstwowej, zwrócić się w stronę Zachodu. Nie powstrzymamy tego procesu. Ale bez paniki – 40 milionowy kraj na granicy Zachodu i Wschodu musi współuczestniczyć w nowym rozdaniu europejskim, a nie odcinać się od wszystkiego, co dotyczy współpracy nowej UE z Rosją. Z Rosją musimy umieć się dogadać. Potrzebujemy tego.

Białoruś pod rządami Aleksandra Łukaszenki może być buforem, choć niedemokratycznym, między Rosją a Europą. Celem Moskwy dzisiaj nie jest podtrzymanie Łukaszenki, ale jego obalenie, także metodami demokratycznymi. Obywatele Białorusi mogą w sytuacji wolnego wyboru demokratycznego zdecydować się na włączenie do Rosji – albo uznamy to jako Anschluss, albo prawo do samostanowienia narodów.

Ukraina trwale dryfuje na Wschód – i nie pójdzie drogą integracji z Europą. Może kiedyś ten proces się odwróci. Bądźmy cierpliwi, niezawisła i niepodległa Ukraina, nawet neutralna, bez formalnego członkostwa w instytucjach zachodnich, jest w naszym interesie.

Nie obowiązuje już zasada, która legła u podstaw zachodniego sojuszu Europy i Ameryki: poskromić Niemców, odepchnąć Rosjan i zatrzymać w Europie Amerykanów. Dzisiaj – według ekspertów Europejskiej Rady Stosunków Międzynarodowych – ta zasada brzmi: utrzymać jedność Unii, zachować post-imperialny charakter Rosji, utrzymać orientację europejską Turcji, która wyrasta na samodzielnego gracza na styku Zachodu i Orientu. Na Starym Kontynencie powstał nowy porządek: trzybiegunowy – UE, Rosja, Turcja.

Czytaj także: