Młode i ładne. W katalogu, ze zdjęciami. Większość to kobiety sukcesu. Proszą:wybierz mnie, tylko mnie, a będę słuchała o polityce, nauczę się grać w tenisa i nawet coś ugotuję. Wizja raju dla kawalerów? Skądże - to oferta agencji matrymonialnej.
Do agencji zagnały mnie obowiązki służbowe. Nigdy tam nie byłem, więc nie mogłem się spodziewać, że zamiast zakurzonych katalogów pełnych mężczyzn z przeszłością i kobiet po przejściach, z albumu będą spoglądać atrakcyjne trzydziestolatki. I trzydziestolatkowie. Co oni tam robią? - pytam właścicielkę agencji. Najczęściej pochodzą z innych miast, przyjechali do Warszawy robić karierę i tak się zagalopowali, że nie zauważyli, jak minęły trzydzieste urodziny. Przyjaciół w mieście żadnych, tylko sami koledzy z pracy. Zostaje więc praca po dwanaście godzin - bo co tu robić w domu, gdzie iść - no i z kim?! Wtedy przychodzi czas na pierwszy bilans. Bez przyjaciół, bez dzieci i bez nikogo, kto po kolacji zostanie nie tylko na śniadaniu ale i na kolacji. I na następnym śniadaniu. Do czterdziestki i mid-life crisis jeszcze tylko niecałe dziesięć lat. Co robić? Czas przeprosić się z agencją matrymonialną i przestać udawać, że jeszcze jestem cool-trendy-klubowo-lifestyle'owym singlem a nie już coraz oldschoolowym starym kawalerem. Albo... albo będzie jak w piosence Osieckiej "Czy te oczy mogą kłamać":
On zapomina na rok te dziewczyny z bardzo długimi nogami, co wracają nad ranem nie same, woli ciszę z radzieckim szampanem. Ona już ma, już ma taką pewność, o którą wszystkim wam chodzi?, zasypia bez żadnych proszków?, wino w lodówce się chłodzi.
Ale łatwo pisać takie rzeczy, kiedy na czerwiec zaplanowany ma się ślub.